[ANIME BD] Kaguya-sama: Love Is War – Limited Edition

Ruszamy z najnowszym wpisem, moi drodzy, a pojawia się z drobnym opóźnieniem. Trochę się działo różnych rzeczy mniej lub bardziej związanych ze świętami, praca czy imprezkami końcowo rocznymi. W każdym razie powoli zbliżam się do urlopu. Jeśli mam być szczery, ten tydzień jest wręcz genialny pod względem paczuszek i mogę z pełną mocą napisać, że finalny w tym roku wpis na temat zakupów będzie niezwykle wręcz bogaty. Naprawdę zwali was to z nóg, bo wszystko mi tu nagle przybywa. Jeszcze jutro coś może przybyć, nie wspominając o paczce, która powinna dotrzeć przed końcem roku. Moje szczęście wręcz mnie przytłacza, ponieważ jest tutaj parę perełek, o których od dawna marzyłem lub wyczekiwałem spadku ceny, więc to też je dodatkowo promuje. Zejdźmy jednak na ziemie, bo do tego wpisu jeszcze „trochę” czasu. Czas na nowinki wydawnicze. Shout Factory wyda: Great Pretender: The Complete Series — Deluxe Edition (BD). Wygląda na kopię zapowiedzianego przez Anime Ltd wydania. Sony wyda: Paprika — Limited Edition – SteelBook (UHD/BD). No, jest to sztos, jak to mawiają, będę szukał. Sentai zapowiedziało: Akiba Maid War: Complete Collection (BD), Redo of Healer: Complete Collection (BD, wznowienie z poprawionym kodowaniem), Insomniacs after school: Complete Collection (BD) i Urusei Yatsura: Seasons 1 & 2 Collection (BD). Mamy tutaj dwa świetne tytuły, które nabędę musowo, ale brak edycji limitowanej mnie zasmucił. Mam wrażenie, że Sentai się z nich trochę wycofuje, co mnie dziwi. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest pierwszy sezon serialu Kaguya-sama Love Is War w wersji Limited Edition od Aniplex. Tak, moi drodzy, dzisiaj padło na ten szalenie popularny i świetny zarazem serial, który jest bardzo dobrze znany polskim fanom dzięki Studiu JG, które go aktywnie wydaje. Jednak odnoszę wrażenie, że nawet pomimo tego faktu, byłbym bardzo dobrze rozpoznawalny wśród fanów animacji japońskiej w tej części Europy. Dzieje się tak, ponieważ jest bardzo mocno rozpoznawalny, wielokrotnie recenzowany, omawiany itd. Słowem, jego popularność jest niezwykle wielka, więc według mnie tylko kwestią czasu było wydanie mangi w naszym kraju. Tak, ale skupmy się na samej adaptacji, a konkretnie pierwszym sezonie. Miyuki Shirogane oraz Kaguya Shinomiya znajdują się na samym szczycie hierarchii w prestiżowym liceum Shuchiin – na egzaminach regularnie zajmują dwa pierwsze miejsca w rankingach, a co za tym idzie, pełnią funkcje odpowiednio przewodniczącego oraz wiceprzewodniczącej szkolnego samorządu. Utalentowani, przystojni, dystyngowani (jak przystało na tak elitarną placówkę), w powszechnym mniemaniu wydają się wręcz stworzeni dla siebie. Kiedy jednak w grę wchodzą silne charaktery i ogromne ambicje, nic nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać. Niechęć, jaką Miyuki i Kaguya darzyli się początkowo, ustąpiła z czasem miejsca szacunkowi, a potem także gorętszym uczuciom. Wystarczy tylko jeden krok – wyznanie – by młoda para mogła cieszyć się szczęściem z błogosławieństwem całej szkolnej społeczności. Oboje jednak znają żelazną zasadę rządzącą każdym związkiem: czyjeś musi być na wierzchu. Albo ona grzecznie podporządkowuje się jemu, albo on ląduje pod jej pantoflem, zaś uległą stroną zostaje zawsze ta, która jako pierwsza wyzna drugiej miłość. Cóż, żadnemu z tej dwójki nie brakuje uporu i wiary we własną inteligencję i możliwości – pozostaje skłonić przeciwnika… to znaczy, przyszłego partnera… do złożenia stosownej deklaracji, nie odsłaniając przedwcześnie swoich kart. Rozpoczyna się rozgrywka dwóch nieprzeciętnych umysłów, pełna podstępów, zaskakujących wolt i nieoczekiwanych przeszkód zewnętrznych. Muszę przyznać, że seria jest w stanie mnie regularnie rozbawiać. Jej konstrukcja ma charakter bardzo epizodyczny. Poszczególne odcinki podzielone są na krótsze segmenty, często niepowiązane ze sobą bezpośrednio i nieodmiennie kończące się ogłoszeniem przez narratora „zwycięzcy” lub „przegranego” w danym starciu. Na ogromny plus należy jednak zaliczyć, że te historie nie są całkowicie przypadkowe i chaotyczne, ale z czasem zaczynają się układać w spójną całość. Co więcej, chociaż w obrębie anime widać to jeszcze w niewielkim stopniu, da się zauważyć, że relacja Miyukiego i Kaguyi ewoluuje i nie opiera się na ciągłych restartach dla podtrzymania status quo. Wreszcie, nie jest to tytuł oparty na jednym pomyśle, mimo że początkowe odcinki mogą sprawiać takie wrażenie. Na szczęście Aka Akasaka, autor mangi, jest wyraźnie świadomy pułapki powtarzalności i epizody poświęcone psychologicznym rozgrywkom bohaterów zaczyna szybko przeplatać epizodami, w których wchodzą oni w interakcje z postaciami drugoplanowymi, a czasem nawet sami schodzą na drugi plan. Wszystko to sprawia, że seria nie okazała się tak monotonna, jak się początkowo obawiałem – pod tym względem pierwsze dwa‑trzy odcinki nie są na szczęście dobrym wskaźnikiem. Jak zwykle jednak w podobnych przypadkach bywa, jakość poszczególnych segmentów jest bardzo rozmaita. Najlepsze są prawdziwymi perełkami komediowymi, z dobrze wyliczoną puentą i tempem prowadzenia narracji, ale nie brakuje i takich, które rozpaczliwie długo przygotowują grunt pod pojedynczy żart, dający się ze sporym wyprzedzeniem przewidzieć. Co więcej, ich zróżnicowany charakter sprawia, że widzowie, którym podoba się lekka komedia, niekoniecznie będą zachwyceni scenami mającymi generować wzruszenie odbiorców – czego, zwłaszcza pod koniec, nie brakuje. Osobnym problemem jest narrator, z werwą komentatora sportowego komentujący poczynania bohaterów. Czasem sprawdza się bardzo dobrze i dokłada nową warstwę komedii, ale bywały też segmenty zwyczajnie przegadane, gdy wyjaśniał on drobiazgowo rzeczy, które widzowie sami mogli bez trudu zauważyć i zinterpretować. Łatwo zauważyć, że Miyuki i Kaguya pod względem charakterologicznym mają wiele wspólnego – poczynając od chłodnego analizowania problemów, a kończąc na wyraźnej potrzebie kreowania własnego wizerunku. Oboje nie dają się łatwo sprowokować i oboje miewają skłonności do pesymizmu (zwłaszcza w kwestii wymyślania czarnych scenariuszy wydarzeń). Różnią ich natomiast warunki – Kaguya to dziedziczka korporacji, obdarzona przez naturę genialnym umysłem, podczas gdy Miyuki pochodzi z przeciętnej rodziny, do elitarnego liceum trafił jako stypendysta, a wyniki w nauce zawdzięcza ciężkiej pracy. Na etapie pokazanym w anime bohaterowie wyraźnie nie rozumieją i nie próbują rozumieć znaczenia tych różnic. Z punktu widzenia obserwatora, czyli odbiorcy anime, ciekawe może być to, że żadne z pary bohaterów nie zostało stworzone w taki sposób, by błyskawicznie zaskarbiać sobie sympatię. Potrzeba czasu, żeby ich polubić, a nie zdziwiłbym się, gdyby nie każdemu widzowi się to udało. Chociaż Kaguya‑sama wa Kokurasetai jest w zasadzie teatrem dwójki aktorów, postaci drugoplanowe są tu zdecydowanie udane i dobrze wykorzystane. W pierwszym rzędzie dotyczy to Chiki Fujiwary, czyli sekretarz szkolnego samorządu – dziewczęcia radosnego, otwartego, na pierwszy, drugi i każdy kolejny rzut oka głupiego jak gęś (acz – czy na pewno?), które z niezrównanym wdziękiem i talentem potrafi (rzadko) popchnąć we właściwą stronę lub (częściej) storpedować misterne plany Kaguyi i Miyukiego. Za wprowadzenie takiej postaci należą się autorowi brawa. Nie tylko dlatego, że jest ona źródłem udanych scen komicznych, ale przede wszystkim dlatego, że jej występy stanowią rodzaj dodatkowego żartu. Takie mrugnięcie okiem do odbiorców – tak, widzę, że to wszystko strasznie przekombinowane i dałoby się rozwiązać prościej! Mniej można napisać o skarbniku, czyli Yuu Ishigamim – na razie jego obecność jest może nie do końca zbędna, ale zdecydowanie opcjonalna. Ledwie zarysowana została także pokojówka i przyjaciółka Kaguyi, Ai Hayasaka – widać, że to bohaterka, co do której autor ma jakieś plany, ale nic więcej. Reszta postaci pełni role epizodyczne i właściwie wtapia się w tło, ale że jest to zgodne z założeniami i konwencją tej historii, trudno czynić z tego zarzut. Seria wyróżnia się pod względem wizualnym. Uwagę zwracają projekty postaci – Miyuki nie jest uślicznionym bishounenem, zaś Kaguya w niczym nie przypomina moebloba. Problemem jest drugi plan. Poza Chiką i Ishigamim (którzy w zasadzie kwalifikują się jako „plan półtora”) reszta postaci wygląda tak nijako, jak to tylko możliwe, i jest naprawdę trudna do rozpoznania. Anime nie charakteryzuje się także szczególnie dynamiczną animacją, a tła w znakomitej większości są puste. Dlaczego więc chwalę oprawę? Ponieważ w tym przypadku nie są to wady. Teatralny rozmach poszczególnych scen nadaje Kaguya­‑sama wa Kokurasetai pewną umowność i sprawia, że bardziej realistyczne podejście do oprawy wizualnej wcale by się nie sprawdziło. Widać też, że ktokolwiek odpowiada za kadrowanie i oświetlenie, zna się na swojej robocie (acz może niektóre ujęcia były odrobinę zbyt efekciarskie). Kaguya i Miyuki to także popisowe role dla seiyuu, zaś Aoi Koga i Makoto Furukawa w pełni sprostali postawionemu przed nimi zadaniu. Oboje bohaterów obserwujemy w różnych sytuacjach, zaś ich dialogi przeplatają się z monologami wewnętrznymi, co wymusza błyskawiczne zmiany stylu i sposobu mówienia, często w obrębie jednej kwestii. Na wzmiankę zasługuje także doświadczony Yutaka Aoyama, z werwą i pasją prowadzący narrację. Oprawa muzyczna odcinków jest przyzwoitą robotą rzemieślniczą z kilkoma wyróżniającymi się motywami, jednak moją uwagę zwróciła piosenka w czołówce. Rzadko się ostatnio zdarza, by takie utwory powierzano zawodowym wokalistom, zaś w tym przypadku Love Dramatic wykonuje Masayuki Suzuki, czyli pan po sześćdziesiątce. Jest to urocza, pełna energii piosenka, kojarząca się trochę ze starymi filmami sensacyjnymi. Tym bardziej szkoda, że coś chyba poszło nie tak przy tworzeniu do niej animacji – ile razy bym nie oglądała czołówki, tyle razy po pierwszych kilku scenach zaczynałem mieć wrażenie, że obraz coraz bardziej rozjeżdża się z rytmem muzyki [tanuki.pl]. Tak to wygląda, moi drodzy. Świetna seria, co tu dużo pisać, więc jej obecność w mojej kolekcji była wręcz wymagana. Muszę się teraz rozejrzeć za kolejnymi sezonami, by nie skończyć tylko z tym jednym. Wspominam o tym, ponieważ kupiłem go teoretycznie w ostatniej chwili, jednak później znowu się pojawił, a teraz powtórnie przepadł. Trudno za tym nadążyć, ale jego aktualny los pozostaje zagadką, chociaż wydaje mi się, że jeszcze powróci do łask, czyli sklepu. Radzę go zakupić, by potem nie żałować. Nawet jeśli wydania Aniplexu „trochę” kosztują, to rekompensują cenę pięknymi wydaniami przepełnionymi grafikami bezpośrednio z japońskich odpowiedników (co niej est takie oczywiste) oraz przepiękną jakością audiowizualną. Naprawdę żyleta na rynku. Dodatkowo pełnymi wydaniami — akurat nie w tym przypadku, bo tutaj nic bonusowego nie było, ale jak są jakieś OAV/specjale, to na pewno się pojawią. Niestety nie zawsze to idzie z perfekcyjnym tłumaczeniem. Tutaj jest całkiem przyzwoite, ale parę „wpadek” się trafiło. Myślę tutaj o chyba trzech zmienionych w stosunku do oryginału żartów słownych. Czas na detale.

Specyfika wydania:
Języki: japoński, angielski
Dźwięk: LPCM 2.0 (japoński)
Rozdzielczość: 1080p HD
Format obrazu: 1.78:1
Region: A, B i C.
Napisy: angielskie
Dyski: 3xBD
Lista odcinków z wydania:
1. I Will Make You Invite Me to a Movie / Kaguya Wants to Be Stopped / Kaguya Wants It
2. Kaguya Wants to Trade / Chika Wants to Go Somewhere / Miyuki Wants to Hide His Ignorance
3. Miyuki Shirogane Still Hasn`t Done It / Kaguya Wants to Be Figured Out / Kaguya Wants to Walk
4. Kaguya Wants Affection / The Student Council Wants It to Be Said / Kaguya Wants Him to Send It / Miyuki Shirogane Wants to Talk.
5. Kaguya Wants to Handle It / Miyuki Shirogane Wants to Show Off / Kaguya Wants to Be Covered
6. Yu Ishigami Wants to Live / Chika Fujiwara Wants to Test You / Kaguya Wants to Be Noticed
7. Miyuki Shirogane Wants to Work / Kaguya Wants Him to Join In / Kaguya Wants to Control It
8. Kaguya Wants Her to Say It / Miyuki Shirogane Can`t Lose / Yu Ishigami Closes His Eyes
9. Kaguya Wants to Give a Gift / Chika Fujiwara Wants to Pay a Visit / About Kaguya Shinomiya, Part 1
10. Kaguya Won`t Forgive / Kaguya Wants to Forgive / Miyuki Shirogane Wants to Go Somewhere
11. Ai Hayasaka Wants to Get Soaked / Chika Fujiwara Really Wants to Eat It / Miyuki Shirogane Wants to See You / I Can`t Hear the Fireworks, Part 1
12. I Can`t Hear the Fireworks, Part 2 / Kaguya Doesn`t Want to Avoid Him

Mamy tutaj w zasadzie standardowe wydanie od Aniplexu, co znaczy mniej więcej tyle, że bardzo ładne. Oryginalnie była jeszcze folia zabezpieczająca, ale przyszła do mnie porwana. Ciekawym aspektem jest wycięty fragment okładki. Wprawdzie ten patent już parę razy obserwowałem, ale i tak wypada przyjemnie. W środku mamy pudełko typu BD-case z płytami, książeczkę oraz kilka grafik. Wszystko pochodzi z japońskich wydań i wygląda cudownie.

Przednia część BD-casu z płytami.

Tylna jego część.

Podgląd do środka na płyty i grafikę, która jest alternatywną do znanej z okładki.

Czas na najlepszy dodatek, czyli książeczkę. Na dwudziestu czterech stronach obserwujemy sylwetki bohaterów, miejsc, opisy odcinków i tym podobne sprawy. Wszystko opatrzone ładnymi grafikami, szkicami i ogólnie świetnie rozplanowane. Bardzo dobry dodatek.

Tylna część.

Podgląd do środka, byście sami ocenili.

Jeszcze jedna fotka.

Podgląd na sześć pocztówek, czyli drugi i ostatni dodatek.

Tylna ich część. Zauważcie, że obrazki z tej strony mają więcej mroku.
Podsumowanie: Kaguya­sama wa Kokurasetai to komedia romantyczna, której w równej mierze zależy na stronie komediowej i romantycznej. Wykorzystuje często znane klisze, wywracając je na nice, zaś skomplikowane plany i podchody bohaterów potrafią naprawdę bawić. Ta niezwykle popularna i rozpoznawalna produkcja od A-1 Pictures otrzymała niezwykle udane wydanie od Aniplexu, które w moim odczuciu trzeba mieć. Oczywiście lekko się tutaj śmieje, ale to jeden z tytułów, który powinno się znać — wyrobić sobie opinię i wtedy zakupić, jeśli podeszło, lub odpuścić. Wiecie, którą poszedłem drogą. To tyle na dzisiaj, miłego.

[MANGA PL] Muzeum. Seryjny morderca śmieje się w deszczu (TOM 1)

Ruszamy z najnowszym wpisem, moi drodzy, i tym razem już zgodnie z planem. Wchodzimy coraz mocniej w świąteczny klimat, a tymczasem jeszcze wam nie zrecenzowałem wszystkich tytułów, które mają status ASAP. Chociaż nie jest źle, bo jeszcze nie miały premierę kontynuacje, więc ciągle nie jest tragicznie. Niemniej trzeba działać. Nawiasem mówiąc, nic się nie zmieniło w kwestii możliwości składania próśb o recenzje, można słać i będę się starał jak najszybciej je realizować. Czas na standardowe elementy wstępu. Nippon Colombia z Japonii zapowiedziało wznowienia kultowych soundtracków na czarnych nośnikach, a są to: ONE PIECE We Are! / MUSIC (epka, 1 LP), Saint Seiya Saint Seiya Mythology – Soldier Dream – / Yume Tabibito (epka, 1 LP), Saint Seiya Pegasus Genso / Eien Blue (epka, 1 LP), Akuma-kun Akuma-kun / 12FRIENDS (epka, 1 LP), Symphonic Poem The Galaxy Express 999 (1LP), Symphonic Poem Sayonara Galaxy Express 999 – Andromeda Terminus – (2LP) i THE GALAXY RAILWAYS 999 Theme Song Insert Song Collection (1LP). Bardzo ładnie, a w szczególności myślę tutaj o Galaxy Express 999, bo to dla mnie ścieżka wręcz szczególna. Na koniec wiadomość tygodnia lub miesiąca, w przyszłym roku zaczyna się pierwszy tour Ado po świecie o nazwie „Wish”. Najbliżej nas jest w Düsseldorf, czyli na zachodzie Niemiec. No trochę jednak daleko, ale i tak rozmyślam. Chociaż spodziewam się, że bilety zejdą na pniu. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest pierwszy tom mangi Muzeum. Seryjny morderca śmieje się w deszczu od Ryosuke Tomoe z ostatniego „Jesiennego festiwalu mangowego Studia JG”. Już przy wpisie na jego temat wspominałem, że postaram się w miarę jakoś tam szybko zrecenzować zakupione tomiki. Dlatego należy dotrzymać tego słowa i będę robił, co mógł, by umieścić opinię od wszystkich zakupionych przed premierami kolejnych już części. Czy będę je recenzował regularnie? Chciałbym, ale wiadomo, jak u mnie z tym bywa. Zobaczymy. Tak, moi drodzy, pora na czwarty tytuł i dalej w powiększonym formacie. Kurcze, miałem nie wyliczać, ale jednak to zrobiłem. W każdym razie to kolejna zamknięta i stosunkowo niedługa pozycja z tego wydarzenia. Warto też dodać, że jest z pogranicza thrillera czy horroru, co raczej zdominowało tę odsłonę festiwalu. W sumie zazwyczaj się tego typu pozycje pojawiały w jego jesiennej wersji, bo też deszczowy i raczej mroczny z uwagi na długość dnia klimat temu sprzyja, ale tym razem jest ich naprawdę sporo. Fabuła tego thrillera, który przypomni najbardziej miłośnikowi kina część filmów takich jak Se7en czy seria SAW, prowadzi nas do towarzyszenia sierżantowi Hisashi Sawamurze w rozwiązaniu sprawy tajemniczego seryjnego mordercy, który kryje się za złowrogą żabią maską. Podążając za wskazówkami, jakie sam przestępca pozostawia swoim ofiarom (niektóre notatki, w których pojawia się tylko jedno zdanie, które zawsze zaczyna się od: „Skazany na…”), Sawamura będzie próbował wytropić osobę odpowiedzialną za brutalne zbrodnie, próbując jednocześnie odbudować ruiny, którymi stała się jego rodzina. Nie wchodząc w bardziej w szczegóły, aby nie psuć napięcia i zainteresowania, jakie generuje lektura, oto fabuła tej niezwykle wciągającej mangi autorstwa Tomoe Ryosuke, autora, która potrafi trzymać nas w napięciu aż do ostatniego kadru tego tomu, a szperając pobieżnie w sieci, nawet i do samego końca historii. Dodam tylko, że wraz z rozwojem sytuacji z jednej strony myślimy, że policja w miarę szybko złapie przestępcę odpowiedzialnego za zbrodnie, ale z drugiej jesteśmy przeświadczeni, że nie będzie to tak naprawdę aż tak proste, bo wszystko zdaje się być niezwykle dobrze rozplanowane i prowadzone według scenariusza ów zbrodniarza. Piekielna gra mordercy z policją jest dosyć znanym tematem w popkulturze, a tutaj również jest świetnie prowadzona. Na podstawie mangi powstał film live action w reżyserii Keishiego Ōtomo. Scenariusz napisali Ōtomo, Izumi Takahashi i Kiyomi Fujii, a muzykę skomponował Tarō Iwashiro. Produkcja została wydana w Japonii 12 listopada 2016 przez Warner Bros Pictures. Po zakończeniu czytania tej mangi warto będzie rzucić okiem. Ciekawostką pozostaje fakt, że wydawano ten tytuł czasem w innych krajach w edycji połączonej i twardej oprawie. Studio JG zrezygnowało z takiego kroku pewnie z uwagi na potencjalną cenę końcową, która by utrudniła próbę jej zakupu w ciemno. Wydanie wprowadzone na rynek jest fantastyczne. Należy podkreślić nie tylko wagę papieru, ale także większe wymiary stron, co ułatwia czytanie, gdyż jest to manga z dużą ilością tekstu (przynajmniej w pierwszym tomie) i zmieszczenie go w mniejszych kadrach byłoby nie lada wyzwaniem dla oczu. Z drugiej strony rysunek Tomoe Ryosuke i jego narracja są cudowne. Pod względem tłumaczenia czy redakcji tekstu nie mam zastrzeżeń. Wszystko się świetnie czyta bez zgrzytów. Czas na standardowy u mnie opis ze strony wydawcy:
W mieście zaczyna dochodzić do makabrycznych zbrodni. Sprawca za każdym razem znajduje inny, wyszukany sposób na pozbawienie swoich ofiar życia, zaś jedynymi wskazówkami, jakie po sobie zostawia, są upiorne wiadomości… Należący do zespołu dochodzeniowego Hisashi Sawamura ze wszystkich sił próbuje dociec, co łączy okrutne zabójstwa. Jednak gdy motywy sprawcy wychodzą na jaw, śledczy z przerażeniem odkrywa, że zagrożona jest jego własna rodzina. Czy Sawamura zdoła powstrzymać mordercę, zanim ten skrzywdzi jego bliskich?
Czas na opis wydania i dodatków, bo jest o czym opowiadać.

Specyfika wydania:
Liczba stron: 232
Format: A5 (14,8cm x 21cm)
Oprawa: miękka, obwoluta

Manga została wydana w formacie A5, czyli w znanym powiększonym formacie od tego wydawnictwa. Zarezerwowane jest często dla starszego odbiorcy, który w teorii dysponuje większą gotówką, więc ma go tym zachęcić (lub dla pozycji ogólnie ładnie narysowanych i pasujących do tego formatu). Kiedyś więcej wydawano w tym formacie, ale zaczyna się to zmieniać z uwagi na cenę papieru, a przynajmniej tak przekonuje nas wydawnictwo. Nabyłem tę pozycję podczas festiwalu, więc uzyskałem specjalną kartę (bardzo ładną i ze znaną grafiką). To jest jednak specjalny dodatek, bo oryginalnie dodawano grafikę/kartę. Miło, ale ta powtarzająca się wszędzie grafika jest nieco nużąca. Niemniej pewnie wydawca nie miał nic innego do sprezentowania, więc wybaczmy mu.

Podgląd na czarno-białe strony, czyli właściwa treść tomiku. Przejrzysty, czysty i szczegółowy – to dobre przymiotniki opisujące jego styl, który pomimo mrocznej historii nie gubi czytelnika, zakopując rysunki w litrach atramentu i bardzo wyraźnie pokazuje w każdym z nich, co dzieje się to bez potrzeby ciągłego powracania do obiektu (chociaż czasami tak się stanie, zwłaszcza jeśli nie jest zbyt spostrzegawczy), aby zrozumieć, co widzimy.

Wspomniany dodatek, czyli pocztówka.

Tylna jej część.

Czas na kartę festiwalową, a konkretnie jej graficzną odsłonę. To chyba najładniejsza grafika ze wszystkich kart dostępnych na tym festiwalu. Bardzo mi się podoba. Nawiasem mówiąc, te grafiki-karty są bardzo duże. Pamiętam, że mnie to zdziwiło, gdy pierwszy raz brałem udział i zrozumiałem, czemu je wszyscy tak poszukują. To jest coś, co skłania do sprawdzania mangi, a jak się wpadnie… No sami zresztą wiecie.

Tylna jej część, czyli przede wszystkim numerek seryjny.
Podsumowanie: Niedawno rozwiedziony detektyw Hisashi Sawamura i jego mało doświadczony partner Jun’ichi Nishino poszukują seryjnego mordercy, który w masce żaby popełnia okrutne morderstwa. Gdy Sawamura jest coraz bliżej odnalezienia zabójcy, odkrywa, że jednym z celów może być jego własna rodzina. Wciągająca, stosunkowo niedługa, bo zamknięta w trzech tomach, historia przypominająca takie pozycje jak na przykład Siedem lub Prophecy czy Morderca w mojej głowie, jeśli szukamy w mangach. Ze swojej strony polecam dać szansę, bo to kawał świetnego komiksu. To tyle na dzisiaj, miłego.

[ANIME BD] After The Rain

Ruszamy z najnowszym wpisem, moi drodzy. Mieliśmy tu malutką przerwę, która wynikała niejako z mojej niedyspozycji. Coś mnie zmogło przeziębienie lub któż to wie, co jeszcze innego. W każdym razie wracam pełen zapału i z recenzjami, które trzeba tutaj powrzucać. Zaległości mamy, ale dla odrobiny optymizmu dodam, że fotki gotowe są, urlop zaczyna się za dwa tygodnie, więc tutaj podziałamy, a przynajmniej taki jest plan. W najbliższej przyszłości parę recenzji i odwleczone podsumowanie sezonu letniego. Czas na stałe elementy. Zaczęły do mnie spływać paczki w stopniu znacznym. Dotarło parę fajnych rzeczy, a dwie inne, mocno opóźnione paczki w końcu są w drodze. Jedna jest nawet w kraju, więc dzieje się. Przy dobrych wiatrach podsumowanie będzie z przytupem i to mocnym. Jeśli nie, to coś nam zostanie na styczeń. Swoją drogą zmienił się obrazek na głównej z wiadomych powodów. Lecimy z zapowiedziami. Kotori ogłosiło wydanie mangi „Genderless Danshi ni Aisareteimasu” autorstwa Tamekou. Cytując wydawcę: Meguru Souma to uroczy chłopak o androgynicznej urodzie, dzięki której zdobywa coraz większą popularność w mediach społecznościowych. Pasjonuje się modą i niezależnie od okoliczności bardzo dba o idealny strój, makijaż oraz manicure. Od lat jest w związku z Wako Machidą, dość przeciętną dziewczyną pracującą w wydawnictwie. Nie wydają się standardową parą? A kto by się tym przejmował! W końcu Meguru stara się świetnie wyglądać głównie dla Wako, a dla niej to właśnie Souma jest najwspanialszym człowiekiem na świecie. Szczerze powiedziawszy, nie brzmi to jakoś bardzo mocno obiecująco, ale Kotori od dawna mnie nie zawiodło, więc zbadam temat. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest seria After The Rain (lub „Koi wa Ameagari no You ni”, jeśli ktoś tak woli) w edycji standardowej na nośniku Blu-ray od Sentai. Tak, moi drodzy, jakiś czas temu wspomniałem, że mam plan porobienia recenzji adaptacji tytułów znanych w naszym kraju, które mam w kolekcji, więc realizujemy to postanowienie. Dzisiaj skupimy się na animowanej wersji mangi Jun Mayuzuki, która polscy fani znają pod tytułem „Po deszczu” od Studia JG. To bardzo dobry tytuł, niezależnie, na jakim medium się skupimy, ale warto by było się zastanowić na pewnymi aspektami. Po które z nich lepiej sięgnąć? Oczywiście pomijamy fanów mang jako takich, którzy odrzucają w stopniu znacznym animacje i odwrotnie. Postarajmy się dodatkowo nie faworyzować tego, co było pierwsze. Teraz już na wstępie wygrywa pierwowzór, bo ma więcej materiału. Nie myślę tutaj nawet o jakiś dodatkowych kadrach, ale fakcie ukończonego tworu. Animacja jest przerwana — w dobrym momencie, składa ładnie wątki, ale jednak nie ma konkluzji, rozwinięcia, które nam umyka itd. Jednak i tak warto po nią sięgnąć i nie będzie to czas stracony. Samo śledzenie bohaterów w ruchu i kolorze daje masę frajdy. Dobra, zaraz sobie opiszemy tę produkcję i tutaj już opis skierujemy do wszystkich — nie tylko do tych, co znają pierwowzorze. Zaczynamy. Czasami niefortunne zdarzenie potrafi przekreślić wszystko, a Akira Tachibana przekonała się o tym bardzo dobitnie. Wypadek na bieżni i odniesiona kontuzja uniemożliwiły jej dalsze występy, tym samym przekreślając doskonale zapowiadającą się karierę sprinterki. Pozbawiona możliwości biegania Akira decyduje się podjąć pracę dorywczą w niewielkiej restauracji rodzinnej. Wydaje się, że szczęście w końcu się do niej uśmiecha, dziewczyna bowiem po raz pierwszy się zakochuje. Problem polega na tym, że jej wybrankiem jest czterdziestopięcioletni menadżer placówki, na dodatek rozwodnik z synem. Czy ta miłość ma jakiekolwiek szanse, by rozkwitnąć? Szczerze powiedziawszy, gdybym przeczytał powyższy wstęp do fabuły serii, nie byłabym ani trochę przekonany do seansu. Podjęta tu tematyka potrzebuje solidnej podbudowy psychologicznej w przypadku bohaterów, a to naprawdę trudno osiągnąć w zaledwie dwunastu odcinkach. Powiedzmy sobie też szczerze – anime i kontrowersyjne tematy z reguły nie wróżą wiele dobrego. Jasne, zdarzają się wyjątki i nic nie stoi na przeszkodzie, by ten był jednym z nich, ale zdrowa dawka podejrzliwości jeszcze nikomu nie zaszkodziła. To co? Może jednak chcecie poczytać jeszcze trochę na temat fabuły tej serii, zanim postanowicie uciec z krzykiem? Akira stara się jak może, by zwrócić na siebie uwagę Masamiego, ale ten ma mieszane uczucia w kwestii tego, że nastoletnia dziewczyna wyznaje mu miłość. Nie wie tylko, jak to przekazać tak, by jej nie zranić. Z czasem bliskość nastolatki zaczyna mu uświadamiać rzeczy, o których myślał, że są już dawno pogrzebane w przeszłości. W końcu kiedyś także i on miał marzenia i ze wszystkich sił starał się je urzeczywistnić. Można najwyższa pora spróbować ponownie? Także dla Akiry ta nowa, dość nietypowa znajomość staje się bodźcem do ponownego przemyślenia pewnych kwestii. Wśród nich poczesne miejsce zajmuje oczywiście możliwość powrotu do biegania. Jej odejście z klubu stało się przyczyną konfliktu z najbliższą przyjaciółką, Haruką Kyan. Do tej pory dziewczyny były nierozłączne, dzieliły przecież wspólną pasję. Czy są w stanie wrócić jeszcze do tamtych czasów, nawet jeśli zajmować je będą całkowicie różne sprawy? A może jednak, jak chce Haruka, Akira powinna z powrotem zacząć trenować? Brzmi troszkę lepiej? Zapewniam, że to, co ujrzycie na ekranie, prezentuje się znacznie ciekawiej, niżby to wynikało z samego opisu. Serię cechuje powolne tempo akcji, a także nastrojowy klimat. Najważniejsze są tu emocje towarzyszące bohaterom, a także przemiana, jaka w obojgu zachodzi. Choć przez większość czasu obserwujemy pogłębiającą się więź między Akirą a Masamim, trudno mi jednoznacznie uznać to anime za pełnoprawny romans. A już na pewno nie jest to naiwne „romansidło” o wyidealizowanej miłości zdolnej pokonać wszelkie przeszkody. Autorka historii z dystansem podchodzi do podjętego przez siebie tematu i co najważniejsze – prezentuje go w bardzo realistycznej, dojrzałej odsłonie. Nie ma tu niepotrzebnych, na siłę wprowadzonych nieporozumień ani wydumanych dramatów, choć co prawda jeden z wątków pobocznych można było sobie darować, zwłaszcza że potem zostawiono go bez rozwiązania. Nawiasem mówiąc, nadal nie wiem, co próbowano za jego pomocą osiągnąć. Jak na dobrą obyczajówkę przystało, sporo miejsca poświęca się na rozbudowanie kreacji bohaterów, choć w tym przypadku dotyczy to tylko głównej dwójki, bowiem o reszcie nie dowiadujemy się zbyt wiele. Zresztą jednym z najważniejszych zarzutów, jakie mam wobec tego tytułu, jest marginalne potraktowanie niemal wszystkich postaci drugoplanowych. Jedynie wątek Haruki zostaje porządnie rozwinięty, ale i to tylko dlatego, że wiąże się w znacznej mierze z główną osią fabularną. Chyba najbardziej cierpi na tym postać Ryousuke Kase, kucharza zatrudnionego w Garden Cafe. Przez zbieg okoliczności poznaje on tajemnicę Akiry i postanawia bezczelnie tę wiedzę wykorzystać. Zmusza dziewczynę do pójścia z nim na randkę, nawet kradnie jej pocałunek, a potem… właściwie nic się nie dzieje. Mamy więc sceny, które kreują go na osobę antypatyczną, lecz nic konkretnego z tego nie wynika, a potem chłopak nie dostaje czasu, by jakoś poprawić swój wizerunek w oczach widzów. Reszta postaci, w tym zakochany w Akirze Takashi Yoshizawa, pełen energii chłopak z jej szkoły, pełni najczęściej rolę komediowego tła. Rozumiem, że trzon tej historii stanowić ma właśnie relacja między Akirą a Masamim, nie zmienia to wszakże faktu, że czuć spory niedosyt, bo otaczający ich ludzie wychodzą przez to trochę jak puste marionetki bez charakteru. Przyjrzyjmy się zatem, czy warto było dokonać takiego poświęcenia. Akira to niewątpliwie nietypowa postać kobieca. Spokojna i zdystansowana, sprawia wrażenie dojrzalszej niż jej rówieśnicy. W końcu gdy koleżanki z klasy zachwycają się kapitanem szkolnej drużyny piłkarskiej, ona wzdycha do dojrzałego mężczyzny. Zamiast tracić czas na bzdury, po lekcjach udaje się do pracy w małej restauracji, do tego wszystkiego świetnie dogaduje się z dziećmi i potrafi nieźle gotować. Gdzież w tym wszystkim miejsce na interesującą kreację, zapytacie? Ano tak się składa, że mimo tych wszystkich z pozoru bardzo dojrzałych cech, Akira wyraźnie jest wciąż tylko nastolatką. Lubi się stroić, wierzy w „talizmany miłosne”, nie potrafi w pełni kontrolować emocji i nierzadko popełnia z tego powodu różne głupoty. To postać pełna sprzeczności, odmalowana niezwykle żywo i naturalnie. Z drugiej strony mamy Masamiego – dojrzałego mężczyznę „po przejściach”, pozbawionego złudzeń, że jego nudne, szare życie może jeszcze ulec zmianie. Porzucony przez żonę, pogardzany przez swoich pracowników, żyje praktycznie z dnia na dzień, nie myśląc o przyszłości. Wydaje się takim nieco niemądrym, wiecznie uśmiechniętym „szarym człowieczkiem”, który poza pracą nie ma w życiu niczego, a i w niej niezbyt wiele do tej pory osiągnął. Zresztą taką postawę przyjmuje wobec wszystkich naokoło, starając się nie mieszać obowiązków zawodowych z prywatnymi sprawami, przez co coraz bardziej izoluje się od innych ludzi. Nie jest szczególnie przystojny, wydaje się więc niemożliwe, by zakochała się w nim śliczna nastolatka, stąd też on sam nie bardzo chce uwierzyć w wyznanie Akiry. Jej zainteresowanie sprawia wszakże, że Masami powoli nabiera większej pewności siebie i zaczyna wierzyć, że może jeszcze nie wszystko jest stracone i nawet w tym wieku można żądać od życia czegoś więcej niż tylko spokojnej egzystencji. Jak już wspomniałem wcześniej, oboje bohaterów z biegiem serii przechodzi powolną przemianę. Nie tylko dowiadują się nowych rzeczy o sobie nawzajem, uczą się także – a może przede wszystkim – od nowa poznawać siebie samych. Dla Akiry jest to ważne również ze względu na przyjaźń z Haruką, która zostaje wystawiona na ciężką próbę. Przyjaciółka nie może jej wybaczyć tego, że tak po prostu zrezygnowała z biegania, mimo że to przecież Akira zaraziła ją tą pasją w dzieciństwie. Specjalnie poszły do tego samego liceum, by znowu być razem, a teraz nagle ich ścieżki się rozchodzą i to przez, wydawałoby się, błahostkę. Z początku ten wątek wydawał mi się naciągany, nie mogłem zrozumieć, dlaczego Akira w sumie dość chłodno traktuje Harukę, choć w różnych retrospekcjach widać, że świetnie się dogadywały. Na szczęście i z tego udało się autorce zgrabnie wybrnąć, ponieważ w odpowiednim miejscu zamknęła ten rozdział historii. Nie da się tego samego powiedzieć o głównej osi fabularnej, która zostaje urwana praktycznie w połowie. Jakiś tam finał co prawda dostajemy, lecz nie jest on satysfakcjonujący jak na tak emocjonalną opowieść. Historia nie urywa się może w tak paskudnie nieodpowiednim momencie, jak chociażby w Kuragehime, nie zmienia to wszakże faktu, że zakończenie jest otwarte i jeśli chcemy poznać ciąg dalszy, będziemy musieli prawdopodobnie sięgnąć do mangi.Czego by jednak o tej produkcji nie mówić, grafikę ma przepiękną. Sposób kadrowania, zastosowana kolorystyka i fantastyczna gra świateł – to wszystko tworzy niesamowity klimat, jakiego niewątpliwie seria tego typu bardzo potrzebuje. Duży nacisk położono na detale i to w nich najpełniej odbija się użyta tu „magia”. Krótkie ujęcie na krople deszczu spływające po szybie, muśnięcie ekranu spojrzeniem bohaterki, rzut oka na skłębione chmury na niebie – tak niewiele potrzeba, by wyrazić ogrom emocji towarzyszących konkretnej scenie. Również specyficzne projekty postaci doskonale z tym współgrają. Przywodzą one na myśl starsze tytuły, co zapewne przypadnie do gustu zwłaszcza fanom klimatów retro. Muszę też rzec słówko na temat ścieżki dźwiękowej, ta bowiem wyjątkowo zwróciła moją uwagę. Zarówno opening (śpiewany przez CHiCO with HoneyWorks), jak i ending (w wykonaniu Aimer) brzmią świetnie i ładnie komponują się z wymową serii. Natomiast jeśli chodzi o podkład wewnątrz odcinków, na szczególną pochwałę zasługują umiejętnie zastosowane… momenty ciszy. To niesamowite, ile można za ich pomocą wyrazić! A przecież twórcy mają jeszcze w swoim arsenale tak potężną broń, jak śpiew cykad, plusk spadających kropel deszczu, czy wreszcie klasyk, jakim jest głośne bicie serca. Przy tym wszystkim nawet nie trzeba wspominać o nastrojowych melodiach towarzyszących pozostałym scenom [tanuki.pl]. Tak to wygląda, moi drodzy. Ogólnie rzecz ujmując, produkcje tej podobne określane są przez zgryźliwych fanów jako „reklama mangi”, ponieważ urywają nam historie i „musimy” sięgnąć po pierwowzór, bo sprawdzić jej zakończenie. Teoretycznie tak jest, ale w przypadku tej i tak mamy w miarę zgrabnie domknięty watek i nie jest to część jakiejś naprawdę rozległej historii. Niemniej szkoda, że raczej nie zostanie dokończona. Na wstępie podałem, że opisuję wersję „standardową” i wszystko się niby zgadza, ale inna nie występuje. Pod względem jakości kodowania, tłumaczenia czy dźwięku, mamy tutaj standardowy poziom Sentai, czyli niezwykle satysfakcjonujący. Czas detale fizyczne, czyli fotki.

Specyfika wydania:
Języki: japoński, angielski
Dźwięk: DTS-HD Master Audio 2.0 (angielski i japoński)
Rozdzielczość: 1080p HD
Format obrazu: 1.78:1
Region: Geo-locked dla USA dla płyt.
Napisy: angielskie
Dyski: 2xBD
Lista odcinków z wydania:
1. The Sound of Rain
2. Rain Drops on Green Leaves
3. Raining Tears
4. Gentle Rain
5. The Scent of Rain
6. Fine Rain
7. Heavy Rain
8. Quiet Rain
9. Rain of Sorrow
10. Sudden Shower
11. Passing Shower
12. After the Rain

Mamy tutaj standardowe wydanie od Sentai, klasyczne wręcz, ponieważ najzwyklejszy BD-case z płytami. Jednak otrzymałem jeden niepozorny dodatek, który jest bardziej reklamą, ale i tak cieszy. W każdym razie BD-case z dwoma płytami.

Podgląd na płyty.

Wspomniany dodatek, czyli reklama mangi. Zawsze miało.
Podsumowanie: Na pierwszy rzut oka kontrowersyjny romans z dużą różnicą wieku między bohaterami. Po bliższym przyjrzeniu się – nastrojowe okruszki o dojrzewaniu i akceptacji siebie. A wszystko to podane w przepięknej oprawie graficznej! Adaptacja mangi „Po deszczu” znanej w naszym kraju dzięki wydawnictwu Studio JG. Świetnie zanimowana, wciągająca i satysfakcjonująca, a potem wracamy do pierwowzoru i dokończamy wątek. Ciągle możliwa do zakupu, do czego naprawdę zachęcam. To tyle na dzisiaj, miłego.

MIKOŁAJKI (2023)

Czas na kolejny wpis typowo eventowy, czy jak kto woli „zdarzeniowy”. Dzisiaj mamy Mikołajki, więc nie mogłem sobie odmówić. Tak, moi drodzy, nawet pomimo faktu, że ostatnio się nam trafiają takie nietypowe wpisy, ten musiał się zwyczajnie pojawić, ruszajmy więc. Standardowo w tego typu publikacjach, brak nowinek wszelkiego typu (wydawniczych czy typowo kolekcjonerskich).
Notkę encyklopedyczną pominiemy, bo była dwa lata temu. Dlatego właśnie przeskoczmy od razu do mięsa, czy tam czegoś sensownego. Standardowo w tego typu wpisach zagajam do animacji japońskiej lub mang (może do czegoś jeszcze powinienem zacząć?). Tak rozmyślałem, o czym tym razem napisać i wpadły mi do głowy właśnie komiksy. Wtem, nieoczekiwanie… Studio JG podało listę mang, od których można zacząć swoją przygodę z komiksem japońskich (rzecz jasna ze swojego portfolio i z naciskiem na nowsze tytuły), a było tam: „Haikyu!!”, „Znaki naszych uczuć”, „Black Clover”, „MASHLE”, „Jak leczyć magiczne stworzenia. Dziennik medycyny magicznej” czy „twoje imię.”. Czy lista jest sensowna? Zapewne, ale każdy by ułożył inną. Pojawiły się też inne zestawienia — chyba tymi postami chcą coś doradzić w sprawie prezentów. W każdym razie zacząłem potem szperać po sieci i szukać tytułów mangowych w klimacie świątecznym i się zdołowałem. Dlaczego? Natrafiłem na dwie lub trzy i większość tytułów była podobna, ale mało mi mówiły. Zobaczcie sami:
  1. Anastasia Club – Chiho Saitou
  2. The Magic of Christmas – Andrea Edwards
  3. Sugar Family – Akira Hagio
  4. Sweet Rein – Sakura Tsukuba
  5. Chocolate Christmas – Naoko Takeuchi
  6. Merry Unbalance Christmas – Yuu Tomofuji
  7. Tim Burton’s Nightmare Before Christmas – Jun Asuka
  8. Are <—- Nochi Kareshi – Yuki Shiraishi
  9. Glittering X-Mas Story – Mizuho Hidaka
  10. Almighty X 10 – Aqua Mizuto
Mikołajki to też prezenty. Sam je mam w każdym tygodniu, co zresztą obserwujecie. Jeśli natomiast chodzi o animacje japońskie w klimacie świątecznym… Mnie zawsze najbardziej kojarzył się z nimi Kanon (wersja z 2006 roku) oraz The Disappearance of Haruhi Suzumiya. To tyle na dzisiaj i udanego!

[UNBOXING] Paczki z listopada i zaległe, które w tym miesiącu dotarły

Czas na zapowiadany wpis dotyczący zakupów w miesiącu ubiegłym. Tak właściwie to są przesyłki, które w nim dotarły, jeśli chodzi o ścisłość. Jest to dosyć ważny fakt, bo bywają miesiące, gdy teoretycznie niewiele nabywam, a opisuję wam w takim miejscu dobra w ilości znacznej. Właśnie z tego to wynika. Tak chciałem jakoś tam zagaić, bo czasem mam problem z tym początkiem. Moi drodzy, w tym miesiącu zaczęło mi trochę napływać tych zaległych przedmiotów, ale najbardziej owocny zapowiada się kolejny, bo już na początku grudnia powinienem otrzymać ze trzy paczki. Wprawdzie zapowiada się, że mangowo nie będzie z takim przytupem jak w tym miesiącu, który zaraz wam opiszę, ale i tak coś tam się trafi. W każdym razie czas zaczyna opis przedostatniego zbioru przesyłek w tym roku. Od razu wspomnę, że pomijam tutaj zamówienie z „Festiwalu Mangowego Studia JG”, bo nie ma co dublować (to dodatkowo powiększa zbiór komiksowy z listopada). Zaczynajmy więc, bo nie ma co zwlekać.

Zaczynamy tradycyjnie, czyli od animacji japońskiej. Na początek ostatnia paczka od Right StufAnime. Mamy tutaj parę perełek, więc na jedną fotkę nie weszły wszystkie skarby. Na początek trylogia Kizumonogatari od Aniplexu, czyli Part 1 – Tekketsu, Part 2 – Nekketsu i Part 3 – Reiketsu. Reasumując, kolekcja Monogatari na chwilę obecną jest u mnie zamknięta. Udało mi się zebrać wszystkie części w przepięknych wydaniach od Aniplexu. Trwało to lat kilka, ale się udało. O czym jest Kizumonogatari? Zacznijmy od tego, że tak naprawdę to początek tego cyklu. W naszym życiu zdarzają się nieprzewidziane wydarzenia. Momenty, które rozbudzają nasze żądze. Koyomi Araragi w „przerwie wiosennej” między drugą a trzecią klasą liceum stał się ofiarą takiej żądzy. Zwykła wieczorna wyprawa do sklepu, która miała upuścić nieco emocji, zmienia jego życie oraz poglądy na świat. Poznaje on kobietę znajdującą się na granicy śmierci, która każe się nazywać Kiss-Shot-Acerola-Orion Heart-Under-Blade. Bohater podejmuje związaną z nią decyzję, która w skutkach nie do końca jest taka, jaka być powinna… Oto historia, którą opowie sam Araragi. Historia, która zmieniła jego życie. Wielokrotnie przesuwana przed laty premiera i ostatecznie zrealizowana w formie trzech filmów. Bardzo dobra rzecz ze świetnymi ścieżkami dźwiękowymi, które tutaj można posłuchać z płyt CD. Mam je w sumie również na płytach winylowych, ale tutaj są kompletne (na czarnym nośniku kilka utworów wyleciało), więc to też mnie niesamowicie cieszy. Nawiasem mówiąc, jakoś niedawno zapowiedziano wersję połączoną tych trzech filmów, edytowaną — i okrojoną. Znając Shaft, coś tam zmienią, ale jeszcze zobaczymy, jak to ostatecznie będzie wyglądać.

Kolejna fotka to dalsza część tej paczki. W końcu poddałem się i nie czekam na Anime Ltd, które przyznało, że nie wie, czy im się kiedykolwiek uda wydać tę kontynuację. Mowa tutaj o Sound Euphonium: 2 – Volume 1 i Volume 2 w wersji Limited Edition od Pony Canyon. Tak, kontynuacja perełki od Kyoto Animation. Po sukcesie w rundzie kwalifikacyjnej w regionalnym konkursie Kansai członkowie zespołu koncertowego Liceum Kitauji skupili się na kolejnym występie. Wykorzystując maksymalnie wakacyjną przerwę, zespół bierze udział w obozie, gdzie instruuje ich opiekun zespołu Noboru Taki i jego przyjaciele, którzy zarabiają na życie jako profesjonalni muzycy. Kumiko Oumae i jej przyjaciele są zdeterminowani, aby zdobyć złoto na konkursie Kansai, ale kłopoty pojawiają się, gdy niegdysiejsza członkini, wykazuje chęć powrotu do zespołu i przywołuje złe wspomnienia sprzed roku. Kumiko dowiaduje się także o zaskakującej przeszłości swojego nauczyciela i motywacji, która pcha go, aby prowadzić zespół do zwycięstwa. Niedawne zdobycie przywileju występu w Krajowych zawodach to dopiero początek ich historii. Nie chciałem brać tej wersji, bo na pewno Anime Ltd wykonałoby podobny box do tego od sezonu pierwszego, ale nie chciałem już zwlekać, bo widoczne na fotce wydanie ma już lat kilka i pojawiły się pogłoski o wygaszaniu licencji. Dalej mamy Arifureta: From Commonplace to Worlds Strongest – Season 2 – Limited Edtion od Funimation. Przeniesiony do innego świata i opuszczony przez dawnych przyjaciół, Hajime musiał podnieść się z dosłownego dna. To było w labiryncie, gdzie wzmocnił swoją słabą magię i znalazł kilka pięknych sojuszników. Teraz po uratowaniu swoich kolegów z klasy, wyrusza do Erisen, aby eskortować Myu i jej matkę. Hajime będzie walczyć i pokona każdego, kogo musi, aby znaleźć drogę do domu — nawet jeśli będzie to sam Bóg! Kupiłem, bo chciałem mieć i dlatego, że podobno się już wyprzedaje. Pamiętam, że z limitowaną wersją od pierwszego sezonu prawie wtopiłem i bym jej nie miał. Tutaj już jestem bezpieczny.

Czas na kolejną fotkę i dalej na animację japońską, ale już zupełnie inne zamówienie. Z grudnia tamtego roku, a konkretniej z wyprzedaży Anime Ltd. W końcu, po wielu przesunięciach daty premiery, otrzymałem Nadia: Secret of the Blue Water – Ultimate Edition z książką dużego formatu i serialem na nośnikach UHD i BD. Po wielu przebojach, które jeszcze się nie zakończyły, bo wydawca już zapowiedział wysyłanie poprawionej płyty Blu-ray, bo jednego odcinka nie można z poziomu menu w ogóle włączyć. Poważnie, moi drodzy. Wprawdzie nabywałem dla książki i płyt UHD, ale jednak trochę słabo to wyszło. Wydanie bardzo eleganckie, a książka przepełniona świetnym materiałem. Wersję UHD dopiero zacząłem analizować, ale na razie bym to ocenił jako — wygląda lepiej, jednak nie są to różnice, które „niedzielnego fana” wprawią w zachwyt. O czym to jest? Akcja toczy się w alternatywnej rzeczywistości w roku 1889. W Paryżu podczas Expo 14-letni Jean Roque Raltique, który jest pochodzącym z Hawru zapalonym wynalazcą, zakochuje się w przypadkowo spotkanej ciemnoskórej dziewczynie o imieniu Nadia, która pracuje jako akrobatka w cyrku. Nieznająca swojego pochodzenia Nadia jest właścicielką tajemniczego kryształu zwanego Błękitną Wodą, który skrywa w sobie ogromną moc. Z tego powodu Nadia i jej udomowione lwiątko King znajdują się na celowniku trójki złodziejaszków pragnących odebrać jej skarb. Nadia i Jean są zmuszeni uciekać przed nimi, w konsekwencji rozbijają się na wodach Atlantyku stworzonym przez Jeana samolotem. W splocie wydarzeń chłopak i dziewczyna trafiają na pokład zaawansowanej technologicznie łodzi podwodnej Nautilus, dowodzonej przez tajemniczego kapitana Nemo. Załoga Nautilusa walczy z armią Neo-Atlantydy, na której czele stoi żądny władzy nad światem tyran zwany Gargulcem, który chce w tym celu posiąść Błękitną Wodę. Jean i Nadia trafiają opanowaną przez Gargulca wyspę, skąd udaje im się uratować małą dziewczynkę o imieniu Marie. Po pomocy udzielonej przez trójkę złodziei i uratowaniu grupy przez Nautilusa bohaterowie decydują się dołączyć do jego załogi, gdzie przeżywają wiele przygód walcząc z Neo-Atlantydą oraz ostatecznie dowiadują się o tajemnicy Błękitnej Wody. Na jaw wychodzą również stosunki między Nadią a kapitanem Nemo. Kapitalna seria, którą gorąco polecam wszystkim. Jedna z moich ulubionych.

Czas na ostatnią fotkę z animacją japońską, czyli Black Lagoon: The Complete Series – Collector’s Edition od Anime Ltd. Tak, moi drodzy, w końcu mi się udało nadgonić ten tytuł w tej wersji i zrobiłem to w ostatniej chwili. Jestem wielkim fanem tej historii grupy przemytników, zabójców czy jak to nazwać. Miałem wydanie limitowane od Funimation, ale chciałem też mieć tę wersję, bo wygląda cudnie, ma zupełnie inną książeczkę itd. W końcu dopiąłem swego i bardzo mnie to cieszy. Tytułowe Black Lagoon to nazwa grupy podejmującej się zadań z pogranicza prawa. Poznajemy ich w trakcie wykonywania pewnego zlecenia, wskutek którego dołącza do nich jeden z bohaterów. Ta grupa to coś więcej niż zwykli przemytnicy, czy zbiry do wynajęcia. Ich działania nie zawsze zgodne z prawem, często narażające ich na ryzyko śmierci, niekoniecznie prowadzą jedynie do zysku za wszelką cenę. Wielkie spluwy, pełno akcji, wybuchy i pościgi, jeżeli lubicie hollywoodzkie kino sensacyjne, jest to zdecydowanie tytuł dla was. Polscy fani go i tak znają dzięki Waneko, które wydało u nas mangę, czyli pierwowzór. Obok leży na fotce katalog od Anime Ltd, który uzyskałem w ramach swojego „unlimited” – gorąco polecam sobie to wykupić. Fanie mieć rabat na każde zamówienie, nieprawdaż?

Czas na zmianę medium, czyli muzyka. Zdobyłem po jakiejś nieco śmiesznej cenie album Shiro Sagisu o tytule SSSS.Dynazenon: Original Soundtrack w wersji Limited Edition prosto z Japonii. Sklep w europie miał jakąś kopię i sprzedawał ją o… 70% taniej. Tak, to nie żart. Album jest świetnie wydany — twarda i ładna okładka, kolorowe nośniki i świetne tłoczenie. Muzycznie niezwykle dobrze z powracającym motywem w różnych stylach, budując coś na miarę „concept albumu”, naprawdę polecam.

Czas na zmianę medium, czyli mangi. Tym razem będzie trochę to przemieszane, bo robiłem fotki partiami. Teoretycznie dzięki temu miałem się nie pogubić, ale nie wyszło to tak dobrze, jak początkowo planowałem, ale z drugiej strony — udało się ze światłem. Zaczynamy od J.P.Fantastica i ich premierowych pozycji, które zdobyłem. Na pierwszy ogień idzie zupełna nowość, czyli Hajime Isayama i Atak Tytanów — Lost Girls w twardej oprawie. Wydawca postanowił pójść za ciosem (i spełnić marzenia fanów), wydając w końcu poboczne historie z tego szalenie popularnego uniwersum. Na jej fabułę składają się dwa (w sumie to trzy, ale ten ostatni jest nieco znany), oryginalne wątki skupiające się na postaciach Mikasy Ackermann oraz Annie Leonhart. Wydawca też potwierdził, że planuje wydać oryginalną serię w twardej oprawie po wydaniu wszystkich historii pobocznych, które planuje. Po obliczeniach wychodzą prawie trzy lata. Niemniej, warto było wziąć pod uwagę ten fakt podczas zakupu. Dalej mamy Kentaro Miura i Berserk z tomem czterdziestym, czyli mamy już prawie cały dorobek autora związany z tym tytułem. Wydawca jakoś międzysłowiami wspomniał, że będzie dalsza część też wydawał, co spotkało się z entuzjazmem. Na koniec tej fotki Eiichiro Oda, czyli One Piece z tomem osiemdziesiątym piątym. Tak, już oficjalnie zbieram.

Kolejna fotka to dalsze twarde oprawy od J.P.Fantastica. W tym miesiącu było ich zdecydowanie dużo, a wynikało to z dostarczenia nadmiarowych dwóch, które były opóźnione. Na początek najbardziej obszerny z trzech, a więc Tsukasa Hojo i City Hunter z tomikiem szóstym. Wiecie, że ten kolos ma tyle samo stron co zapowiadane na luty Claymore, a cenowo wypada zdecydowanie lepiej? Tak, ale tutaj cena była ustalana zdecydowanie dawniej, więc wydawca po prostu jej nie aktualizuje, co się zdecydowanie ceni. W każdym razie jak zwykle super. Dalej mamy Shūichi Shigeno, czyli Initial D z tomikiem czwartym. Też jest to grubasek, ale nie aż takiego kalibru. Wyścigi, adrenalina, to lubimy. Na koniec Rumiko Takahashi i InuYasha z tomem jedenastym, czyli dalszy etap przygód pół demona i dziewczyny, która jest wcieleniem lub daleką krewną kapłanki walczącej z człowiekiem-wilkiem i jego dawną miłością.

Kolejna fotka to dalej J.P.Fantastica i twarde oprawy. Na początek opóźnione dzieło Hirohiko Araki, czyli JOJO’s Bizarre Adventure – part III z ostatnim tomikiem. Chodzi oczywiście o ten „arc”, bo kolejny debiutuje w styczniu przyszłego roku. Tak, oficjalnie będzie ten czarty. Kogoś to w ogóle dziwi? Jeśli dobrze pamiętam, manga ta sprzedaje się bardzo dobrze, co mnie w ogóle nie wprawia w zdumienie. Dalej mamy Akirę Toriyamę, czyli Dragon Ball – Full Color: Saga 3 z tomikiem drugim. To już „Z” od jakiegoś czasu i z dodatkiem w postaci pocztówki. Nie wiem, czy pamiętacie, ale cały oryginalny Dragon Ball był bez dodatków, mimo że były planowane. W każdym razie czyta się to świetnie. Dalej mamy już coś od Studia JG. Zaczynamy od Asuka Konishi, czyli Niech śmierć nas rozdzieli z tomikiem trzecim. Dalszy ciąg nieco porąbanego romansu, gdzie chłopak i dziewczyna reprezentują sojusz dwóch rodów jakuzy.

Kolejną fotkę otwiera twarda oprawa dalej od Studia JG. Mowa tutaj o Natsu Hyuuga, czyli Zapiski zielarki z tomikiem dziewiątym. Seria jest znana z bieżącego sezonu i spotkała się z wielkim uznaniem, co mnie w ogóle nie dziwi. Od samego początku polubiłem tę serię, a początkowo nie byłem pewien, czy ją kupować. Cóż to byłby za błąd, bo bym stracił śliczną kartę festiwalową. W każdym razie dalej świetnie się to czyta. Potem mamy Naoya Matsumoto, czyli Kaiju No.8 z tomikiem… ósmym. Tak, w końcu pasuje. Sam tomik bardziej skupia się na treningach lub tematach nieco z przeszłości. Czyta się to niezwykle szybko, jak zawsze, a potem to oczekiwanie na dalszą część… Ostatnia manga na tej fotce to Nanashi, czyli Nie drocz się ze mną, Nagatoro! z tomikiem jedenastym. Zaczyna nam kiełkować romans w stopniu znacznym, ale zanim to dostrzeżecie, trochę tematów sportowych, co nawet widać po dodatku.

Kolejna fotka to dalej Studio JG. Na początek coś nieoczekiwanego, czyli Nagabe i Dziewczynka w Krainie Przeklętych z tomikiem piątym nabytym za punkty. Tak, jeszcze kilka i będę miał komplet po latach. Tylko się zastanawiam nad albumem jeszcze… Dalej mamy Akiko Higashimura, czyli Tokijskie singielki i ich tęgie rozkminy z tomikiem szóstym. Dalszy ciąg poszukiwania miłości, walki z rozsądkiem, marzeniami, czyli ta wspaniała słodko-gorzka komedia, która niezwykle trafnie ukazuje pewne sprawy. Polecam.

Kolejna fotka to dalej Studio JG. Na początek Fe, czyli Love of Kill z tomikiem szóstym. Ależ ta manga jest ładnie rysowana. Nietypowego duetu płatnego zabójcy z młodą łowczynią głów ciąg dalszy. Dalej mamy Haruichi Furudate, czyli Haikyu!! z tomem ósmym. Czy bohaterowie pomimo porażki wstaną i zaczną przygotowywać się z takim samym zapałem do kolejnego turnieju? Na koniec tej fotki Nakaba Suzuki, czyli Seven Deadly Sins z tomem dwudziestym piątym… Właśnie zdałem sobie sprawę, że to był ostatni z mojego zbiorczego pre-orderu. Chyba powinienem kolejny tego typu złożyć, nieprawdaż?

Lecimy dalej ze Studiem JG. Na początek bardzo przeze mnie lubiana seria od Kotoyama, czyli Zew nocy z tomem szóstym. Dalsze losy bohaterów i roków życia nocą. Wprawdzie brakuje muzyki z adaptacji, ale można przecież sobie słuchać na słuchawkach podczas czytania. Dalej mamy Kenji Inoue, czyli Grand Blue z tomem siedemnastym pikantnej i niesamowicie popularnej komedii. Na koniec fotki NAOE, czyli Tokyo Aliens z tomem trzecim. Sho Tenkubashi przyjął na siebie cios wymierzony w Akirę i ochranianą przez nich kosmitkę. Roztrzęsiony Gunji zbiera się w sobie, by odeprzeć wrogi atak, ale brak mu doświadczenia i wkrótce staje w obliczu pewnej śmierci. Jednak wtedy jego oczom ukazuje się niewyobrażalny widok… Na światło dzienne zaczyna wychodzić tajemnica Tenkubashiego oraz zagadka przekraczająca czas i przestrzeń!

Kolejna fotka to dalej Studio JG. Na początek Iro Aida, czyli Hanako, duch ze szkolnej toalety z tomem szesnastym. Ofiara kapłanki sprawiła, że więź między światem ludzi i duchów zostaje zerwana. Nene i Ko próbują znaleźć jakiś sposób, by przedostać się na granicę wymiarów – a wtedy trafiają w okolicę niesławnego Czerwonego Domu. Słysząc płacz dziecka, decydują się zaryzykować, że spadnie na nich mordercza klątwa, i wchodzą do budynku. A tam spotykają chłopca do złudzenia przypominającego Hanako. Przed Wami tom szesnasty historii o szkolnych duchach i tajemnicach skrywanych przez Czerwony Dom! Dalej mamy Mizuho Kusanagi, czyli Yona w blasku świtu z tomem dwudziestym czawartym. Żeby zapobiec konfliktowi między Koką a Xing, Yona zwraca się do herszta informatorów z Kuto, Ogiego, i prosi go o przekazanie wiadomości Su-wonowi. Tymczasem uwięzieni w lochu smoczy wojownicy powoli dochodzą do siebie dzięki pomocy Mizariego, który wydaje się głęboko zafascynowany ich boską mocą. Jeśli jednak wybuchnie wojna, Yun i pozostali niechybnie zostaną straceni. Czy Yona zdąży powstrzymać najgorsze?! NA koniec tej fotki Yuuki Tabata, czyli Black Clover z tomem trzecim. Mars, potężny mag z wrogiego Królestwa Karo, bez problemu pokonał Yuno, a teraz przyparł do muru Astę! Czy chłopak wyjdzie cało z tej zażartej walki? I czy nasi bohaterowie wreszcie wydostaną się z lochu?

Czas na ostatnią fotkę z mangami Studia JG. Na początek Hiroyuki Takei, czyli Shaman King z tomem trzynastym. Po dotarciu do wioski Paczów oczom Yo i spółki ukazuje się Wielki Duch – źródło wszystkich zjaw na tej planecie. Szamani rozpoczynają przygotowania do kolejnego etapu Turnieju. Warunkiem, by przejść dalej, jest stworzenie trójosobowych drużyn. Jak Yo poradzi sobie z brakiem Lyserga? Dalej mamy nowość, ponieważ jest to seria, której kiedyś miałem dwa tomiki, sprzedałem je, ale postanowiłem powrócić, gdy znowu zapragnąłem poczytać tę mangę. Mowa tutaj o Hiro Mashima, czyli Fairy tail z tomem czterdziestym drugim. Natsu i jego kamraci ledwo ukończyli swoją misję w Wiosce Słońca, gdy światem magicznym wstrząsnęły straszliwe wieści… W siedzibie głównej Rady Magii doszło do potężnych wybuchów, w których życie stracili niemal wszyscy jej członkowie. Za zamach odpowiada mroczna gildia Tartaros. Cudem ocalały Dranbolt szuka informacji na temat sprawców i staje oko w oko z uwięzionym Cobrą, magiem Oración Seis. Młody radny musi zmierzyć się z przerażającą prawdą… Członkowie Tartaros są demonami Zerefa! Światu grozi niebezpieczeństwo, o jakim nikt jeszcze nie słyszał! Dalej mamy już wydawnictwo Dango i Norio Sakurai, czyli Czarne chmury w moim sercu z tomem drugim. Kyotaro Ichikawa przeżywa młodzieńczy kryzys i fantazjuje o morderstwie Anny Yamady, klasowej gwiazdy. Podążając za swoim zabójczym instynktem, zaczyna ją uważnie obserwować – okazuje się, że Anna wcale nie jest taka, jak ją sobie wyobrażał… Kyotaro pierwszy raz w życiu się zauroczył… Przed wami wesoła komedia o relacji chłopaka i dziewczyny o charakterach różnych jak Yin i Yang!

Ostatnia fotka należy do wydawnictwa Kotori i dotarła w ostatniej chwili, ale i tak zawiera kapitalne wręcz rzeczy. Na początek Ai Yazawa i Nana z tomem trzecim w twardej oprawie z kalendarzem na biurko na rok 2024. No zrobili mi dzień tym dodatkiem. Jest wspaniały, no prawie przebił tę torbę materiałową dodawaną do tomu pierwszego, jestem wzruszony. Wszystko zaczyna się powoli układać. Po utracie pierwszej pracy Hachi zostaje zatrudniona w wydawnictwie i w optymistycznym nastroju rozpoczyna nowy etap życia. Niestety dobra passa nie trwa zbyt długo, bo jak grom z jasnego nieba spada na nią wieść, że Shouji ma romans. Jedynym pocieszeniem jest obecność Nany oraz… dwa bilety na długo wyczekiwany koncert Trapnest. Hachi, świadoma, co łączyło współlokatorkę z gitarzystą tego zespołu, postanawia zabrać ją ze sobą. Dalej mamy duet Yanagino Kanata, Okuhashi Mutsumi, czyli Paladyn z ziem dalekich z tomem piątym. Są rzeczy, których bogowie chcą dokonać naszymi rękami. Na krańcu południowego kontynentu, spustoszonego dwieście lat wcześniej przez demony, leży White Sails, przyczółek ponownej ekspansji rodzaju ludzkiego i zarazem cel podróży Willa. Krótko po przybyciu na miejsce chłopak zabija atakującą miasto wiwernę, co otwiera mu drzwi do pałacu tutejszego władcy. Niestety książę Ethelbald nie jest skłonny wspomóc go w walce z demonami zasiedlającymi Las Bestii, więc Will odchodzi z niczym. Nie zamierza się jednak poddawać. Sam zbiera drużynę i prosi o zgodę na zorganizowanie wyprawy. Lecz książę przedstawia mu zaskakującą propozycję… Na koniec Makoto Ojiro, czyli Bezsenność po szkole z tomem czwartym. Dwie bratnie dusze połączone ze sobą poprzez radio. Choć kółko astronomiczne liceum Kuyou na powrót się reaktywowało, jego los nadal jest niepewny. Aby działalność została oficjalnie uznana, Ganta i Isaki organizują spotkanie astronomiczne, podczas którego goście będą mogli podziwiać deszcz meteorytów. Przygotowania idą pełną parą i kiedy już wszystko jest dopięte na ostatni guzik, nad szkołą zbierają się czarne chmury…
To by było na tyle, moi drodzy. Koniec bomba, a kto do tego momentu nie doczytał, ten trąba. Ponownie mieliśmy całkiem zróżnicowany miesiąc pod względem skarbów do opisania. Zapowiadałem, że listopad będzie obfity i można powiedzieć, że spełniłem obietnicę. Wprawdzie z animacją japońską nie dopisało aż tak mocno, jak tego oczekiwałem, ale i tak trochę obrodziło. Mangowo zdecydowanie było z większym przytupem, a gdybym podliczył do tego festiwal mangowy, to już w ogóle mogłaby rozboleć głowa. W każdym razie jeszcze jeden tego typu wpis się pojawi w tym roku i tam będzie sporo animacji japońskiej, bo duża część może wpaść już w tym tygodniu. Ale to już dalsze i odleglejsze tematy. Tymczasem udaję się na spoczynek. Udanego i do następnego.

[MANGA PL] Hiraeth. Na spotkanie śmierci (TOM 1)

Czas na najnowszy wpis, który ląduje zgodnie z zapowiedziami. Rozpoczął się grudzień, czyli święta mamy już za trzy tygodnie. Zaczyna się czas promocji, opóźnień w wysyłkach i wypoczynku. Sam czekam na paczuszek kilka oraz wysyłkę jednej ciągle procedowanej. Pewną z moich paczuszek obsługuje FedEX i ku mojemu zaskoczeniu, poinformowali mnie, że będę musiał opłacić przesyłkę przy odbiorze. Trochę jestem zdziwiony, bo zwykle robiłem to jakiś czas po odebraniu, ale dzięki temu rozwiązaniu nie będę musiał opłacać ich ubezpieczenia od kwoty należnej. Przynajmniej tak rozumiem ten ich regulamin, ale nigdy nie wiadomo, bo to najgorsza firma wysyłkowa, jeśli chodzi o odprawę celną. Jednak czasem nie mamy wyboru. Czas na zapowiedzi. Discotec wyda: Magical Girl Lyrical Nanoha – Season 1 (BD), Urusei Yatsura – TV Series Part 4 (BD), Tachigui: The Amazing Lives of the Fast Food Grifters (BD, live action), Kurokami The Animation – Complete Series (BD), Lupin the 3rd – Sweet Lost Night (BD), Lovely Complex – The Animated TV Series (BD) i Fatal Frame – Live Action Movie (BD). Jak zwykle mamy tutaj parę perełek. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest pierwszy tom mangi Hiraeth. Na spotkanie śmierci od Yuki Kamatani z ostatniego „Jesiennego festiwalu mangowego Studia JG”. Już przy wpisie na jego temat wspominałem, że postaram się w miarę jakoś tam szybko zrecenzować zakupione tomiki. Dlatego należy dotrzymać tego słowa i będę robił, co mógł, by umieścić opinię od wszystkich zakupionych przed premierami kolejnych już części. Czy będę je recenzował regularnie? Chciałbym, ale wiadomo, jak u mnie z tym bywa. Zobaczymy. Tak, moi drodzy, czas na trzeci tytuł, który również mocno czekałem, by końcowo się okazał nawet lepszy, niż sobie tego życzyłem. Japoński folklor zwykle odgrywa ważną rolę w wielu mangach i oprócz tego, że służy do poznawania japońskiego kraju, jest niewyczerpanym źródłem tematów i istot do stworzenia dobrej historii fantasy, ze wspaniałymi niespodziankami, które trzymają w napięciu i skłaniają do refleksji. Tak jest w przypadku dzisiejszego gościa honorowego. Najnowsza manga dostępna w naszym kraju od Yuhki Kamatani, oprócz pięknej okładki, ma już tytuł, który już sam w sobie jest atrakcyjny. A kiedy zaczniecie czytać pierwszy tom, historia nie pozostanie daleko w tyle. Na jej łamach towarzyszymy nastolatce w długiej podróży, w której musi w rozdzierający serce, ale i poruszający sposób zmierzyć się ze smutkiem, śmiercią i miłością. Po niespodziewanej stracie najlepszej przyjaciółki Mika nie może już znieść życia. Kiedy jednak biegnie, by rzucić się pod ciężarówkę w nadziei, że odnajdzie przyjaciółkę w Zaświatach, zostaje uratowana przez Hibino, mężczyznę, który nie jest w stanie umrzeć. Hibino towarzyszy bóstwo w przebraniu młodego mężczyzny i razem udają się do Yomi, krainy umarłych, gdzie mają nadzieję w końcu zginąć. Choć Mika na początku jest wściekła, że ​​została uratowana, dziewczyna w końcu ulega ciekawości i dołącza do osobliwej pary, której całą trójkę łączy wspólny cel: znalezienie zbawienia przez śmierć. Dla Miki jest to idealna okazja, aby ponownie spotkać się z Mitsuhą, jej przyjaciółką, kimś, kto wiele dla niej znaczył. Odkąd Mitsuha zmarła, istnieje w niej pustka, która uniemożliwia jej ponowne uśmiechnięcie się. Jednak podczas tej podróży, a już w pierwszym tomie, Mika spotyka wiele osób, które mogą zmienić jego wizję życia. Tak więc, gdy przewracamy kolejne strony, dręczy nas następujące pytanie: czy Mika będzie w stanie położyć kres temu smutnemu pragnieniu zniknięcia ze świata żywych? Tak rozpoczyna się podróż, która dla tej trójki będzie symbolizować znacznie więcej niż zwykły spacer do miejsca, którego nikt tak naprawdę nie widział. Bo to nie jest tylko historia młodej kobiety, która chce zakończyć swoje życie. Jest to historia trójki ludzi, którzy raz za razem zostali zranieni przez śmierć i zapomnienie. A gdy wspólnie wyruszą w tę przygodę, mogą znaleźć spokój, którego potrzebują, aby iść dalej. Już od pierwszych kadrów pierwszego tomu Yuhki Kamatani zachwyca charakterem fabuły, kontrastującym z lekkością tonu tworzonego przez estetykę i narrację. „Hiraeth” to walijskie określenie odnoszące się do bólu spowodowanego zarówno fizyczną, jak i prawdziwą nieobecnością, ale także bólu utraconego marzenia i tego, czego nigdy nie będzie. I jak już wspomniano w poprzedniej części, trzy przeciwne, a jednocześnie uzupełniające się postacie spotykają się w podróży, podczas której chcą znaleźć wytchnienie w śmierci. Temat nie jest ponury, ale rozjaśniony jest koncepcją niemal inicjacyjnej podróży, zabarwionej melancholią, ale przede wszystkim interakcjami, czasem humorystycznymi, pomiędzy trójką bohaterów. Podróżując w stronę Zaświatów, Mika, Hibino i bezimienne bóstwo odkryją się nawzajem w tym eposie, którego pierwszy tom znakomicie ustanawia różne tony, odkrywając na stronach uniwersalne kwestie w wyjątkowy sposób: smutek i nasz związek ze śmiercią. Najbardziej szokującą rzeczą we wprowadzeniu Hiraeth jest fakt, że zostaje nam przedstawiona bohaterce, która chce zakończyć swoje życie. Na kilku stronach jesteśmy zaskoczeni jego próbą samobójczą, co bezpośrednio skłania nas do zastanowienia się, co może kryć się za całym jego nieszczęściem. Ta manga chce nam po części pokazać ból, jaki możemy odczuwać, gdy tracimy ukochaną osobę. Nieobecność, która dla wielu może oznaczać wielką pustkę i z której trudno jest przewrócić stronę. Krótko mówiąc, z Miką stawiamy czoła niemożliwości żałoby i postrzegania życia jako bolesnej codzienności, w której zawsze będzie kogoś brakować. Dlatego tak istotne jest posiadanie głównego bohatera, który nie może ruszyć do przodu, aby zachować pamięć o tych, których już tu nie ma. Mamy zatem do czynienia z jej odmową przyjęcia radości, pomocnej dłoni czy po prostu zobaczenia, że ​​niektórym udaje się dokonać tego, czego ona nie potrafi. Bardzo dobrze widać to w spotkaniach, jakie odbywa podczas swojej podróży, a zwłaszcza z jedną osobą w tym tomie. Ale ta całość nie skupia się tylko tej nastolatki. Choć Mika jest w centrum uwagi, nie oznacza to, że jego towarzysze nie są ciekawi. Wręcz przeciwnie, gdyż doskonale uzupełniają podejście do tematu śmierci. Będąc istotami przeciwstawiającymi się prawom logiki, można by pomyśleć, że nie muszą podzielać tego samego pragnienia co Mika. Jednak Hibino, nieśmiertelny człowiek, doświadczył zbyt wiele cierpień w ciągu setek lat swojego życia, podczas gdy bóg jest świadomy, że jego koniec się zbliża z powodu utraty wiary przez ludzi. Z początku raczej fatalistyczna, Hiraeth w miarę przewracania stron wzbogaca się o niuanse. Czym jest śmierć? Kiedy przejdziemy do innego świata? Czy uzasadnione jest cieszenie się życiem, gdy otaczający nas ludzie zbyt wcześnie są go pozbawieni? Poprzez swoje trzy postacie Yuhki Kamatani przedstawia różne podejścia do śmierci, których przeznaczeniem jest ewolucja, ujawnienie się i wypełnienie swoich misji w trakcie historii. Prowadzi to do powstania kilku punktów widzenia, które są równie interesujące i będą na siebie oddziaływać. Przykładowo, Hibino, dzięki swemu długiemu życiu, może nauczyć Mikę ważnych rzeczy, a ona z kolei pokaże mu, jak silna może być więź między dwojgiem ludzi. W ten sposób zanurzamy się w podróż, podczas której nieustannie musimy mierzyć się ze strachem przed tym, co jest po drugiej stronie, ale także pięknem chwil, w których żyjemy. I choć motyw śmierci jest już w pewien sposób obecny w innych pracach autorki, takich jak Nabari czy Cienie nad Shimanami, oniryczny i szczegółowy styl rysunkowy Kamatani odnajduje swoje miejsce także w Hiraeth, aby symbolicznie przedstawiać różne stany. Postacie i inne mocne momenty, które wymagają mistycznej krystalizacji poprzez oprawę wizualną. Rezultatem jest seria mocnych graficznie i znaczących winiet, które zachęcają nas do cieszenia się i oblizywania warg z przyjemnością na widok tego, co widzimy. Byłem mile zaskoczony tym, co oferuje ten pierwszy tom Hiraeth. Poruszająca i rozdzierająca serce podróż jednocześnie, podczas której stykamy się bezpośrednio z kruchością życia, ale także z tym, co czyni je tak cudownym. Serce nas boli, gdy jesteśmy świadkami tych wszystkich scen, w których rzeczywistość i mity mieszają się, aby upiększyć i podkreślić zakończenie, które wszyscy poznamy pewnego dnia. Tak naprawdę Kamatani doskonale radzi sobie z relacjami, jakie możemy mieć ze śmiercią, czy to ukochanej osoby, czy nas samych. W obliczu tej nieuniknionej rzeczywistości staramy się żyć jak najlepiej, nie żywąc najmniejszego żalu. Nawet włączając odrobinę fantazji do obecności tych dwóch nadprzyrodzonych towarzyszy, Kamatani nie umniejsza trafności swoich słów. Wręcz przeciwnie, pokazuje nam, że nawet te istoty mogą być zdane na łaskę tej przerażającej konkluzji, ponieważ nie wiemy, co następuje po śmierci. Dlatego historia Hiraetha potrafi poruszyć nasze serca i ma bohaterów, których wizja tego świata i ich własna wizja życia się zmieniają. Obiecująca podróż, która może nas ekscytować jeszcze bardziej. Krótko mówiąc, Hiraeth to jedno z tych dzieł, które uwodzi poruszaną tematyką, ale także emanującym z niego człowieczeństwem. Pomysł wycieczki samochodowej prowadzącej do krainy umarłych jest urzekający, ponieważ pozwala odpowiedzieć na wiele przesłań, a przede wszystkim skonfrontować smutek, który dręczy Mikę, z wartościami, jakie przekazują mu spotkania z innymi ludźmi do niego. Bez wątpienia dzieło, które przyciągnie tych, którzy pragną głębokiej i poruszającej historii, oferując jednocześnie refleksję nad tym, co znaczy życie. Kapitalna pozycja. Pod względem tłumaczenia czy redakcji tekstu nie mam zastrzeżeń. Wszystko się świetnie czyta bez zgrzytów. Czas na standardowy u mnie opis ze strony wydawcy:
Nie mogąc pogodzić się ze śmiercią przyjaciółki, Mika postanawia odebrać sobie życie. Spod kół rozpędzonej ciężarówki ratuje ją jednak dwóch nieznajomych – do reszty zmęczony swoją długowiecznością nieśmiertelny oraz powoli zapominane przez ludzi bóstwo, które wkrótce będzie zmuszone zniknąć z tego świata. Choć powody tych trojga bardzo się różnią, wszyscy pragną wyruszyć na spotkanie śmierci. Tak oto rozpoczyna się ich niezwykła podróż do Krainy Ciemności…
Czas na opis wydania i dodatków, bo jest o czym opowiadać.

Specyfika wydania:
Liczba stron: 190
Format: A5 (14,8cm x 21cm)
Oprawa: miękka, obwoluta

Manga została wydana w formacie A5, czyli w znanym powiększonym formacie od tego wydawnictwa. Zarezerwowane jest często dla starszego odbiorcy, który w teorii dysponuje większą gotówką, więc ma go tym zachęcić (lub dla pozycji ogólnie ładnie narysowanych i pasujących do tego formatu). Kiedyś więcej wydawano w tym formacie, ale zaczyna się to zmieniać z uwagi na cenę papieru, a przynajmniej tak przekonuje nas wydawnictwo. Nabyłem tę pozycję podczas festiwalu, więc uzyskałem specjalną kartę (bardzo ładną, swoją drogą). To jest jednak specjalny dodatek, bo oryginalnie dodawano podstawkę pod kubek wykonaną z korku z nadrukiem. Bardzo przyjemny dodatek.

Podgląd na czarno-białe strony, czyli właściwa treść tomiku. Jak wspominałem, kapitalna kreska — barwna, nieco „kwiecista”. Przeglądając sporą liczbę kadrów, ma się wręcz wrażenie przeglądania jakiegoś artbooku. Bardzo ładnie to wszystko wygląda.

Dodatek do zamówień przedpremierowych, czyli podstawka pod kubek wykonana z korku z nadrukiem. Wprawdzie pochodzi z okładki, ale i tak bardzo mi się podoba. Dodatkowo jakoś idealnie mi pasuje do tej pozycji.

Czas na kartę festiwalową, a konkretnie jej graficzną odsłonę. To chyba najładniejsza grafika ze wszystkich kart dostępnych na tym festiwalu. Bardzo mi się podoba. Nawiasem mówiąc, te grafiki-karty są bardzo duże. Pamiętam, że mnie to zdziwiło, gdy pierwszy raz brałem udział i zrozumiałem, czemu je wszyscy tak poszukują. To jest coś, co skłania do sprawdzania mangi, a jak się wpadnie… No sami zresztą wiecie.

Tylna jej część, czyli przede wszystkim numerek seryjny.
Podsumowanie: Hiraeth. Na spotkanie śmierci to lektura pełna potencjału, której pierwszy tom pozostawia wiele pytań bez odpowiedzi: czy Mika w końcu zmieni zdanie na temat wymarzonego kierunku podróży? Czy uda jej się odnaleźć swojego najlepszego przyjaciela? Czy jego dwaj towarzysze zrozumieją, co to znaczy żyć pełnią? Krótko mówiąc, Hiraeth, zarówno uroczy, jak i melancholijny, z łatwością przenosi nas do swojego świata dzięki oryginalnej prezentacji, galerii ciekawych i ciekawskich postaci oraz stylowi tak charakterystycznemu dla Yuhki Kamatani. Czytanie jakiejkolwiek dotychczasowej twórczości autorki było przyjemnością i początek tej krótkiej serii nie jest wyjątkiem. Do plusów warto zaliczyć tematy, które porusza i sposób, w jaki je porusza. Yuhki Kamatani wie, jak podejść do nich z wielką wrażliwością. Na razie trudno dostrzec w tej historii coś złego. Zobaczymy, jak się rozwinie w dwóch kolejnych tomach. To tyle na dzisiaj, do następnego.