[MANGA PL] RG Veda (tom 1)

Ruszamy z najnowszym wpisem, moi drodzy. Tym razem bez większych przerw, więc planowo, że tak ujmę. Dobrze, że się udało, bo jutro idę do kina na „Spy × Family Code: White” i pewnie się nic nie pojawi. Skoro już mowa o seansach na srebrnym ekranie, to pojawiły się filmy Ghibli w repertuarze Cinema City. W moim mieście jest tylko jeden seans per film na chwilę obecną, więc bez szaleństw. Czas na nowinki. Paczka z UK, o której wspominałem, jeszcze nie dotarła, ale pewnie będzie jutro na miejscu. Trochę mang mi się zwaliło, więc muszę porobić brakujące fotki. Z nowinek warto wspomnieć o Waneko i powrocie ich kultowej mangi w nowym wydaniu. Mowa tutaj oczywiście o „Hiroszima 1945” od Nakazawa Keiji. Cytując wydawcę: Opowieść o życiu w Japonii tuż po wybuchu bomby atomowej. Tytułowy bohater, mały chłopiec traci część rodziny i musi bić się o przetrwanie w dramatycznej powojennej rzeczywistości. Stara się nie tylko przeżyć, ale zapewnić życie rodzinie i pomagać przyjaciołom. Komiks oparty na autentycznych przeżyciach autora. Wielki powrót serii sprzed lat. Twarde oprawy, zbiorcze tomiki i na pewno poprawione tłumaczenie. Od kiedy pamiętam, był to większy lub mniejszy artefakt do zbierania z drugiej ręki, która dużo sobie za niego liczyła, gdy chciało się dorwać komplet. Nie byłem też na to taki chętny, ponieważ był mały format i stare tłumaczenie. Dzięki, Waneko, na pewno sięgnę po te wznowienie. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest pierwszy tom mangi „RG Veda” od grupy CLAMP, a wydanej w naszym kraju przez wydawnictwo J.P.Fantastica. Tak, moi drodzy, dzisiaj lecimy z czymś z przeszłości. Dawno już miałem temu opisać te perełkę, ale zawsze było coś innego. W końcu mamy lekką przerwę z nowościami, bo czekam na przybycie premierowych tomików, więc mogłem ją wykorzystać na te recenzje. Nie ukrywam nawet, że zapowiedź mangi „Chobits” w wersji deluxe od tego samego wydawcy miała spory wpływ. W każdym razie ten dzień w końcu nastał. Gdy odbierałem pierwszą pozycję z tzw. „Clamp Premium Collection” wiedziałem, że wydania z tej serii są najzwyklej przepiękne. Nawiasem mówiąc, jest to debiutancka pozycja od grupy CLAMP. Ważny wkład w historię mają elementy mitologii wedyzmu, a sam tytuł jest alternatywną wersją Rygwedy, która powstała najwcześniej spośród czterech hinduskich sanskrytów zwanych Wedami. Może najpierw trochę o fabule, zanim zacznę się rozpływać nad stroną graficzną. Trzysta lat temu, Bóg Piorunów Taishakuten zbuntował się przeciwko Niebiańskiemu Władcy (Tentei). W wyniku rebelii Władca oraz jego boski strażnik Ashura-ō stracili życie. Bóg Piorunów z pomocą Shashi, żony Ashury-ou, objął nienależne mu miejsce na tronie i rozpoczął okrutną tyranię jako nowy Emperator. Jednakże została obwieszczona taka przepowiednia:
„Sześć gwiazd uderzy w ziemię. Ty jesteś ciemną gwiazdą, która sprzeciwiła się niebiosom. Twoja podróż rozpocznie się, gdy znajdziesz dziecię wymierającego rodu. Nie potrafię powiedzieć, czy dziecię będzie dobre czy złe, ale wiem tylko, że może ono obracać kołem niebiańskiego przeznaczenia…”
Podążając za słowami przepowiedni, Strażnik północnych ziem, Yasha-ō, budzi dziecko (nie ma jednoznacznie określonej płci) Ashury-ō, Ashurę, które spało pod wpływem magicznej pieczęci przez ostatnie trzysta lat. Wierząc, że słowa przepowiedni oznaczają, iż wspólnie Sześć Gwiazd może zdetronizować Taishakutena, wraz z Ashurą wyrusza w podróż, by je odnaleźć. Po pewnym czasie dołącza do nich Sōma, Ryu-ō i Karura-ō, troje z przepowiedzianych Sześciu Gwiazd, którymi są również Yasha-ō i Ashura. Tajemnicza postać zwąca się Kujaku, który się regularnie pojawia, daje im cenne rady, ale jego prawdziwa natura i intencje pozostają niejasne. Szlachetny, choć lekko dziecinny Ashura (który jest dla wygody zazwyczaj określany jako „on”, choć niektóre tłumaczenia w innych językach używały źeńskiej osoby) w niedługim czasie ujawnia swoje zabójcze alter-ego dzieciaka, który lubuje się w sianiu śmierci i destrukcji, ale ta jego mroczna strona pozostaje przez większość czasu bardziej lub mniej przytłumiona, również dzięki uczuciu, jakim darzy Yashę-ō. Pragnąc położyć kres panowaniu Taishakutena, Sześć Gwiazd ostatecznie wkracza do Zenmi-jō, pałacu Taishakutena. Napotykają się tutaj na trzech pozostałych przy życiu (jeden został wcześniej zabity przez Yasha-ō) Czterech Generałów (Shitennō), którzy przysięgli bronić Taishakutena i okrywają szokującą wiadomość, że szósta Gwiazda, Kendappa-ō, który jest przyjacielem większości z nich i pomagał im w przeszłości, jest pośród nich jako Jikokuten, ostatni i wcześniej nieznany spośród Czterech Generałów. W wyniku spotkania się wszystkich Sześciu Gwiazd, mroczna strona Ashury przejmuje kontrolę. Zabija swoją matkę, zdrajczynię Shashi i poprzez umieszczenie pieczęci z jej czoła na jego mieczu Shura-tō, przebudza się jako prawdziwy Ashura, Bóg Płomieni, Krwi i Wojny, którego celem jest zniszczenie nieba, ziemi i piekła. By dopełnić swoje przebudzenie, przystępuje do zabicia Sześciu Gwiazd (którzy jeszcze nie zostali zabici), dopóki przy życiu ostaje się już tylko Yasha-ō. Niespodziewanie jednak na drodze staje mu Taishakuten i wychodzi na jaw, że jego okrutne panowanie było tylko intrygą, którą uknuł wraz ze zmarłym Ashurą-ou, by zapobiec zgromadzeniu się Sześciu Gwiazd, a więc także przebudzeniu prawdziwego Ashury. Jednakże ostatecznie to nie Taishakuten powstrzymuje go. Gdy Ashura rusza, by zabić Yashę-ō, w ostatnim momencie przyjmuje pchnięcie mieczem na siebie. Wtedy zostaje owinięty w kokon i ponownie zapada w sen, by zostać przebudzonym setki lat później przez Kujaku, który poświęca swoje własne życie pod przysięgą Yashy-ō, że nigdy nie pozwoli by Ashura ponownie stał się Bogiem Destrukcji [Wikipedia]. Tak to mniej więcej wygląda. Myślę, ze pierwszym, co tutaj uderza, jest dosyć duża złożoność świata i jego mitologiczny charakter. Czytając tę pozycję, ma sio wrażenie obcowania z legendą zapisaną na starych rycinach. Do tego dochodzi porażająco dobra i szczegółowa kreska — ekstrawagancka wręcz. Powala to wręcz na kolana i ma się wrażenie, że każdy kadr mógłby być wykorzystany jako tapeta na pulpicie lub plakat na ścianie. Naprawdę aż trudno oderwać wzrok. Dalej mamy nietuzinkowych bohaterów i przeróżnych poglądach, powodach wzięcia udziału w konfliktach i poświęceniach — to wszystko wciąga jak diabli i nie pozwala się oderwać. Podobało mi się to do tego stopnia, że po przeczytaniu tomiku sięgnąłem po niego ponownie. Nie często tak mam, co nie znaczy, że nie wracam już do przeczytanych pozycji — oczywiście, że tak robię, bo bym tego nie kolekcjonował w przeciwnym razie. W każdym razie gorąco polecam tę pozycję przede wszystkim ze względu na oprawę graficzną — ale pod względem historii też jest bardzo mocna, co mogę potwierdzić dzięki znajomości całej historii i twistom fabularnym. Od strony tłumaczenia czy edycji tekstu mamy tutaj standardowy poziom, czyli bardzo na plus. Widziałem jakieś pojedyncze literówki, ale muszę oddać, że ta manga jest trudna w tłumaczeniu i finalny produkt i tak nudzi u mnie wielki respekt. Wielki brawa. Zaraz sobie spojrzymy na stronę graficzną, czyli zdjęcia, a najpierw standardowy opis od wydawcy:
Trzysta lat temu, Bóg Piorunów Taishakuten zbuntował się przeciwko Niebiańskiemu Władcy (Tentei). W wyniku rebelii Władca oraz jego boski strażnik Ashura-ō stracili życie. Bóg Piorunów z pomocą Shashi, żony Ashury-ou, objął nienależne mu miejsce na tronie i rozpoczął okrutną tyranię jako nowy Emperator. Jednakże została obwieszczona taka przepowiednia: „Sześć gwiazd uderzy w ziemię. Ty jesteś ciemną gwiazdą, która sprzeciwiła się niebiosom. Twoja podróż rozpocznie się, gdy znajdziesz dziecię wymierającego rodu. Nie potrafię powiedzieć, czy dziecię będzie dobre czy złe, ale wiem tylko, że może ono obracać kołem niebiańskiego przeznaczenia…” Podążając za słowami przepowiedni, Strażnik północnych ziem, Yasha-ō, budzi dziecko (nie ma jednoznacznie określonej płci) Ashury-ō, Ashurę, które spało pod wpływem magicznej pieczęci przez ostatnie trzysta lat. Wierząc, że słowa przepowiedni oznaczają, iż wspólnie Sześć Gwiazd może zdetronizować Taishakutena, wraz z Ashurą wyrusza w podróż, by je odnaleźć. Po pewnym czasie dołącza do nich Sōma, Ryu-ō i Karura-ō, troje z przepowiedzianych Sześciu Gwiazd, którymi są również Yasha-ō i Ashura. Tajemnicza postać zwąca się Kujaku, który się regularnie pojawia, daje im cenne rady, ale jego prawdziwa natura i intencje pozostają niejasne.
Czas na detale.

Specyfika wydania:
Liczba stron: 360
Format: A5 (14,5cm x 20,5cm)
Oprawa: twarda z obwolutą

Manga została wydana w naszym kraju w wersji standardowej i deluxe, czyli twardej oprawie. Oczywiście opisuję wam tę lepszą edycję, jak to mam w zwyczaju. Zawsze takie preferuję, a w przypadku tej pozycji był zastosowany ciekawy ruch przez J.P. Fantastica, który jest u nich w sumie powszechny. Twarde oprawy w zamówieniach przedpremierowych są w cenie tych w zwykłej, ale później nie ma dodruków takiej wersji, więc jest to swego rodzaju bonus. Dlatego właśnie jeszcze łatwiej mi było wybrać akurat taką edycję, więc bardzo mnie taki rozwój spraw cieszy. Mam tylko nadzieję, że nie podniosą ceny (lub tylko nieznacznie), bo pójdę z torbami, jak to mawiają. Dodatkowo w zamówieniu przedpremierowym dostaliśmy kartę i zakładkę z grafikami z tej pozycji. Prawie bym zapomniał, jest jeszcze jeden nietypowy aspekt mang od grupy CLAMP wydawanych w ramach tej kolekcji, który dodatkowo skłania do twardej oprawy. Mowa tutaj o obwolutach, których w wydaniu standardowym nie ma (tam obwoluta jest to, co mamy na twardej oprawie).

Okładka po ściągnięciu obwoluty. Przypomina oryginalny tomik.

Tylna jej część.

Podgląd na kolorowe strony, czyli piękny kadr. Szkoda, że nie trafił na kartę z dodatku.

Podgląd na czarno-białe strony, czyli właściwa część tomiku. Ogromną siłą „RG Vedy” jest oprawa graficzna. Kto zna Grupę CLAMP ten wie, że ich rysunki są magiczne. Pełne detali kadry, subtelne i pełne wdzięku postacie o pięknych oczach, dbałość o szczegóły. Postacie męskie są silnie i męskie do sześcianu, kobiece wiotkie i smukłe. Wszyscy mają talie osy, czasem aż za bardzo, i pajęcze, delikatne kończyny. Widać wiele wpływów secesyjnych, co typowe dla rysowniczek.

Podgląd na dodatki z zamówień przedpremierowych, czyli karta i zakładka. Bardzo przyjemne dodatki do już wspaniałego wydania.
Podsumowanie: Od zarania dziejów bogowie panują nad wszechświatem pod wodzą potężnego Tentei. Zostaje on jednak zabity przez okrutnego generała Taishakutena, który wprowadza swoje rządy. Dyktator deklaruje, że rozpoczyna się nowa era, a ci, którzy będą śmieli się mu sprzeciwić, umrą straszliwą śmiercią. Jedyną nadzieją ludzkości na uwolnienie się od tyrana jest legenda o lśniącej sześcioramiennej gwieździe. Zgodnie z opowieścią, sześciu wojowników, obdarzonych mocą zdolną poruszyć gwiazdy i serca ludzi, przywróci światu dawną świetność. Debiutancka manga w nowej linii wydawniczej J.P.Fantastica o nazwie „Clamp Premium Collection” – przepięknie wydawane pozycje od wspaniałej grupy CLAMP, które od lat co jakiś czas pojawiały się na rynku, ale nigdy w tak wspaniałej formie. Oczarowują czytelnika i są artefaktem w kolekcji, więc nie można ich przegapić. Nawiasem mówiąc, pozycja ta doczekała się adaptacji w formie OAV, ale ograniczała się tylko do początku tej historii, więc należy ją traktować jako rodzaj reklamy dla tej historii. To tyle na dzisiaj, miłego.

[ANIME UHD] Evangelion: 3.0+1.11 Thrice Upon A Time – Deluxe Edition

Ruszamy z kolejnym wpisem, moi drodzy. Miał się pojawić jeszcze wczoraj, ale nie dałem rady. Po pracy było wyjście integracyjne, a potem byłem, że tak to ujmę, „zmęczony”. W każdym razie dzisiaj lecimy już z nowymi wypocinami. Zacznijmy standardowo, czyli od nowinek wszelakich. Po pierwsze moje zamówienie przedpremierowe z UK już w kraju, więc jest duża szansa, że pojawi się przed zakończeniem kwietnia. Na coś jeszcze czekałem, ale przesunięto mi datę premiery o trzy miesiące. Rynek muzyczny bywa naprawdę złośliwy, jeśli chodzi o takie tematy. Czas na zapowiedzi. Amazon brytyjski wyjawił nowe wydawnictwo Anime Ltd – „Makoto Shinkai Anthology — Limited Edition (BD)” ze wszystkimi przez nich filmami tego autora (czyli bez Suzume). Ci, którzy ich nie mają, mogą piać z zachwytu. Czas na nasz ryneczek. J.P.Fantastica wyda: „Chobits” od CLAMP. Cytując wydawcę: Uczący się do egzaminów Hideki Motosuwa znajduje na pobliskim śmietniku komputer. Niestety, komputer potrafi powiedzieć jedynie „chii” – okazuje się, że nie ma w nim oprogramowania. Reedycja komedii romantycznej, w której komputery mają ludzką postać! Twarde oprawy, wydanie 2in1, obwoluty i piękne grafiki. Cudownie. Dalej mamy „Chobits: Your Eyes Only — artbook” też od Clamp. Książka artystyczna zawierająca kolorowe ilustracje z serii Chobits, czyli powrót tego cacka po latach. Bardzo mnie to cieszy, bo chiałem go mieć, a zdobycie tej starej wersji graniczy z cudem lub jest kosztowne — ta cena jest świetna. Dalej mamy „Ningen Shikkaku (Zatracenie)” od duetu Osamu Dazai i Junji Ito. Cytując wydawcę: Adaptacja powieści pod tym samym tytułem. Przedstawia tragiczne życie Yozo, wrażliwego człowieka, który nie potrafi odnaleźć się w otaczającym świecie. W tej wersji Yozo podczas leczenia psychiatrycznego spotyka Osamu Dazaia, który opowiada mu o swoim samobójstwie. Seria w trzech tomach w formacie A5. Na koniec mamy „Klan Poe — Ao no Pandora” z tomem 7 od „Moto Hagio”. Cytując wydawcę: Kolejna historia Edgara i Allana osadzona w Monachium 2016 roku. Poznajcie wielką tajemnicę klanu, ukrywaną od stuleci! Reasumując, jest na co czekać. Wszystko mnie z tych zapowiedzi interesuje. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest film „Evangelion: 3.0+1.11 Thrice Upon A Time” w wersji deluxe od Anime Ltd na płycie UHD. Tak, moi drodzy, w końcu wracamy do uniwersum Evangeliona i ostatniej jego odsłony. To też kolejna recenzja animacji z nosnika UHD, który w tym przypadku jest warty zakupu. Zanim jednak sobie to opiszemy i porównamy, porozmawiamy o filmie. Nawiasem mówiąc, Anime Ltd ma prawa do pierwszej i ostatniej odsłony cyklu „rebuild” co jest nieco zabawne. Gdzieś czytałem, że mogliby teoretycznie wydać trzecią odsłonę na nośniku UHD, bo istnieje coś takiego i jest to odrębna licencja. Czy się tego doczekamy? Kto tam wie, ale pewnie nieprędko. Napisałem też, że to ostatnia odsłona cyklu Evangelion, bo sam jej autor napisał, że się w końcu uwolnił. Wydaje się, że tak pozostanie — ale trzeba nadmienić, że pieniądz rządzi światem, więc ktoś będzie może chciał znowu sobie zarobić za lat kilka na popularnej marce i sięgnie po jakieś ekranizacji light novel lub zrobienie rebuild filmów w wersji serialowej lub kto wie czego jeszcze. Na obecną chwilę najwięcej sensu by miał serial na UHD lub wszystkie rebuildy na UHD (istnieją w Japonii tylko ostatnie dwa). To jednak jakaś tam przyszłość. Skupmy się na teraźniejszości o dzisiejszym gościu honorowym — a konkretniej fabule. Ostatni na ten moment, a według reżysera ostatni w ogóle, Evangelion zaczyna się mniej więcej tam, gdzie zakończono poprzedni (poprzedzając to kilkominutowym streszczeniem poprzednich trzech filmów). Dzięki poświęceniu Kaworu i szybkiej reakcji Mari, Czwarte Uderzenie ostatecznie nie ma tak opłakanych skutków, jakie mogłoby mieć. Ludzkość jest mniej więcej w tym samym beznadziejnym położeniu, w jakim znajduje się od czasu “Prawie Trzeciego Uderzenia” pokazanego w finale drugiego filmu. Pierwszy długi akt (rozpoczęty niespecjalnie jasnym i istotnym dla reszty filmu prologiem) ogranicza się właściwie w całości do tak zwanej Trzeciej Wioski, do której trafiają Shinji, Rei i Asuka. Tam każde z nich stara się znaleźć dla siebie miejsce, co sama lokacja ułatwia, ponieważ dzięki specjalnym zabiegom technologicznym dookoła niej rozpościera się chroniony przed skażeniem teren, na którym możliwe jest uprawianie roli i w miarę spokojne życie. Każde z trójki pilotów ma tutaj swój character arc, w którym z mniejszym lub większym sukcesem przepracowują traumę związaną z ostatnimi wydarzeniami. Rei, która, jak wiemy z poprzednich filmów, jest jedną z licznej linii klonów, które zostały wyhodowane celem pilotowania Evy i pomocy Shinji-emu, szuka swojej tożsamości, z początku bardzo starając się maksymalnie upodobnić do swojej poprzedniczki, by z czasem odkrywać, że nie jest to jedyna droga. I ta droga wydaje się o tyle interesująca, że nie okazuje się w żadnym razie oczywista. Dzięki Asuce wiemy na przykład, że uczucie, jakim “Panna Sobowtór” darzy Trzecie Dziecko, to celowy efekt i cecha, która została jej niejako zaszczepiona. Widz, podobnie jak sama “Rei”, nie ma za bardzo zasobów, by w jakiś sposób skonfrontować się z tym zarzutem. Niezależnie od źródła tych uczuć sprawiają jej one radość, więc z miejsca stają się prawdziwe i wartościowe. To bardzo odświeżające, chociaż oczywiście niezupełnie unikalne, spojrzenie na kwestię “ducha w maszynie”, czy jak w tym przypadku – ducha w klonie. Zamiast rozważać kwestie duchowe, debatować, trzymamy się blisko ziemi i zamiast kontestować rzeczywistość, po prostu ją przyjmujemy. Takie podejście jest zresztą widoczne również w zakończeniu, o czym dalej. Wątki Shinji-ego i Asuki to dla odmiany bardzo ciekawa gra z ich serialowymi “liniami czasowymi”. Charakterystyczny dla Ikari-ego paraliżujący strach przed działaniem zostaje spotęgowany, a jego codzienność ogranicza się do bierności absolutnej. Shinji siedzi lub leży, odmawiając przy tym jakiejkolwiek aktywności czy kontaktu z innymi. Asuka przynajmniej z początku, pomimo że aktywnie kontaktuje się z mieszkańcami Trzeciej Wioski, również odmawia brania udziału w typowych pracach, twierdząc cały czas, że jej zadanie jest inne i ma chronić, zabezpieczony przecież technologicznie, ludzki przyczółek. To może niespecjalnie pogłębiona, ale z pewnością udana próba przedstawienia tej postaci z innej strony i przekucia jej poczucia wyższości w całkiem zaskakującą rolę, jaką przyjęła w nowym otoczeniu. Tym, co najlepiej wyszło Hideaki-emu Anno, okazuje się jednak to wszystko, co dzieje się już po powrocie Asuki i Shinji-ego na Wundera i po tym, jak Gendo Ikari przystępuje do dokończenia Projektu Dopełnienia Ludzkości. Ten trwający prawie godzinę ostatni akt w absolutnie satysfakcjonujący sposób łączy wszystko, co dobre w zakończeniu serialowym i tym z End of Evangelion. Epickie, ilustrowane kwasowymi kolorami, mieszającymi różne style i techniki animacji kosmologiczne rozstrzygnięcia w zupełnie naturalny sposób łączą się z introspektywnymi próbami autoterapii kilku najważniejszych dla serii postaci. Niezwykłą drogę przebywa tutaj Gendo, który do tej pory w obu wersjach historii był prowadzony raczej leniwie. Brakowało tej postaci głębi i scenariuszowego podkreślenia samolubności pobudek, które pchały go do Projektu Dopełnienia Ludzkości. Dodatkowo kontrastuje to z samym potencjalnym następstwem projektu, czyli zjednoczeniem i połączeniem całego życia na ziemi. Tutaj wspomniane niedopatrzenie zostaje dostrzeżone i poprawione. Wreszcie mamy okazję mocniej zagłębić się nie tyle w myśli, ile w uczucia Gendo. Zrozumieć, co kryło się za okularami, od których tak złowrogo odbijało się światło. On sam również mierzy się z uczuciami i podczas prawdopodobnie pierwszej szczerej rozmowy z synem w życiu, akceptuje rzeczywistość i godzi się ze stratą ukochanej. Scena, w której szef NERV wysiada z dobrze znanego z serii wagonu i pozwala mu odjechać, pięknie ilustruje ten proces i pozwala zamknąć wreszcie klamrą ważny, a urwany w serialowej wersji historii wątek. Wspomniany moment, podobnie jak mnóstwo innych, dostarcza satysfakcji, o którą często trudno, gdy czekamy na coś długie lata. Jednak tym, co najbardziej zapamiętam z ostatniego Evangeliona, jest sposób, w jaki Shinji zdecydował się “ustawić świat”, korzystając z możliwości, jaką dostał. Wymazanie z historii Evangelionów odczytałem jako mocny wyraz buntu przeciwko gloryfikacji cierpienia i traumy, która przesiąka większość światowej kultury. Evangeliony stały się w moich oczach symbolem trudu i cierpienia, które miały się nieodzownie łączyć ze stawaniem się lepszym i braniem odpowiedzialności za własne życie. Shinji, który z tym wszystkim się mierzył, odrzucił wspomniany koncept i ułożył świat, w którym zło i negatywne emocje nie są elementami dominującymi, na których ma się koncentrować uwaga. Stają się za to po prostu jednymi z wielu odcieni życia. Nie bez znaczenia jest również to, iż dzięki “zresetowaniu świata” piloci i pilotki nieistniejących już Evangelionów po raz pierwszy mogli fizycznie dorosnąć. Ma to oczywiście dobre uzasadnienie, gdy weźmiemy pod uwagę nie tylko walczącego z depresją Anno, ale również negatywny, toksyczny, zawierający groźby śmierci feedback, jaki wywołało oryginalne serialowe zakończenie. Reakcja ta nie tylko była wyrazem zawodu wywołanego brakiem ostatniego epickiego starcia, ale również pozytywnym, pełnym samoakceptacji wydźwiękiem introspektywnego zakończenia. Widownia chciała krwi, smutku i depresji, a Anno chciał domknąć swoje dzieło, tak jak domyka się dobry proces terapeutyczny. I nawet jeśli założymy, że ostatni odcinek czy odcinki miały pierwotnie wyglądać inaczej, a zostały uproszczone przez cięcia budżetowe, to nie mam najmniejszych wątpliwości, że ich wydźwięk miał być dokładnie taki, jaki ostatecznie się w serialu znalazł. Wściekłość i żal spowodowane reakcją części publiczności reżyser i scenarzysta przelał na End of Evangelion. Teraz, 24 lata po tym filmie, dostaliśmy moim zdaniem najpełniejsze zakończenie, które formę i estetykę czerpie z EoE, pozytywny wydźwięk i introspektywność z serialu, a dodatkowo wzbogaca to wszystko warstwą meta-komentarza, który znajduje również fantastyczne uzasadnienie w samym scenariuszu i idealnie dopełnia przemiany, jakie dokonały się w Shinjim na przestrzeni lat – i tych w scenariuszu, i tych w rzeczywistości. O Thrice Upon a Time można mówić jeszcze bardzo wiele. O fantastycznych sekwencjach akcji, o kontrowersyjnych wstawkach 3D i jeszcze bardziej kontrowersyjnej ich jakości (wielka twarz Rei to jakiś mało zabawny żart). O mnóstwie szczegółów, o pewnych scenariuszowych dziurach, które pojawiają się wszędzie tam, gdzie nie chodzi o psychikę postaci i relacje między nimi. I jestem pewien, że rozmawiać będzie się o tym wszystkim jeszcze długo. Evangelion zniknął w powszechnej świadomości i cały czas wywołuje dyskusje, debaty i kontrowersje. Podczas gdy wiele, nawet powszechnie uznanych, dzieł kultury pojawia się w codziennym dyskursie raczej jedynie jako mem, tak Evangelion jest żywym przykładem dzieła eklektycznego, od początku do końca komercyjnego, a jednocześnie szczerze autorskiego, w którym akcja w świecie przedstawionym cały czas zdaje się mieć meta znaczenia. Odwiecznym tematem do dyskusji stała się, chociażby, chrześcijańska symbolika, która, chociaż przez samych twórców uważana jest raczej za setting i estetykę niż zabawę z kulturową świadomością widza, od lat bywa interpretowana na różne sposoby [filmawka.pl]. Reasumując, wielkie kino, które mnie mocno urzekło i sprawiło, że jeszcze bardziej polubiłem ten cykl „rebuild”. Nawet jeśli wolę serial i to zdecydowanie, cieszę się, że Hideaki pokusił się o stworzenie tego dzieła — wnoszącego coś nowego do uniwersum, nawet jeśli miało kilka kontrowersyjnych, spłaszczających znaną nam wizje zmian. W finale jest ukrytych kilkanaście symbolicznych momentów — wyjście z pociągu wspomniane wyżej czy zdjęcie obroży z Shinjego przez Marii na końcu. Obroża symbolizuje niewolę, z której bohater i sam autor się uwolnił. Wyjawienie wprost swoich uczuć między bohaterami po latach też jest satysfakcjonujące. Najłatwiej mi się tutaj przyczepić do tego CGI, które chwilami wygląda wręcz słabo. Wielkie kino, które po zakończeniu sprawia, że ronimy łzę i chcemy je zobaczyć ponownie. Tak też zrobiłem, by porównać wersję UHD z Blu-ray. Pierwsza sprawa, film wygląda lepiej niż w streamingu na obu formatach. Co ciekawe jest dłuższy o jakieś 10-15 sekund. Wersja 4K zwala z nóg piękną jakością, nasyceniem barw, ostrością krawędzi i dynamiką. Już do wydania na nośnikach przy użyciu programów i re-próbkowania poprawiano ten efekt, ale najlepiej jest widoczny właśnie na UHD. W scenie z „okrętami” lewitującymi wokół okrętu WILLE. Kolejna scena to „tłuczenie” przez Asukę Shinjego. Jest tego więcej, ale tutaj najlepiej to widać. Reasumując, warto zainwestować w wersję UHD, jeśli ma się możliwość jej odtworzenia, bo stanowi kapitalne wykorzystanie tego nośnika i najlepszą wersję tego filmu pod względem jakościowym ogólnie. Sama jakość wizualna na nośniku Blu-ray też jest wysokich lotów i trudno coś zarzucić wydawcy, ale płyta UHD wygrywa na tym polu i widać to bez porównywania. Pod względem tłumaczenia mamy tu w sumie najwyższy poziom — nawet fani potwierdzają, że są lepsze napisy od tych znany z platformy Amazon. Czas na detale dotyczące fizycznych aspektów i fotki.

Specyfika wydania:
Języki: japoński i angielski
Dźwięk: DTS-HD Master Audio 5.1 (japoński i angielski)(UHD); DTS-HD Master Audio 5.1 (japoński i angielski)(BD, film główny), Dolby Digital 5.1 (japoński) i Dolby Digital 2.0 (japoński) (BD, dodatki)
Rozdzielczość: 2160p HDR (UHD); 1080p HD (BD)
Format obrazu: 16:9
Region: free (UHD); B (BD)
Napisy: angielskie i angielskie dla niesłyszących (UHD), angielskie, angielskie dla niesłyszących (BD)
Dyski: 1xUHD i 2xBD

Mamy tutaj bardzo ładne wydanie od Anime Ltd. Podobnie jak w przypadku serialu, powstało na mocy połączenia z GKids — robili je wspólnie. Amerykański wydawca głównie odpowiadał za kwestie licencyjne i kodowanie z tego co pamiętam. W przeciwieństwie do wydanego i recenzowanego przeze mnie serialu tutaj wydanie USA i UK różni się z korzyścią dla wydania brytyjskiego. Dlaczego? W wersji USA mamy digipack z płytami, a tutaj steelbook, który jest śliczny. Tak, mamy twardy box, do którego go włożono, do tego książeczkę, karty z grafikami i plakat. Wszystko w klimacie filmu.

Wspomniany steelbook.

Tylna jego część. W sumie mam uwagę drobną. Film wydano w wersji deluxe, którą tutaj obserwujecie i „steelbook”. Jednak tylko w tej pierwszej występuje płyta UHD — żeby była jasność.

Podgląd na płyty. Mamy tutaj trzy dyski. Film na UHD i Blu-ray i płytę z dodatkami. Konferencja pracowa z komentarzami reżysera. Dokument o różnych etapach powstawania produkcji i wyzwaniach im towarzyszącym. Zwiastuny. „EVANGELION:3.0(-46H” – film krótkometrażowy skupia się na historii Kitakami, pilota Evy, jak Asuka ją uratowała, jej życiu po trzeciej fali i dlaczego chciała zabić Shinjiego. Część tego materiału została włączona do filmu fabularnego, ale większość nie. Zdecydowanie najlepszy dodatek. „EVANGELION:3,0(-120min)” – animowana manga opowiada o nieokreślonej, przynajmniej w filmie, relacji pomiędzy Mari i Asuką, gdy Mari próbuje ją przekonać, aby poszła z nią na misję. Potem pierwsze minuty z trzeciego filmu. Całkiem fajnie wypada i dzięki temu rozwiązaniu mogliśmy to poznać — oryginalnie rozdawano tę mangę przy premierze filmu, jeśli dobrze pamiętam.

Czas na pierwszy prawdziwy dodatek, czyli książeczkę na dwadzieścia osiem stron z grafikami, opisami, szkicami postaci czy mechów i dokładnym opisem dodatków na płycie. Szatką graficzną przypomina to, co widzieliśmy przy okazji wydania serialu — reasumując naprawdę przyjemna lektura i uzupełnienie pakietu.

Podgląd do środka.

Jeszcze jedna fotka.

Ta już ostatnia.

Kolejny dodatek to pięć grafik. Znane są z plakatów i promocyjnych reklam. W USA początkowo były w kiepskiej jakości, ale wysyłano fanom poprawione wersje. Ciekawa wpadka, nawiasem mówiąc.

Czas na ostatni dodatek, czyli plakat znany z grafik promocyjnych czy steelbooku. Bardzo fajna grafika.
Podsumowanie: Czwarty i ostatni film tetralogii. Misato i WILLIE – grupa sprzeciwiająca się działaniom NERV-u – docierają do obecnie czerwonego Paryża. Załoga statku Wunder ląduje na wieży bezpieczeństwa i ma zaledwie 720 sekund na uratowanie miasta. Gdy pojawia się rój Evangelionów NERV-u, Mari musi stawić im czoła w Ulepszonej Jednostce 08. Tymczasem Shinji, Asuka i Rei (imię robocze) wędrują po Japonii. Kończąc, chcę po prostu zakomunikować, jak szczęśliwy i usatysfakcjonowany jestem po seansie Thrice Upon a Time. To w pewnym sensie spełnienie filmowych marzeń o tytule, który kończy cykl. Tytule od początku do końca przemyślanym, niebojącym się iść konsekwentnie wytyczaną w poprzednich odsłonach drogą. Tytule, który jest w całości realizacją wizji reżysera. Evangelion to ogromne kulturowe zjawisko. Co więcej, Rebuild of Evangelion 3.0+1.0 zacementuje nieśmiertelność historii Shinji-ego, Asuki i Rei. To kapitalne dzieło otrzymało wyborne wydanie, które chciałbym mieć od każdej odsłony cyklu. Kapitalne zwieńczenie cyklu, które zdecydowanie warto mieć dla płyty UHD. Polecam ogromnie. To tyle na dzisiaj, miłego.

[MANGA PL] Atak Tytanów — Before the Fall (tom 1)

Ruszamy z najnowszym wpisem, moi drodzy. Miał się pojawić jeszcze na weekend, ale miałem trochę seansów i porządków do ogarnięcia, więc ląduje dopiero dzisiaj. Będę się starał, by kolejny pojawił się też i jutro, byśmy tutaj lekko nadgonili. Dodatkowo musiałem parę wpisów ze strony technicznej poprawić — przenoszenie fotek i linkowanie ponownie, czyli praca była, a efektów nie widać. Tak to już bywa. Czas na stałe elementy. Czekam sobie na parę rzeczy, ale termin ich przybycia ciężko określić. Mangi jakieś powinny pojawić się lada dzień, więc trochę dodatkowo ubarwię ten wpis na koniec miesiąca. Niebawem też ruszy wyczekiwana paczka z USA. Trochę ją z pewnego powodu przesunąłem, ale będzie dzięki temu bogatsza. Czas na zapowiedzi. Wydawnictwo Hanami ogłosiło wydanie mangi „Old Boy” napisanej przez Garona Tsuchiyę i zilustrowanej przez Nobuakiego Minegishiego, Cytując Wikipedię: Odurzony i zdezorientowany 25-letni Shinichi Gotō znajduje się w małym pokoju w prywatnym więzieniu po tym, jak został porwany i uwięziony pewnej nocy z nieznanych mu powodów. Pomimo błagań, żaden ze strażników nie chce mu powiedzieć, kto go porwał ani dlaczego jest przetrzymywany. W miarę upływu dni jego przymusowa izolacja powoli odbija się na jego zdrowiu psychicznym. Ujście znajduje poprzez trening umysłu i ciała, aby przygotować się na dzień, w którym będzie mógł dokonać zemsty. Po dziesięciu latach odosobnienia w celi o zaostrzonym rygorze, mając do towarzystwa jedynie telewizor, zostaje nagle zwolniony. Po wyjściu na zewnątrz napotyka bardzo zmieniony świat. Długie więzienie wyrwało go od społeczeństwa i uniemożliwiło mu normalne życie, którego pragnął. Nie mając nic do stracenia, rozpoczyna misję polegającą na odkryciu tożsamości swoich porywaczy i przyczyny swojego uwięzienia. Wydaje się jednak, że niezidentyfikowana osoba stojąca za uwięzieniem Shinichiego jeszcze z nim nie skończyła i w ten sposób rozpoczyna się pokręcona gra, w której przetrwa tylko zwycięzca. Tak, pierwowzór bardzo znanego filmu w końcu w Polsce. Nie bez powodu, bo zapowiedziano też serial. Dalej mamy Waneko i przywrócenie tytułu „Pandora Hearts” w pakietach. Kto szukał lub się zastanawiał, to wasza szansa. Na koniec najlepsza nowinka dla mnie, czyli 10 lipca tego roku będzie miał premierę najnowszy album Ado o tytule „Zanmu”. Czekam z niecierpliwością na ten dzień, jeśli mam być szczery. Pojawi się tam kilka znanych nam hitów z singli z ostatnich miesięcy („Show”, „Kura Kura” („SPY x FAMILY” opening theme), „Himawari”). Jak zwykle mamy kilka wersji do wyboru, gdzie najciekawsza jest z książką i płyta Blu-ray w mom mniemaniu. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest pierwszy tom mangi na bazie świata Hajime Isayamy, ale ze scenariuszem Ryō Suzukaze i rysunkami Satoshi Shiki o tytule „Atak Tytanów — Before the Fall” w wydaniu Deluxe, którą wydało w naszym kraju wydawnictwo J.P. Fantastica. Tak, moi drodzy, dzisiaj opisuję wam swoista nowość na rynku i w moich zbiorach, ponieważ jeszcze nawet nie trafiła do mojego podsumowania pod koniec miesiąca. Już nie chciałem zwlekać, bo wiem, że niebawem dotrą do mnie jakieś inne nowości. W każdym razie dzisiaj recenzuję wam najnowszą pozycję w portfolio J.P. Fantastica z uniwersum Ataku Tytanów, na które rzesze fanów czekało od dawna. Wydawca długo zwlekał z jego wydaniem, co w pewnym sensie trudno wyjaśnić (pierwotnie pytało o zainteresowanie tym tytułem w 2016 roku, czyli szmat czasu temu), ale widocznie chciał najpierw wydać główną serię i obawiał się o sprzedaż tej dzisiaj opisywanej. Trzeba dodać, że jest dosyć obszerna (17 tomów w oryginale, a u nas wydawane w wersji 2in1). Czy warto było czekać oraz dla kogo jest kierowana ta pozycja — postaram się jakoś odpowiedzieć na te pytania. Kilkadziesiąt lat przed upadkiem muru Maria, w wyniku działań fanatycznego kultu, do dystryktu Shiganshina dostaje się tytan. Z powodu pojawienia się pożerającego ludzi olbrzyma, w mieście zapanowuje chaos. Ku zaskoczeniu przebywających w pobliżu zwiadowców, po kilku godzinach nieproszony gość samodzielnie udaje się z powrotem za mury, pozostawiając po sobie znaczne zniszczenia oraz pełne ludzkich ciał wymiociny. Ze zwłok jednej ze skonsumowanych kobiet rodzi się dziecko. Postrzegany jako syn tytana Kuklo zostaje uwięziony i całe swoje wczesne życie spędza za kratami. Jako nastolatek zostaje wykupiony jako trofeum dla rodziny Inocencio, szlachetnego rodu zza muru Sina. Tam poznaje młodą córkę szlachcica, Sharle Inocencio, która uczy go zwyczajów oraz historii mieszkańców murów. Dzięki nowo nabytej wiedzy chłopak zyskuje determinację do wydostania się z niewoli i wyruszenia za mury, aby udowodnić sobie i światu, że nie jest dzieckiem tytana. Nie wie jednak jeszcze, że jak ważny okaże się dla niego kontakt z żołnierzami korpusu zwiadowczego, a także jak wielką rolę odegra w walce ludzkości przeciwko tytanom. „Before the Fall” ma zupełnie inne podejście do opowiadania historii niż główna seria. Akcja na wysokich stawkach, zawiłe budowanie świata, ekscytujące polityczne podteksty, mistrzowskie wykorzystanie tajemnicy i zapowiedzi nie są tutaj nigdzie widoczne. To nie znaczy, że prequel jest zły, po prostu opowiada o wiele bardziej osobistą i samodzielną narrację, która służy uszczegółowieniu mniej zbadanych elementów głównej serii, takich jak kto był pierwszą osobą, która zabiła tytana, jak Powstały korpusy i jak wynaleziono trójwymiarowy sprzęt, którego używają do zabijania tytanów. Sharle jest na chwilę obecną najciekawszą postacią — poświęca luksusy i bezpieczeństwo w imię ideałów i wolności. Początkowo widzi w Kuklo zło wcielone, ale po jego poznaniu uświadamia sobie, że to zwykły chłopak, a nie złowrogi tytan. Sharle jest zdominowana w domu przez ojca, dla którego jest przedmiotem do osiągnięcia większych wpływów — nie kocha jej jak córki, ale jako inwestycje do powiększenia majtku. Kuklo jest od małego bity i poniżany, więc nie wie, czym jest miłość. Po poznaniu Sharli chłonie wiedze historię i wszystko stara się wykorzystać do ucieczki, a potem poznania prawdy o swoim pochodzeniu. W dalszej części tego tomu obserwujemy pierwszą wyprawę po kilkunastoletniej przerwie Zwiadowców, do której przemyka się Kukio, by spotkać tytana i poznać prawdę. Tak to mniej więcej wygląda, moi drodzy. Nie jest łatwo polecić tę mangę, jeśli nie jesteście zagorzałymi fanami tego tytułu z dwóch powodów. Po pierwsze na chwilę obecną nie wnosi on do głównej historii wiele nowego, a jeśli w ogóle — bywa to lekko sprzeczne z tym oryginałem. Kult tytanów czy dziecko tytana się tam nie pojawiało nigdy — jak już to kult murów. Jednak mogło tam być, nie przeczę. Dalej mamy samą długość tej pozycji — zamknie się w ośmiu takich grubasach, co wymaga wyłożenia trochę grosza. Łatwiej było mi polecić jednak „Atak Tytanów — Lost Girls” – tam był jeden tom i w dodatku pojawiało się tam sporo znanych nam bohaterów. Tutaj tak nie jest, ale mogą pojawić się też w przyszłości — nie będę oszukiwał, nie znam tej historii i poznaję ja po raz pierwszy. Sam bardzo lubię oryginał i jestem trochę fanem poznawania takich pobocznych historii, więc się skusiłem i nie żałuję. Jestem ciekawy, jak się to rozwinie. W każdym razie na chwilę obecną polecam fanom oryginału, bo dla nich jest skierowana ta pozycja. Pod względem tłumaczenia, czy tam redakcji tekstu, mamy tutaj solidną robotę. Jakaś tam literówka się trafiła, ale generalnie jest mocno okej. Czas na standardowy opis wydawcy:
Kilkadziesiąt lat przed upadkiem Muru Maria, dziki tytan wkracza do Shiganshiny w wyniku działań fanatycznego kultu. Następuje chaos, a ze zjedzonych zwłok ciężarnej kobiety rodzi się chłopiec o imieniu Kuklo. Zawstydzony i zhańbiony za bycie synem Tytana, Kuklo boryka się z trudnościami przez całe swoje wczesne życie i ostatecznie zostaje zakupiony jako trofeum dla szlacheckiej rodziny. Tam spotyka Sharle Inocencio, córkę szlachcica, która uczy go historii i obyczajów mieszkańców Murów.
Czas na detale.

Specyfika wydania:
Liczba stron: 384
Format: A5 (14,5cm x 20,5cm)
Oprawa: twarda

Manga została wydana w naszym kraju w wersji standardowej i deluxe, czyli twardej oprawie. Oczywiście opisuję wam tę lepszą edycję, jak to mam w zwyczaju. Zawsze takie preferuję, a w przypadku tej pozycji był zastosowany ciekawy ruch przez J.P. Fantastica, który jest u nich w sumie powszechny. Twarde oprawy w zamówieniach przedpremierowych są w cenie tych w zwykłej, ale później nie ma dodruków takiej wersji, więc jest to swego rodzaju bonus. Dlatego właśnie jeszcze łatwiej mi było wybrać akurat taką edycję, więc bardzo mnie taki rozwój spraw cieszy. Mam tylko nadzieję, że nie podniosą ceny (lub tylko nieznacznie), bo pójdę z torbami, jak to mawiają. Dodatkowo w zamówieniu przedpremierowym otrzymałem kartę z grafiką z tej pozycji.

W środku jest kilka kolorowych stron, ale część z nich powtarza się z obwoluty czy wspomnianych dodatków. Postanowiłem więc wrzucić coś nowego.

Przejdźmy do właściwej treści, czyli podgląd kadrów z mangi. Kreska Satoshi Shiki odbiega lekko od oryginalnej, ale nie znowu jakoś tam mocno, więc od razu odnajdujemy się w tej pozycji. Można powiedzieć, że świetnie to wygląda. W sumie kreska przypomina tę znaną od Ryosuke Fuji z „Atak Tytanów — Lost Girls”. Aż się prawie pomyliłem. Dodam jeszcze, że mamy tutaj sporo takich grafik na całą stronę lub na dwie.

Czas na dodatek z zamówienia przedpremierowego. Otrzymałem jedną kartę z grafiką znaną z okładki, ale w lekko innej wersji. Zawsze miło, że coś nam dodano.
Podsumowanie: Nie tak dobra jak główna seria i nie dodaje zbyt wiele do świata ani do ogólnej historii, ale jest to przyjemna historia poboczna, która pozwala lepiej zrozumieć podstawy codziennego życia w otoczonych murami miastach i podstawy pojawiła się potęga militarna i zdolności do walki z tytanami. Prawdopodobnie nie spodoba się zwykłym czytelnikom serii, ale warto sprawdzić, jeśli jesteś już zagorzałym fanem Ataku Tytanów. Mimo wszystko warto podjąć w miarę szybko decyzję, bo twarde oprawy są na premierę i czasem zaraz po niej, a potem zanikają bezpowrotnie. To tyle na dzisiaj, miłego.

[ANIME UHD] Future Boy Conan: Part 2 – Collector’s Edition

Czas na najnowszy wpis, moi drodzy. Miał się pojawić jeszcze wczoraj, ale nie dałem rady. Pogoda nas ostatnio zdecydowanie nie rozpieszcza. Mamy przymrozki, opady i wszystko nas skłania do siedzenia na kanapie i czytania, słuchania lub oglądania, co też robię. Trzymam tylko kciuki na majówkę, bo mam tam zaplanowany wyjazd kilkudniowy. Nie, żeby coś spektakularnego, ale jednak. Czas na nowinki. Aniplex USA wyda „Gurren Lagann The Movie — Childhood’s End/The Lights in the Sky Are Stars (HD/BD), czyli odpowiednik mojego wydawnictwa z Japonii. Dodatkowo dodają płyty Blu-ray i usztywnianą okładkę. Dla pasjonatów mamy też angielski dubbing. Reasumując, nie jest mi to potrzebne, bo też swoje kosztuje. Anime Ltd uruchomiło pre-order od „The God of High School – Blu-ray Collector’s Edition (BD). W Japonii z okazji 5. rocznicy debiutanckiego albumu ReoNa ukarzą się cztery EP-ki/single na płytach winylowych jej najpopularniejszych piosenek, które zostały przygotowane do anime. Są to: Nainai [Limited Release], ANIMA [Limited Release], Forget-me-not [Limited Release] i Sweet Hurt [Limited Release]. Bardzo limitowane. Dalej mamy „Dragon Ball Super Vol. 1 (Original Soundtrack)” od duetu Norihito Sumitomo & Chiho Kiyooka na kolorowych płytach winylowych. Na koniec największa gwiazda tych zapowiedzi, która mnie zwaliła z nóg (i cały czas nie dowierzam). Niemiecka firma Black Screen Records uruchomi dzisiaj pre-ordery na wszystkie trzy albumy YOASOBI (Book 1-3) na kolorowych winylach. Będzie to ich wydawnictwo, a trzeba przy tym pamiętać, że świetnie sobie poradzili przy Radwimps: ‎Forever Daze (tak, to też było od nich). Podobno będzie limitowane, ale ma wystarczyć dla wszystkich. Jednak planuje raczej w miarę sprawny zakup, by potem nie żałować. Reasumując, jest, na co czekać. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest serial „Future Boy Conan”, a konkretniej część druga, w edycji Collector’s Edition od Anime Ltd na płytach UHD. Tak, moi drodzy, jak się powiedziało „A”, to trzeba i „B”. Serial dzisiaj omawiany został podzielony na dwie części, jak tom a w zwyczaju robić Anime Ltd przy dłuższych pozycjach (chociaż i ten schemat zna przypadki złamania tej reguły — w jedną czy drugą stronę. Mam na myśli, że krótsza seria została podzielona na pół lub dłuższa w jednym pakiecie). Zazwyczaj przy takich okazjach pierwsza część zawiera pudełko na całość, a w drugim znajdujemy książeczki i nie inaczej jest tym razem. O tym sobie zaraz opowiemy, a na razie skupmy się na tej produkcji. Trochę będę pewnie się tutaj powtarzał, ale postaram się skupić nieco na innych aspektach i ciekawostkach. Serial, którego emisja miała miejsce w 1978 r., opierał się na założeniu, że ludzie zniszczą się nawzajem za 40 lat (2008 r.) za pomocą broni magnetycznej, która rzekomo była ZNACZNIE potężniejsza niż urządzenia nuklearne (fabula, która wywołuje u mnie chichot, ponieważ broń magnetyczna tak naprawdę nie może być używane jako „bomby”, tak jak to przedstawiają). Ziemia w zasadzie znika w jednej chwili, pozostawiając ją w ciągłym ruchu, gdy główne kontynenty rozpadają się i opadają na dno oceanu. Część ludzkości żyje na wyspach, pływających statkach i innych urządzeniach, podczas gdy bogaci mają swój własny sposób życia. Akcja serialu rozgrywa się 20 lat później na wyspie w wodnym świecie, gdzie dwoje ludzi (Conan i jego dziadek) wierzy, że są ostatnimi ludźmi na Ziemi. Dzieje się tak do czasu, gdy dziewczyna o imieniu Lana zostaje wyrzucona na plażę i dowiaduje się, że istnieje o wiele więcej niż tylko niekończący się ocean. Jednak Lana jest ścigana przez siły krainy zwanej „Industria”, które nie cofną się przed niczym, aby odkryć tajemnice energii słonecznej od jej dziadka, niejakiego doktora Lao. Tak zaczyna się przygoda, w której Conan próbuje chronić Lanę przed siłami Industrii, a także uratować swojego dziadka z ich szponów, gdy ten zostaje porwany. Dodajcie do tego trochę telepatii związanej z mutacją ludzi, dobrych, staroświeckich piratów i ogólne poczucie fantazji, czyli 100% Hayao Miyazaki. Chociaż serial ma technicznie 26 odcinków, to naprawdę przypomina film, a odcinki są po prostu przerwami dla widzów. Zawierająca wiele seriali i pozbawiona epizodycznego wypełniacza większości seriali anime, 780-minutowa „seria filmów” (jak ją z grubsza nazwałem) jest NAPRAWDĘ schludna i szczupła, tworząc jedną wciągającą historię. Mimo że jest to nadal anime z 1978 roku, zanim anime naprawdę wkroczyło w złote wieki lat 80. i 90., nadal jest to ogromne przedsięwzięcie jak na tamte czasy. Serial pokazuje, dlaczego Miyazaki stał się jednym z najbardziej innowacyjnych reżyserów narracyjnych w historii anime i jak utalentowany jest w opowiadaniu swoich historii, nawet przez prawie 13 godzin. Ma wszystkie cechy klasycznej przygody, tyle że bez dopracowania i niesamowicie wielowarstwowej scenerii, którą stworzyliby poprzednicy tego gatunku (a wcześniej mieliśmy niekończące się seriale, takie jak One Piece, InuYasha i Pokemon). Gkids po raz pierwszy wydało ten serial z angielskimi napisami w USA i na płytach Blu-ray. W dodatkach wrzucono tam zwiastun… Renowacji do UHD. Czyżby była to zapowiedź wydania Anime Ltd? Wszak obaj ci wydawcy dosyć często ściśle ze sobą współpracują (patrz NGE). Serial ten otrzymał naprawdę ładny remastering do UHD (a już przy nośniku Blu-ray jest mocno zadowalający). Muszę wyraźnie podkreślić, że jest to stary „film” animowany z lat 70., który powstał przy SUPER niskim budżecie, więc ostrzegam, że grafika liniowa i krawędzie mogą nie być idealne. Tu i ówdzie widać kilka plamek i drobnych problemów z drukiem, ale nowy Blu-ray/UHD wygląda zaskakująco dobrze. Kolory są ciepłe, z delikatnymi pastelami i jasnymi odcieniami podstawowymi zmieszanymi ze sobą. Czarne są w większości dobre, choć czasami wyglądają trochę kremowo. Krótko mówiąc, jest to OGROMNA poprawa w stosunku do starego mistrza sprzed kilkudziesięciu lat i bez wahania zadowoli większość fanów. Future Boy Conan to jeden z najczęściej kopiowanych i szanowanych seriali anime wszech czasów, a twórcy seriali takich jak Giant Gorg, Gurren Lagann i Xabungle twierdzą, że miał bezpośredni wpływ na w ich stworzenie. Miyazaki to prawdziwa legenda w świecie anime i niezwykle ekscytujące jest to, że jego długo odwlekany serial telewizyjny w końcu zyskał szacunek i traktowanie, jakiego potrzebuje, dzięki nowej renowacji i fantastycznemu wydaniu.
Wydanie kolekcjonerskie, część 2, gry Future Boy Conan zawiera odcinki 14–26 na dwóch płytach 4K Ultra HD i 2 płytach Blu-ray. Opcje audio dla obu formatów obejmują język japoński z angielskimi napisami oraz nowy angielski dub z Ocean Studios na zlecenie GKIDS. Dla obu formatów dostępne są także angielskie napisy SDH. Podobnie jak część 1, dyski 4K UHD są kodowane i tworzone przez ludzi z MediaOCD. Chociaż seria została poddana cyfrowej renowacji w rozdzielczości 4K, jest również prezentowana w formacie Standard Dynamic Range (SDR). Jeśli chodzi o odtwarzanie, białe napisy (oraz niebieskie napisy do tekstów wyświetlanych na ekranie) można odblokować podczas odtwarzania, a płyta jest w całości regionalna. Warto zauważyć, że dyski 4K są również używane we Francji (ponieważ Anime Limited ma również prawa francuskie), dlatego uwzględniono także francuski dub i francuskie napisy. Płyty Blu-ray zostały również zakodowane i opracowane przez firmę MediaOCD, co jest interesujące, biorąc pod uwagę, że płyty były już dostępne w Ameryce Północnej za pośrednictwem firmy GKIDS, która jakiś czas temu wydała serię na Blu-ray. Jeśli chodzi o odtwarzanie, napisy można odblokować podczas odtwarzania, a płyta jest zablokowana dla odtwarzaczy Regionu B. Czas na detale i fotki.

Specyfika wydania:
Języki: japoński, angielski i francuski
DTS-HD Master Audio 2.0 (japoński, francuski i angielski)(UHD);DTS-HD Master Audio 2.0 (japoński, i angielski)(BD)
Rozdzielczość: Native 4K (2160p)(UHD), 1080p (BD)
Format obrazu: 4:3 (1.33:1)
Region: free (UHD) i B (BD)
Napisy: angielskie oraz angielskie dla niesłyszących i francuskie (tylko UHD)
Dyski: 2xUHD i 2xBD
Lista odcinków z wydania:
14. A Day on the Island
15. Barren Land
16. The Hut for Two
17. Battle
18. Gun Boat
19. Giant Tsunami
20. Going to Industria Again
21. Residents Under the Ground
22. Rescue
23. The Solar Tower
24. Giganto
25. The End of Industria
26. Denouement

Mamy tutaj w sumie klasyczne wydanie Anime Ltd, które składa się z dwóch części. Znamy je na przykład z serii Gundam, które dotyczyły prawie każdej serii. W każdym razie wraz z częścią drugą opasłą książeczkę i BD-case z drugą połową odcinków. Bardzo polecam się zaznajomić z załączoną publikacją, bo opis jest niezwykle interesujący i wnikliwie wchodzi w tę produkcję.

Podgląd na płyty. Mamy tutaj zarówno płyty Blu-ray jak i UHD.

Czas na główny dodatek, czyli 92-stronicową książkę w formie eseju napisaną przez dr. Jonathana Clementsa i Andrew Osmonda. Opisuje szczegółowo serial od początku do końca, a także historię jego produkcji. Ten układ jest podobny do zestawu Momotaro firmy Anime Limited dla tych, którzy lubią tego typu format. W środku mamy bardzo szczegółowy opis wszystkich odcinków serialu wraz z jakimiś ciekawostkami z produkcji. Reasumując, ciekawy materiał dla fanów napisany przez osoby, które się znają na rzeczy.

Tylna jego część.

Podgląd do środka.

Jeszcze jedna fotka.
Podsumowanie: Po III Wojnie Światowej większość kontynentów pogrążyła się w odmętach. Pozostała jedynie garstka ludzi i kilka wysepek. Jednym z tych szczęśliwców, którzy przeżyli, jest 11-letni chłopiec, imieniem Conan. Conan mieszkał wraz z dziadkiem na jednej z wysp, wiodąc spokojne życie. Wszystko zmieniło się, gdy pewnego dnia chłopak odnalazł na plaży dziewczynkę, która uciekła ludziom z „Industrii”… Fani Hayao Miyazakiego i Studia Ghibli mogą sięgnąć po tę pozycję dla poszerzenia swojej erudycji, tropiąc motywy, pojawiające się w późniejszych filmach mistrza. Seria ukazał się na płytach UHD w UK, które są przykładem kapitalnego remasteringu nieingerującego w oryginał. Obraz jest niezwykle wyrazisty, kolory budzą podziw, ale nie zniszczono zanadto ziarna obrazu. Kapitalna seria i wydanie, które gorąco polecam. To tyle na dzisiaj, miłego.

[MANGA PL] Adou (TOM 1)

Czas na najnowszy wpis na mojej stronce. Miał się pojawić jeszcze wczoraj, ale farbowałem sobie przebarwione miejsce od fotelu i nie miałem już na czym siedzieć. Trochę się tutaj przedrzeźniam, ale jest w tym trochę prawdy. Dodatkowo dzięki tej akcji skusiłem się na pewien dłuższy seans. To zaowocuje recenzją w najbliższych dniach. Takie tam ciekawostki. Wczoraj dotarła do mnie paczuszka, o której ostatnio wspominałem (z tym przedmiotem kupionym za grosze na popularnym serwisie aukcyjnym). Z nowinek dodam, że ruszyło moje zamówienie przedpremierowe od Anime Ltd i nie został wysłany FedEX’em, co mnie bardzo cieszy. Czas na nowinki wydawnicze. Crunchyroll wyda: Vinland Saga: Season 2 – Part 1 (BD), In Another World With My Smartphone — Season 2 (BD/DVD), Bungo Stray Dogs — Season 4 (BD), BOFURI: I Don’t Want to Get Hurt, So I’ll Max Out My Defense — Season 2: Limited Edition (BD), One Piece — Season 13: Voyage 8 (BD/DVD), Summoned to Another World for a Second Time — The Complete Season (BD), Soul Eater: The Complete Series (BD, wznowienie), Tomo-chan Is a Girl! – The Complete Season — Limited Edition (BD/DVD), Reborn as a Vending Machine, I Now Wander the Dungeon — Season 1 (BD), Why Raeliana Ended Up at the Duke’s Mansion — The Complete Season (BD) i FLCL Season 1 (BD, wznowienie). Pierwsze, co tutaj zaskakuje, to ilość. Naprawdę bogaty zestaw nam zaprezentowano, bo wszystko ma być wydane w lipcu. Cieszy Bofuri w wersji limitowanej do kompletu, trochę smuci brak wersji jakiejś ciekawszej od Vinland Saga. Najbardziej mnie tutaj zaskoczyło wydanie „Vending Machine”, którego się nie spodziewałem. W każdym razie parę perełek do przygarnięcia tutaj mamy. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest pierwszy tom mangi „Adou” od Amano Jaku, a wydanej w naszym kraju przez wydawnictwo Waneko. Tak, moi drodzy, kolejna nowość z naszego ryneczku na salonach. Już prawie wszystkie będą opisane z tych, które w ostatnim czasie dostałem. Ale bez obaw, można sięgnąć po coś z przeszłości lub innego typu, nie wspominając o zbliżającym się festiwalu mangowym, który mnie skutecznie tutaj zasypie. To jednak odleglejsza historia, a warto by było skupić się na tej, którą dzisiaj miałem przybliżyć. Manga „Adou” zaintrygowała mnie od zapowiedzi, ponieważ już samą kreską przypominała kultową Akirę. Gdy przeczytałem opis, wiedziałem, że na samej kresce się nie zakończy. Jednak miałem trochę obaw, czy nie mamy tutaj do czynienia z wydmuszką, która ściąga nachalnie, co się da z klasyka, i nie oferuje niewiele poza tym? Dodatkowo, gdy sprawdzałem na paru serwisach z mangami, za wielu opinii nie uświadczyłem, więc moje obawy nie zniknęły. Ostatecznie dałem szansę dzięki znajomemu, z którego pomocą zdobyłem ją nieco taniej. Czas pokazać karty. W swojej mandze Amano Jaku zabiera nas do bliżej nieokreślonej przyszłości. Przed naszymi oczami roztacza się obraz skonfliktowanego kraju. Trwają protesty przeciwko napływającym coraz liczniej do państwa cudzoziemcom. Gdzieś w całym tym chaosie i zgiełku dostrzegamy osobliwie zachowującego się młodzieńca. Wkrótce niemal umiera w wypadku. Zostaje jednak uratowany przez nieco narwaną, charakterną i szczerą Riko Saeki. Dziewczyna nie ma pojęcia, że spotkanie z chłopcem imieniem Eight wkrótce wywróci jej życie do góry nogami. Oczywiście, wciągnęła mnie fabuła. Myślę, że zadowoli ona koneserów sci-fi. Mamy tu bowiem zarówno rozwinięte miasto z różnymi futurystycznymi elementami, tajne eksperymenty, nowoczesne technologie oraz nadprzyrodzone moce. Wszystkie razem wzięte składają się na interesującą i dynamiczną historię, po której możemy sobie wiele obiecywać. Nie zabrakło tutaj humoru, choć przejawia się on w określonych momentach i głównie za sprawą rozemocjonowanych postaci. W szczególności mam na myśli Riko, która ma niewyparzony język. Eight to bardzo małomówny chłopiec, który przed czymś ucieka. Wraz z rozwojem fabuły dowiadujemy się więcej na ten temat. W tym miejscu nadmienię jedynie, że ma to coś wspólnego z tajnym laboratorium, grupą dzieci i po lekturze pierwszego tomu zostaniecie z większą ilością pytań niż odpowiedzi. Bohater dysponuje również niezwykłą mocą, której nie jest jednak w stanie kontrolować. Doskonale uzupełnia się z odrobinkę zarozumiałą, ale pewną siebie i wygadaną Riko. W głowie ma ona dobry zarobek i nie da sobie w kaszę dmuchać. W sumie jesteśmy nawet w jakimś stopniu zaskoczeni, że jednak postanawia pomóc chłopakowi, choć ma inne priorytety. Dwójka bohaterów zostaje wrzucona w wir akcji. Ta jest tutaj dynamiczna i tak właśnie powinno być, gdyż Eight jest ścigany. Powinien zatem być w tej historii suspens, zwroty akcji oraz odpowiednio wysoka dawka energii. Tak też jest, a autor dodaje jeszcze od siebie spory rozmach, gdyż przemierzając ulice nocnego miasta, nie brakuje zniszczeń na wielką skalę. Wizualnie to wszystko przywiodło mi na myśl Akirę, Battle Angel Alitę czy Triguna, choć Adou ukazuje się w Japonii od 2019 r. Fabuła została świetnie skonstruowana. Choć akcja jest dynamiczna, to nie gnamy na złamanie karku. Wydarzenia następują w bardzo naturalny dla tej historii sposób. W scenariuszu nie odnajdujemy dziur czy niedopowiedzeń. Jest czas na ucieczkę i walkę, ale także na bliższe poznanie bohaterów. Oprócz wspomnianej dwójki w pamięć zapada nam nastoletni Renji, który jest obdarzony nadprzyrodzoną mocą. Dlaczego go zapamiętujemy? Dlatego, że chłopak to kawał skurczybyka, który za najmniejsze kłamstewko skierowane w jego stronę potrafi pozbawić człowieka głowy. Chce się bawić, nie kontroluje swoich odruchów i ma w sobie coś z psychopaty. Brzmi przerażająco, prawda [zinnegoswiata.com]? Tak to wygląda, moi drodzy. Reasumując, pomimo dużych nawiązań do wspomnianej Akiry (kreska, małomówny chłopak, eksperymenty na ludziach, pogoń przez miasto za dzieciakiem i nieliczenie się zbytnio z cywilami), mamy tutaj kawał świetnego komiksu, który wprowadza też swoje elementy — i świetnie współgra z tymi przez nas znanymi. Zaskoczyła mnie też długość, bo jest naprawdę co poczytać. Nie wiem, jak to wygląda w kolejnych tomach, ale tutaj mocno pozytywnie. Jeśli miałbym coś doradzić, to przede wszystkim zastanówcie się, czy sam fakt nawiązań i podobnych rozwiązań co w klasyku wam przeszkadza -część osób z tego powodu odrzuci, bo stwierdzi, że nie potrzeba im tego samego (lub prawie), ale w gorszej formie (bo raczej na pewno tak będzie). Mnie to nie przeszkadza, gdy komiks sam w sobie jest udany, a tak właśnie jest. Jeśli chodzi o tłumaczenie czy edycję tekstu, mamy tutaj standardowy poziom Waneko. Język jest lekki, dopasowany i raczej niemal pozbawiony literówek. Niemniej nie było tutaj też do podjęcia jakichś mniej lub kontrowersyjnych decyzji, bo to nie tego typu tytuł. Czas na standardowy opis od wydawcy i detale:
Przyszłość. Japonia przyjęła imigrantów i stała się tyglem kulturowym. Pewnego dnia 19-letnia Riko Saeki, znana ze swojej szczerości i zmieniania co chwilę pracy, ratuje Eighta, chłopca, który prawie padł ofiarą wypadku drogowego. Dziewczyna próbuje dowiedzieć się czegoś o dziecku, ale nawet policja nie może jej w tym pomóc. Nagle chłopca ostrą amunicją ostrzeliwuje wojsko, a on stawia im czoło ukazując Riko swoje niezwykłe zdolności. Dziewczyna postanawia mu pomóc.
Czas na detale.

Specyfika wydania:
Liczba stron: 250
Format: B5 (19,5cm x 14,0cm)
Oprawa: miękka, obwoluta

Manga została wydana w naszym kraju tylko w edycji standardowej, więc nie mamy dylematu nad tym, którą wersję wybrać. Ukazała się w formacie B5, czy takim lekko powiększonym, ale ciągle standardowym dla tego wydawnictwa. W związku z tym, że kupowałem ją przedpremierowo (tak w sumie to mam ją od znajomego, ale na jedno wyszło), załapałem się na dwa dodatki. Jeden jest oficjalny, a drugi trochę reklamujący. Zaraz sobie to wyjaśnimy.

Podgląd na czarno-białe strony, czyli właściwa część komiksu. Zachwyciłem się już pierwszymi stronami Adou. Bije z nich życie. Są pełne detali, a do tego narysowane w bardzo charakterystycznym, przywodzącym na myśl mangi lat 90. stylu. Jako wielki fan komiksów tego okresu niemal od razu dałem się wciągnąć historii. Jednakże nawet jeśli nie podzielacie moje entuzjazmu wobec tamtych czasów, to gołym okiem zauważycie jak szczegółowe i żywe są tutaj ilustracje.

Podgląd na dwa dodatki. Pierwszy i jedynym oficjalnym jest karta (dwustronna). Dalej mamy zakładkę, którą dodawano do zamówień. Wszystko w klimacie komiksu.

Tylna część dodatków.
Podsumowanie: Pierwszy tom mangi Adou sprawa pozytywne wrażenie. Postacie są tutaj dosyć ciekawe, mamy odpowiednią ilość intrygujących wątków i sporo solidnej akcji. Do tego część paneli wypada niezwykle klimatycznie. Całość ma spory potencjał i jest duża szansa, ze historia pójdzie w fajną stronę. Dodatkowo klimaty body horror, jakie tu występują to moja bajka. Dlatego na pewno zapoznam się z kolejnymi tomami tej mrocznej serii. To tyle na dzisiaj, miłego.

[ANIME UHD] Future Boy Conan: Part 1 – Collector’s Edition

Czas na najnowszy wpis, moi drodzy. Miałem się pojawić w weekend, ale w sobotę chciałem sobie trochę posprzątać, pooglądać i wypocząć. W niedzielę mieliśmy wysokie ciśnienie i byłem bez życia (tylko fotki sobie porobiłem, bo rano nie było źle), a dzisiaj byłem w kinie na filmie „Lupin Trzeci: Zamek Cagliostro” w Cinema City. Tak, widziałem ten film kilka razy i mogę go w każdej chwili odtworzyć z nośnika, ale poszedłem, bo w kinie zawsze seans jest niezapomniany. W dodatku tanio zdobyłem bilet. Nabyłem już sobie też na „Spy × Family Code: White”, bo na pewno warto. Przed seansem widziałem reklamę filmów Ghibli. Ciekawe, czy będą też w moim mieście, bo jeśli się uda, pewnie się wybiorę. W piąteczek na koniec dnia dotarła do mnie zagubiona paczka z UK. Wszystko w idealnym stanie, więc chociaż taki plusik. Oglądałem też coś z paczki z Japonii i wgniotło mnie w fotel. Szczegóły na koniec miesiąca. Teraz już czekam na tylko mangi i niespodziewanie pewną serię od Sentai, którą kupiłem za grosze na Allegro. Też jestem w szoku. Czas na nowinki. Wydawnictwo Dango wyda „Idol Escape” od Kira Ito. Cytując wydawcę: To nie „zakochanie”, ale na swój sposób ją „kocham”. Ainosuke wiedzie samotne, nudne życie w wielkim mieście. Nieakceptowany przez ojca za swoje nietypowe zainteresowania, postanowił odciąć się od rodziny i żyć na własną ręką, nieważne jak nędznie. Jednak boleśnie przekonuje się, że nawet wtedy nie może w pełni być sobą. Jego jedyną pociechą są „idolki”, młode dziewczyny robiące karierę w show-biznesie, a wśród nich jego ulubiona piosenkarka, Karen Asahina. Pewnego wieczoru, podczas powrotu z pracy, Karen niespodziewanie na niego wpada. Ainosuke jeszcze nie wie, że to spotkanie nie zakończy się tak cukierkowo, jak sobie wymarzył, a uruchomi lawinę zdarzeń, która zmusi ich do wspólnej ucieczki. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest serial „Future Boy Conan”, a konkretniej część pierwsza, w edycji Collector’s Edition od Anime Ltd na płytach UHD. Tak, moi drodzy, powracamy do recenzji animacji w wysokiej jakości. Mały chłopiec i wielka przygoda. Jedna z najstarszych produkcji mistrza Miyazakiego na salonach. Tak, właśnie ten wszech obecnie znany autor skusił mnie do szybszej publikacji tej recenzji, bo w tym roku mamy okazje oglądać jego dzieła na wielkim ekranie (w kinach). Druga sprawa to fakt, że ją niedawno ukończyłem z tego nośnika UHD, ponieważ nabyłem podczas wyprzedaży świątecznych. Seria to niezwykle dynamiczna, wciągająca i nowatorska, jak na swoje czasy, a którą też ciągle ogląda się niezwykle dobrze (a jest z 1978 roku, czyli parę latek na karku ma). „Dobra, ale o czym to jest, bo Miyazakiego znam co prawda, ale z filmów”, ktoś tam powie i trzeba by takiemu coś odpowiedzieć. W roku 2008 w ogólnoświatowej wojnie użyty został nowy rodzaj broni magnetycznej. Spowodowało to naruszenie równowagi tektonicznej kontynentów, które – wśród erupcji wulkanicznych – zatonęły w morzach. Tylko garstka ludzi przeżyła ten straszny kataklizm… Dwadzieścia lat później na niewielkiej wyspie w bezmiarze oceanu mieszka stary człowiek, ostatni z załogi promu kosmicznego, który rozbił się na tym skrawku lądu. Wychowuje syna swoich nieżyjących już przyjaciół jak własne dziecko, przekonany, że są ostatnimi ludźmi na świecie. Conan tymczasem jest zwykłym chłopcem, któremu bezustanna aktywność dała niezwykłą sprawność fizyczną. Spędza dnie, biegając po wyspie, polując na ryby i w ogóle robiąc wszystko, o czym marzyliby dziś jego rówieśnicy. Pewnego dnia jednak spokojne życie kończy się. Conan znajduje na brzegu wyrzucone przez fale dziwo – żywego człowieka! A dokładniej, jak dowiaduje się od dziadka, dziewczynkę, będącą mniej więcej w jego wieku. To tylko początek nowych wiadomości: ludzkość przetrwała i najwyraźniej niewiele się nauczyła. Lana pochodzi z wyspy High Harbor i uciekła z okrętu, wiozącego ją do Industrii – której władze zamierzają odnaleźć jej dziadka, słynnego naukowca, ostatniego znającego tajniki wykorzystania energii słonecznej. Conan obiecuje jej pomoc, ale nie udaje mu się zapobiec uprowadzeniu dziewczynki przez wysłanników Industrii. Nasz bohater wyrusza w drogę, przysięgając, że odnajdzie Lanę i odwiezie ją bezpiecznie do High Harbor. Czy umie jednak przewidzieć wszystkie niebezpieczeństwa, które czyhają na niego na wielkim świecie? Czy seria z 1978 r. może zainteresować kogokolwiek, oprócz starszych i sentymentalnych fanów? W tym przypadku tak. Na pewno długie życie zawdzięcza ona przede wszystkim temu, że jednym z jej twórców był Hayao Miyazaki – w czasach przed powstaniem Studia Ghibli. Widzowie znający jego późniejsze dzieła bez trudu zauważą „rękę mistrza”. Mamy tu większość typowych dla jego filmów motywów – od silnego przesłania antywojennego zaczynając, na nieśmiałych jeszcze nawiązaniach do ekologii kończąc. Pod względem fabularnym seria jest nierówna. Wprawdzie ma ciągłą linię fabularną (większość znanych mi tytułów z lat 70. ma konstrukcję ściśle epizodyczną), ale zabrakło jej odpowiedniego rytmu – akcja skacze, zwalniając i przyspieszając niekoniecznie we właściwych miejscach. Widać to, szczególnie jeśli porówna się epizody przed i po przybyciu do High Harbor – oś fabularna zaciera się, na czym poważnie cierpi dramatyzm finału. Moje wątpliwości wzbudziła także brutalność niektórych scen – wprawdzie daleko jej do tego, czym obecnie raczą nas japońskie animacje, ale jak na grupę docelową, czyli dzieci, było jej trochę za dużo, tak fizycznej, jak i psychicznej, w postaci szantażu i zastraszania. Sam świat jest umiarkowanie pomysłowy, ale niczym szczególnie nie razi – może trochę nie pasuje utopia, panująca w High Harbor, ale to także zostaje całkiem sprawnie wyjaśnione. Warto wspomnieć, że nie działają tu żadne siły nadprzyrodzone, a zaawansowana technika pojawia się bardzo rzadko, co jest zrozumiałe w świecie postapokaliptycznym. Postaci są sympatyczne, choć w większości bardzo schematyczne – nie jest to jednak produkcja stawiająca na wiarygodność psychologiczną bohaterów. Mimo wszystko wypadają całkiem przekonująco, a postaci komediowe, takie jak kapitan „Barakudy” Dyce, czy przyjaciel Conana Jimsy, są naprawdę zabawne. Starszych widzów mogą razić mało przekonujące „nawrócenia” części postaci, które nagle postanawiają czynić dobro, przypominam jednak, że jest to anime skierowane do młodszej widowni [tanuki.pl]. Tak to mniej więcej wygląda. Jak wspominałem wcześniej, seria jest dosyć dynamiczna, ale właśnie nie przez cały czas — dodatkowo ta dynamika i złożoność akcji jest nieco złudna — gdyby opisać cały serial, nie byłoby tego jakoś wiele. Niemniej, seria broni się klimatem, postaciami, grafiką i jakimiś pierwszymi wersjami pewnych bohaterów, których zobaczymy ponownie nieco tylko zmienionych w późniejszych dziełach. Wszak główny zły, który pełni władzę w Industrii, wygląda i zachowuje się bliźniaczo podobnie do hrabi z filmu „Lupin Trzeci: Zamek Cagliostro”, który dzisiaj oglądałem. Wydany na Blu-ray przez Anime Limited, Future Boy Conan jest prezentowany w rozdzielczości 2160p w natywnym 4K UHD. Wydanie otrzymało nową, oszałamiającą renowację 4K. Serial wygląda oszałamiająco w formacie 4K UHD. Wspaniałe wydawnictwo, które po raz pierwszy na całym świecie prezentuje serię w rozdzielczości 4K UHD. Seria została odtworzona w rozdzielczości 4K na płytach Blu-ray poza Wielką Brytanią, ale jest to jedyny zestaw, który obecnie udostępnia dyski UHD z tymi wzorcami. Jakość transferu jest doskonała, a nadruk wygląda wyjątkowo. Poziom szczegółowości wydania jest niezmiennie imponujący i jest wiele rzeczy wartych docenienia w związku z transferem. Kolory wyglądają solidnie dzięki formatowi 4K UHD. Tak, moi drodzy, moim zdaniem warto się tym cackiem zainteresować, ale chciałbym jednocześnie nadmienić, że już sam remaster na Blu-ray jest mocno wspaniały. Niemniej, jeśli ktoś planuje lub ma odtwarzacz UHD i lubi te produkcje, polecam się zainteresować. Zaintrygowała mnie też ścieżka dźwiękowa tego wydawnictwa, ponieważ jest bezstratna i potrafi lekko zaszumieć lub być słyszalny jakiś trzask. Trochę to przypomina obcowanie z płytą winylową. Niemniej tutaj też wysoki poziom. Pod względem tłumaczenia czy wydania też kapitalna sprawa i moja wysoka notka. Czas na detale dotyczące wydania, ponieważ to opis części pierwszej, jeszcze sobie dopowiem brakujące sprawy następnym razem.

Specyfika wydania:
Języki: japoński, angielski i francuski
DTS-HD Master Audio 2.0 (japoński, francuski i angielski)(UHD);DTS-HD Master Audio 2.0 (japoński, i angielski)(BD)
Rozdzielczość: Native 4K (2160p)(UHD), 1080p (BD)
Format obrazu: 4:3 (1.33:1)
Region: free (UHD) i B (BD)
Napisy: angielskie oraz angielskie dla niesłyszących i francuskie (tylko UHD)
Dyski: 2xUHD i 2xBD
Lista odcinków z wydania:
1. Remnant Island
2. The Journey
3. The First Companion
4. The Barracuda
5. Industria
6. Dyce`s Rebellion
7. Chase
8. Escape
9. The Salvage Ship
10. Dr. Lao
11. Escaping
12. Core Block
13. High Harbor

Mamy tutaj w sumie klasyczne wydanie Anime Ltd, które składa się z dwóch części. Znamy je na przykład z serii Gundam, które dotyczyły prawie każdej serii. W każdym razie wraz z częścią pierwsza otrzymujemy pudełko na serię i BD-case z połową odcinków. Samo pudełko jest bardzo urokliwe i przyciąga oko do zakupu, a potem obcowania z produktem.

Okładka od BD-casu z płytami.

Tylna jego część, czyli opisy i garść zrzutów ekranu.

Podgląd na płyty. Mamy tutaj zarówno płyty Blu-ray jak i UHD.
Podsumowanie: Po III Wojnie Światowej większość kontynentów pogrążyła się w odmętach. Pozostała jedynie garstka ludzi i kilka wysepek. Jednym z tych szczęśliwców, którzy przeżyli, jest 11-letni chłopiec, imieniem Conan. Conan mieszkał wraz z dziadkiem na jednej z wysp, wiodąc spokojne życie. Wszystko zmieniło się, gdy pewnego dnia chłopak odnalazł na plaży dziewczynkę, która uciekła ludziom z „Industrii”… Fani Hayao Miyazakiego i Studia Ghibli mogą sięgnąć po tę pozycję dla poszerzenia swojej erudycji, tropiąc motywy, pojawiające się w późniejszych filmach mistrza. Seria ukazał się na płytach UHD w UK, które są przykładem kapitalnego remasteringu nieingerującego w oryginał. Obraz jest niezwykle wyrazisty, kolory budzą podziw, ale nie zniszczono zanadto ziarna obrazu. Kapitalna seria i wydanie, które gorąco polecam. To tyle na dzisiaj, miłego.

[MANGA PL] Złudne niebo (TOM 1)

Ruszamy z najnowszym wpisem, moi drodzy. Pogoda nam w tym tygodniu sprzyja, ale zaczynają nas straszyć, że w przyszłym już nie będzie tak różowo. Oby się to zmieniło, bo zacząłem intensywnie jeździć do pracy rowerem, więc na sportowo. Wprawdzie po pojeżdżeniu już prawie stu kilometrów zaczynam odczuwać zmęczenie, ale o wynik nieco gorszej formy, która się odbuduje. Czas na nowinki. Dotarła paczka z Japonii i jest cudna. Jutro będę ją eksploatował. Paczka od FedEX po wielu przebojach ma być już jutro. Oby, chociaż dotarła w jednym kawałku. Pomijając to, zaczynaj do mnie spływać różne mangi i być może jutro mi pewien pre-order wyślą. Reasumując, dzieje się. Anime Ltd uruchomiło pre-ordery na Venus Wars — Collector’s Edition (BD). Kapitalna pozycja, ale odpuszczam. Wygląda jak kopia jeden do jeden wersji Sentai. Ostatnio też uruchomiono pre-order na Gundam Build Fighters Try — Season 2: Part 2 – Collector’s Edition (BD) i to akurat będę musiał sobie przy okazji nabyć, bo kolekcję tego mecha zbieram intensywnie. Nawiasem jeszcze mówiąc, Studio JG wrzuciło jakiś materiał o dwóch premierach z tego miesiąca i adaptacjach mang z tego sezonu. Można rzucić okiem. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest pierwszy tom mangi „Złudne niebo” od Masakazu Ishiguro a wydanej w naszym kraju przez wydawnictwo Waneko. Tak, moi drodzy, dzisiaj kolejna nowość na naszym ryneczku, na którą czekało wielu, a w tym moja skromna osoba. Czekałem na nią od wiosny 2023, kiedy to zobaczyłem jej adaptację. Dodajmy, że to pozycja ciągle trwająca, więc siłą rzeczy, nie mogłem zobaczyć całego tworu. W tej pełnej tajemnic historii pewne rzeczy znalazły wyjaśnienia, ale nie wszystkie. Zresztą nawet nie jestem do końca pewien, czy twórcy trzymali się oryginału, ale to sprawdzę. „Dobra, ale o co w tym chodzi, mogłem nie widzieć adaptacji, przecież”, ktoś powie i będzie mieć racje. Akcja mangi zdaje się rozgrywać w post apokaliptycznym świecie, gdzie doszło do okropnej tragedii. Z początku poznajemy grupkę dzieci, które żyją w małej społeczności z robotami formie opiekunów i nauczycieli. Część dzieci zaczyna się zastanawiać na temat miejsca, w którym się znajdują i mają dziwne sny i wizje na temat tajemniczej dwójki, która ma po nie przyjść. Na dodatek młodziaki zaczynają zauważać, ze znajdują się w zamknięciu pod obserwacją i są otoczone gigantycznym murem. Jeden z opiekunów informuje dzieci, że świat na zewnątrz stał się piekłem i nie ma co myśleć o opuszczeniu bezpiecznej przystani, w której się znajdują. Czy opiekunowie mogą kłamać na temat tego stanu rzeczy? Może dzieciaki znajdują się właśnie w tytułowym złudnym niebie? Otwarcie mangi Złudne niebo jest genialne i wciąga praktycznie od pierwszej strony. Początek przygody od razu skojarzył mi się z inną serią wydawaną przez Waneko. Chodzi mi o „The Promised Neverland”, którego wstęp był równie klimatyczny i tajemniczy. Mamy okazję zobaczyć grupkę dzieci uczonych i nadzorowanych przez roboty. Wszystko wydaje się całkiem sielankowe do momentu, aż nie okazuje się ze bohaterowie są odgrodzeni od świata wielkim murem, zachowują się dosyć dziwnie i nie mogą opuścić swojej placówki. Jeden z uczniów ma nawyk rysowania obrazków przedstawiających dziwne stworzenia, które śmiało można nazwać potworami. Wszystko ma dosyć ciężką atmosferę i jest niczym solidny horror. Już od pierwszych chwil zostałem wciągnięty w ten tytuł. Dalej było jeszcze lepiej, bo akcja przenosi się najprawdopodobniej poza mury ośrodka, gdzie poznajemy parę bohaterów szukających miejsca znanego jako niebo. Dwójka musi radzić sobie z przeróżnymi wyzwaniami od bandytów poprzez klęski żywiołowe i głód, aż do strasznych potworów. Od razu wiadomo, ze oba wątki są ze sobą powiązane. Choćby z tego względu, że postaci z ośrodka przypominają wyglądem te ze świata pełnego obrzydliwych stworów. Na razie jeszcze nie wiadomo zbyt wiele na temat świata i głównej osi fabularnej, ale mamy dosyć gęstą intrygę i sporo ciekawych rzeczy. Pojawiły się interesujące tajemnice i całe multum pytań na temat świata, bohaterów i tego co wydarzyło się lata temu i doprowadziło do praktycznej zagłady naszego gatunku. Na dokładkę pierwszy tom kończy się zaskakującą wiadomością, która wprowadza do mangi jeszcze więcej pytań. Jako fan tajemnic, dziwnych historii i zaskakujących zwrotów akcji jestem zaintrygowany tym tytułem. Pierwszy tom mangi Złudne niebo po mistrzowsku prezentuje nam masę ciekawych rzeczy i zachęca do zadawania pytań. Nie ma też jednak zbyt wielu konkretnych odpowiedzi. W końcu bohaterowie dobrze nie wiedzą, w jakiej sytuacji się znajdują i nie zdają sobie sprawy ze wszystkiego, co się wydarzyło. Jest to wybornie ukazane podczas jednej z sekwencji walki z obrzydliwym potworem, który przypomina jakiegoś gigantycznego kurczaka z uciętą głową i fragmentami robala. Para bohaterów chce jak najszybciej wykończyć tę bestię, bo pożera ona ludzi. Jednak pojawia się ktoś, kto twierdzi, że potwory to ludzie, a nie tylko bestie. Pojawia się więc sporo pytań. Czy to możliwe, że doszło do jakiejś mutacji i część populacji stała się potworami? Może to co uznawane jest za potwory tak naprawdę nie jest tak groźne jak się wydaje bohaterom? Chociaż równie prawdopodobne jest, ze części osób po prostu odbiło i wola widzieć krwiożercze bestie jako coś ludzkiego. Fajnie jest gdy przynajmniej przez jakiś czas czytelnik może zastanawiać się nad stanem rzeczy i snuć różne teorie na temat świata i wydarzeń. Złudne niebo daje ku temu sporo okazji. Już często jest to robione w dosyć subtelny sposób [operacjapanda.pl]. Tak to wygląda, moi drodzy. Reasumując, jest bardzo wręcz dobrze. Nie bez powodu historia mnie zachwyciła przy adaptacji (i nie tylko mnie). Dodam przy tym, że dalej jest tylko ciekawiej, a tajemnice się mnożą. Chociaż niektóre zostaną wyjaśnione. Chwilami trochę to przypomina „Darling in the FranXX” z pewnego powodu. Dobra, dosyć spojlerów. Pod względem tłumaczenia wypada całkiem nieźle i nie mam większych zarzutów do wydawcy. Szkoda, że nie ma kolorowych stron, ale nic nie mogli w tej materii zrobić Czas na standardowy opis od wydawcy i detale:
W otoczonym murami ośrodku wśród zieleni żyje grupa dzieci. Pewnego dnia w czasie testu Tokio dostaje wiadomość: „Czy chcesz wyjść poza to, co na zewnątrz?“. Zaczyna snuć domysły na temat miejsca, w którym żadne z nich nigdy nie postawiło stopy… W świecie na zewnątrz Maru i Kiruko, próbując przetrwać na gruzach Japonii, starają się dotrzeć do „Nieba”. Zamknięte „Niebo“ i Japonia, która stała się „Piekłem“… Odkryj tajemnice rozproszone pomiędzy dwoma światami!
Czas na detale dotyczące zawartości.

Specyfika wydania:
Liczba stron: 224
Format: A6 (13,5cm x 19,5 cm)
Oprawa: miękka, obwoluta

Manga została wydana w standardowym dla wydawcy formacie, czyli A6. Premierze towarzyszył dodatek w postaci karty, ale nie skusiłem się na niego (pre-order). Niemniej mam zakładkę od tej pozycji, więc mogę się, chociaż tym pochwalić, prawda?

Podgląd na właściwą zawartość, czyli czarno-białe strony. Mamy sporo fajnych paneli i pomysłowe akcje i sceny grozy. Do tego Masakazu Ishigur świetnie ukazuje nam wyniszczony i opustoszały świat po zagładzie.

Podgląd na „dodatek, czyli zakładkę.

Tylna jej część.
Podsumowanie: Złudne niebo robi naprawdę dobre pierwsze wrażenie i pierwszy tom daje nadzieje na naprawdę wyborną mangę. Ciekawy świat, pełen tajemnic i interesujących postaci. Do tego dwa wątki, które są świetne i mamy przepis na sukces. Oczywiście trudno wróżyć z fusów na temat tego, jak wszystko się dalej potoczy, ale dla mnie Złudne niebo ma zadatki na kolejnego faworyta. Potencjał jest olbrzymi i trzymam kciuki za to, żeby kolejne tomy były równie wciągające jak to, co miałem okazję już przeczytać. Fani serii pełnych tajemnic i klimatów post apokaliptycznych powinni jak najprędzej sięgnąć po ten tytuł. To tyle na dzisiaj, miłego.

[ANIME UHD] Paprika – Limited Edition Steelbook

Ruszamy z najnowszym wpisem, moi drodzy, w sumie nieco szybciej, niż by się wydawało. Z drugiej strony w ostatni weekend jakoś tam bogato nie było, a są pozycje warte w miarę sprawnego opisania, więc trzeba zakasać rękawy. Ostatnio wspominałem, że mam problem z przesyłką od FedEX i w sumie dalej się nie rozwiązał. Myślałem już, że wszystko mają, ale paczka nie ruszała z miejsca, a dzisiaj po konsultacji mi powiedzieli, że nie załączono do paczki dokumentów. Mam nadzieję, że mogę je wysłać samemu, bo robi się to mało poważne. Na pocieszenie paczka z Japonii jest już prawie na miejscu i może nawet jutro u mnie zagości. Czas na nowinki. Zaczynają nas zasypywać premierami kinowymi anime. Gutek Film nabył prawa kinowe do 6 kultowych tytułów Studia Ghibli: „Spirited Away: W krainie bogów”, „Ruchomy zamek Hauru”, „Księżniczka Mononoke”, „Ponyo”, „Tajemniczy świat Arrietty” i „Narzeczona dla kota”. Na razie w Cinema City tego nie widzę, ale w Multikinie już jakieś zapowiedzi się ukazały. Mało wam? Crunchyroll i Sony zapowiedziało daty premier dla różnych regionów filmu „Haikyu!! The Movie: Decisive Battle” i widnieje tam Polska z dniem 31 maja. Dzieje się, moi drodzy. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest film „Paprika” w wersji Limited Edition Steelbook na UHD od Sony. Tak, moi drodzy, nabyłem sobie ten obraz na tym nośniku, o czym w sumie już informowałem. Trochę pospiesznie go nabyłem, bo pojawiły się obawy, że został wyprzedany, ale powrócił w ciągu dwóch tygodni do sklepów. Ostatecznie kupiłem go po dobrej cenie, więc przy jakiś tam ewentualnych przeliczeniach, mogłem przepłacić w ostatecznym rozrachunku kilka złotych, ale z drugiej strony już go mam na miejscu i widziałem. Ktoś nie zna tego kultowego obrazu Satoshiego Kona? Poważnie? Pewnie znajdą się i tacy, ale jest niewątpliwie popularny, a jego sprzedaż w tej edycji tylko to udowadnia. Jak to określają, nabywają ten obraz nie tylko fani animacji japońskiej. Reasumując, interesuje większe grono odbiorców. Czas na jakąś recenzję tego kultu. Rok 2004. Właśnie w tym roku zostaje wymyślony nowy rodzaj psychoterapii. Polega ona na tym, że psychoterapeuta wchodzi w umysł pacjenta i razem z nim doświadcza jego snów. Jedną z osób korzystających z tej usługi jest Toshimi Konakawa, szanowany policjant oraz jeden z głównych bohaterów filmu. Niestety jego sny w lada momencie stają się koszmarami związanymi z jego przeszłością i sprawą, której nie umie rozwiązać. Jego psychoterapeutka, tytułowa Parika (może być też po prostu Papryka, lecz ja wolę po angielsku), będzie musiała pomóc mu uporać się z jego problemami. Większość klientów jest zadowolonych z terapii, lecz jednak pojawia się wielki problem; tuż przed uchwaleniem ustawy na korzystanie z tego rodzaju psychoterapii, ktoś kradnie urządzenie. Przez tę kradzież niektórzy naukowcy zaczynają szaleć i popełniać samobójstwa. Najgorsze jest to, że prezes o wszystkim się dowiaduje. Stawia więc swoim pracownikom ultimatum: albo zdobędą skradziony sprzęt w przeciągu paru godzin, albo produkcja tych urządzeń zostanie wstrzymana. Atsuko Chiba, wielokrotnie nagradzana psychoterapeutka, wyrusza w niebezpieczną podróż wraz z innymi doktorami, by powstrzymać złodziei przed inwazją snów oraz koszmarów, które mogą zniszczyć świat. Bohaterce pomoże jej Paprika, która jest z nią powiązana w niezwykły sposób. Kto ukradł urządzenia? Czy powstrzymają ich przed totalną zagładą? Kim lub czym jest tak naprawdę Paprika? Na te pytania dostaniemy odpowiedź, lecz nie w tak prosty sposób, jak można byłoby się spodziewać. Paprika niestety lub stety nie jest prostym filmem. Zakłopotanie możemy już doświadczyć od pierwszych minut, gdy widzimy sny (a raczej koszmary) policjanta. Na szczęście nie jest to aż tak skomplikowane, że po zakończeniu seansu będziecie szukać w internecie wyjaśnień niektórych wątków; wszystko zostało tutaj wyjaśnione w mniej lub bardziej dynamiczny sposób, trzeba po prostu uważnie oglądać produkcję. Co do samej fabuły, to wiedziałem, że będzie na wysokim poziomie, lecz nie spodziewałem się, że będzie aż tak dobra. Naprawdę, od początku do końca intryguje i wciąga, a przy tym samym zmusza widza do myślenia. Dla wielu ludzi film ten będzie bardzo podobny do Incepcji, co jest oczywiście dobrym skojarzeniem. Widać, że Nolan inspirował się Papriką, nawet niektóre lokacje są podobne. Oprócz świetnej fabuły i podobieństw do Incepcji znajdziecie jeszcze wiele symboliki oraz smaczków nawiązujących nie tylko do poprzednich filmów Satoshi’ego Kona, ale też do popkultury i niektórych japońskich reżyserów. Nie będę wam zdradzała szczegółów, gdyż fajnie samemu sobie dopatrzeć się tzw. Easter Egg’ów (taka mała wskazówka: są one poukrywane w większości przypadków w tle). Satoshi umie tworzyć klimaty do swych produkcji, co widać też na szczęście w Paprice. Może nie jest on ciężki (nawet czasami jest zbytnio radosny), to dalej sprawia on, że produkcję ogląda się z przyjemnością, ale też momentami z małym niepokojem. Ogólnie to bardzo podobały mi się w filmie różnorodność widoków. Podczas filmu bohaterowie zwiedzą m.in. szklarnie, park rozrywki oraz kino, choć nie powinno to nikogo dziwić; jesteśmy przecież w świecie snów, prawda? Paprika ma wielu bohaterów, a każda główna oraz drugoplanowa postać jest rozbudowana, co jest niezwykłe, gdyż film trwa tylko półtorej godziny. Bardzo podoba mi się to, że każdy bohater jest inny, gdyż dzięki temu powstają nawet zabawne, ale też dramatyczne konflikty. Oprócz tego, że są różnorodni, to po prostu są świetnie napisani. Dialogi to duża zaleta produkcji, gdyż nie brzmią sztucznie. Ok, no to pomówmy dokładnie o niektórych bohaterach, a dokładniej o protagonistach. Warto na początku napisać o Atsuko, którą można lubić lub nienawidzić. Za co można polubić? Na 100% za to, że jest ambitna, pomocna i rozważna. A za co można jej nie lubić? Oczywiście za to, że jest dla niektórych zbyt surowa, a czasami skupia się wyłącznie na pracy, co przy tym samym może zaszkodzić innym osobom. Mimo paru wad polubiłem ją. Oprócz niej jest jeszcze Konakawa, czyli ten gliniarz. Choć w jego przypadku skupimy się bardziej na jego problemach i przeszłości niż na nim samym, to jednak jest on moją ulubioną postacią w tym filmie, gdyż po prostu był najmniej wkurzającą w swym zachowaniu postacią. Tak szczerze to on nie miał żadnych wad. Oczywiście nie można zapomnieć o Paprice, czyli o najbardziej tajemniczej postaci w filmie. Niestety nie mogę napisać dużo o niej, gdyż zadaniem widza jest odkrycie, kim tak naprawdę ona jest (i oczywiście odkrycie tożsamości złodziei). Mogę napisać tylko tyle, że pewnie wielu osobom się spodoba, gdyż jest postacią miłą, zrozumiałą, mądrą i piękną. Oczywiście nie samymi protagonistami film żyje, w produkcji znajdziemy wielu dobrze napisanych drugoplanowych postaci. Mamy m.in. towarzyszy Atsuko oraz ludzi, którzy znajdują się w snach bohaterów. Co ciekawe, każda z wymienionych wyżej postaci będzie się zmieniać, więc w lada moment swoją ulubioną postać możecie znienawidzić. Warto wspomnieć o antagonistach, czyli złodziejach. Muszę przyznać, że nie spodziewałem się, kto tak naprawdę ukradł urządzenia i jaki miał motyw. Twórcy dosłownie bawią się nami różnymi iluzjami, co można już potwierdzić podczas opening (który jest zresztą genialnie zrobiony, parę razy sobie go obejrzałam). Świat snów jest wielce dziwny i różnorodny. Bardzo podobają się mi płynne przejścia pomiędzy jedną a drugą iluzją lub postacią (przejścia pomiędzy bohaterami to częsty zabieg w tym filmie). O grafice można chyba tylko subiektywnie, gdyż film ten ma bardzo dziwną ,,kreskę”. Jedni grafikę polubią, drudzy nie. Mnie się jednak spodobało i myślę, że wygląda wspaniale jak na 2006 rok. Twórcy chętnie bawią cieniami, światłem i odbiciami, co wychodzi im znakomicie; naprawdę, wygląda lepiej niż większość nowszych produkcji. Choć tak jak pisałem wyżej, parę rzeczy są dziwnie narysowane, a dokładniej chodzi mi o niektórych bohaterów. Postacie czasem mają dziwne narysowane policzki lub kończyny. Mnie to jednak nie przeszkadzało (tak szczerze, to nigdy nie porzucam anime tylko dlatego, że ma okropną grafikę), a z czasem można się przyzwyczaić do stylu rysowania. Grafiki możecie nie polubić, lecz jestem pewien, że muzykę wręcz pokochanie. Wykonawcą ścieżki dźwiękowej do tego filmu jest Susumu Hirasawa. Kompozytor ten stworzył muzykę do m.in. legendarnego Berserk’era i Millennium Actress. Widać więc, że Satoshi wynajął zawodowca. Na szczęście nie zawiódł i dał nam muzyczne arcydzieło. Opening jest idealnym przykładem. Musicie sami posłuchać/obejrzeć go, aby zrozumieć, że mam rację. Oczywiście reszta utworów nie odstaje od openingu. Muzyka idealnie dopasowuje się do klimatu i przedstawionych scen [ppe.pl]. Dobra, dobra, wszystko wiemy, ale jak wypada wersja na UHD? Wczesna wersja Blu-ray z 2007 roku (która była obecna również w naszym kraju), zyskała uznanie recenzentów płyt wysokiej rozdzielczości pierwszej generacji i słusznie. To było wówczas oszałamiające. Od tego czasu oczywiście oczekiwania wzrosły i chociaż prezentacja wideo z 2007 roku nadal spełnia oczekiwania pod wieloma względami, nowo przywrócony przez Sony transfer Blu-ray 2160p 4K UltraHD (przedstawiany w oryginalnych proporcjach 1,85:1) jest zdecydowanym zwycięzcą i koniecznością — własna ostateczna wersja filmu. Na początek ostrzeżenie: w Paprice nie ma ostrych jak brzytwa grafik i animacji, które twoja pamięć, podobnie jak moja, może przywołać, szepcząc ci do ucha słodkie słówka. Szczegółowość i klarowność są bez wątpienia doskonałe, ale obraz jest lekko względny (à la Perfect Blue) — w rzeczywistości jest to cecha kinowa wynikająca ze źródła — część współczesnych fanów anime może na to narzekać. Nie przejmuj się taką krytyką. To jest Papryka taka, jaka została stworzona, zgodnie z przeznaczeniem i wiernie odrestaurowana. Każda ostatnia linia, tekstura i niuans są obecne i uwzględnione, bez błędów w kodowaniu. Przez cały czas dostrzegamy (lub nie) bardzo słaby szum, który zasługuje na dyskusję. Jest to prawie niezauważalne, szczególnie na odpowiednio skalibrowanym wyświetlaczu, a gdy jest zauważalne, łatwo można je pomylić z ziarnistością. Jednakże, o ile wiem, Paprika niekoniecznie powinna wykazywać jakąkolwiek strukturę ziarnistą, ponieważ jej oryginalne elementy są cyfrowe. Jeden z członków forum przedstawił jednak doskonałe wyjaśnienie: dithering, czyli „cyfrowy szum dodawany w obszarach pasm w celu zmniejszenia jego efektu”, co zdaniem tych samych członków jest rzeczywiście dobrą rzeczą. Paskowanie jest znacznie bardziej rozpraszające. Posunąłbym się o krok dalej i założyłbym, że na poziomie animacji źródłowej mogło najprawdopodobniej występować pasmowanie, co oznacza, że Sony mogło celowo zastosować dithering w celu poprawy jakości obrazu. Oczywiście zaktualizuję tę recenzję, jeśli będzie dostępnych więcej informacji lub dokładniejsze wyjaśnienia. W tej sytuacji przyjmuję dwa założenia: po pierwsze, jest to rzadki szum, który ma pozytywny wpływ na prezentację, a po drugie, ma on za zadanie złagodzić problem w oryginalnych elementach. Oznacza to również, że nie uważam szumu za wyłącznie negatywną cechę podczas nagrywania filmu (przynajmniej nie w momencie pisania tego tekstu). Wracając do wyższych walorów transferu. Kolory wyłaniają się z ekranu z bogactwem i żywotnością, która dosłownie krzyczy „HDR10” i „Dolby Vision” z całych sił. Głębia obrazu jest niesamowita, podobnie jak siła barw podstawowych filmu, intensywność czerni i piękno wyrównywania kontrastu. Paprika może być filmem raczej mrocznym (wizualnie, nie tylko tematycznie), ale w żadnym momencie obraz nie wydaje się mroczny, nawet w tych nielicznych sytuacjach, w których ma on przekazać mroczność. Nigdy nie będziesz spoglądał w cienie, aby dostrzec, co się dzieje; wszystko to nabiera olśniewającego życia w rozdzielczości 4K. Jak na moje pieniądze i z tego, co w tym momencie rozumiem, transfer 4K Papriki jest na granicy doskonałości. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby wyglądało to dużo lepiej niż tutaj. Och, Sony, niech Bóg błogosławi. Paprika pojawia się na Blu-ray 4K UltraHD ze wspaniałą japońskojęzyczną ścieżką Dolby Atmos (wraz z angielskojęzyczną ścieżką przestrzenną DTS-HD Master Audio 5.1 dla tych, którzy wolą angielski dub). Dialogi są krystalicznie czyste i ładnie umiejscowione w polu dźwiękowym, co nadaje filmowi bardzo kinowy charakter. Co ja jeszcze chciałem? Aha, napisy są znane z innych wydań i wypadają świetnie. Czas na fotki tego wydawnictwa.

Specyfika wydania:
Języki: japoński, angielski, francuski, hiszpański, włoski, niemiecki i kantoński
Dźwięk: Dolby Atmos [japoński], Dolby TrueHD 7.1 [japoński], DTS-HD Master Audio 5.1 [japoński, angielski, francuski i niemiecki] i Dolby Digital 5.1 [hiszpański, włoski i kantoński]
Rozdzielczość: 2160p, 4K pUHD], 1080p HD (BD)
Format obrazu: 16:9 (1.85:1)
Region: free
Napisy: angielskie, angielskie dla niesłyszących, francuskie, niemieckie, włoskie, hiszpański, arabskie, koreańskie, mandaryńskie
Dyski: 1xUHD i 1xBD

Mamy tutaj śliczny steelbook od Sony z grafikami znanymi z wydania japońskiego. Wydawca zadbał, byśmy nie „stracili” ślicznej okładki, więc wszelkie opisy i zrzuty ekranu pojawiają się na przylegające karteczce, która nie jest nawet przyklejona. Wprawdzie mógł pójść o krok dalej i zaserwować obwolutę, którą stosuje Sentai, ale i tak jest świetnie.

Okładka po ściągnięciu tej ulotki.

Tylna jej część, czyli piękna grafika.

Podgląd na płyty. Tak, dwie, bo to wydanie na dwóch formatach. UHD i Blu-ray.

Grafika pod płytami.
Podsumowanie: Paprika to prosta opowieść o tym jak ludzka technologia może nie tylko uratować świat, ale też go kompletnie zniszczyć, a powodem jest oczywiście ludzka głupota. Jednak taki prosty motyw został przerobiony przez Satoshi’ego w tak skomplikowany sposób, aby widz odczuł niepokój i zakłopotanie. Trzeba pochwalić produkcję za nie tylko dobre przesłanie, ale też za wspaniałą warstwę audiowizualną, różnorodnych bohaterów i zakończenie, w które jest nieprzewidywalne. Polecam każdemu, gdyż jest to specyficzna produkcja, która uczy i bawi. Po latach ten klasyk doczekał się niemal idealnego wydania UHD, ale należy tutaj jednocześnie nadmienić, że pewne subtelne lub widoczne różnice docenią fani tej produkcji, lub poszukujący jak najlepszych wrażeń. Pytanie, czy ty, mój drogi odbiorco, się do tego grona zaliczasz. To tyle na dzisiaj, miłego.

[KICKSTARTER] Without a Voice: Blooming Edition

Ruszamy z najnowszym wpisem, moi drodzy. Pogoda mocno nam dopisała, więc wykorzystałem ją i spędziłem sporo czasu na powietrzu. Wieczorem jednak usadowiłem się wygodnie i delektowałem seansami. Trzeba korzystać. Miałem dzisiaj sobie ją wykorzystać i porobić fotki, ale stwierdziłem, że nie ma sensu, bo i tak mam zapas. Mam nadzieję, że nie odbije mi się to czkawka. Czas na nowinki. Dosyć niespodziewanie wydawnictwo Kotori zapowiedziało mangę „PINO” od Takashi Murakami. Cytując wydawcę: Czy roboty mają duszę? Technologia AI znajduje zastosowanie praktycznie we wszystkich dziedzinach ludzkiego życia. PINO to nazwa pierwszych masowo produkowanych humanoidalnych robotów wyposażonych w prawdziwie autonomiczną sztuczną inteligencję. Jeden z nich pracuje w laboratorium firmy farmaceutycznej, gdzie zajmuje się opieką nad zwierzętami wykorzystywanymi do testowania nowych leków. Lecz w dniu, w którym dowiaduje się, że miejsce jego pracy ma zostać zlikwidowane, coś się w nim zmienia… Po innych tytułach tego autora, czyli „O psie, który strzegł gwiazd” i „Kota, do nogi!” jest przynajmniej zainteresowany. Z innych nowinek wspomnę, że Suzume zadebiutuje niebawem na platformie Netflix. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest Kickstarter dla wydania visual novel „Without a Voice” w wersji „Blooming Edition” od Studio Élan. Tak, tego się nie spodziewaliście i ja razem z wami (śmiech). Tak po prawdzie do prawie ostatniej chwili zastanawiałem się, czy opisywać tę akcję. Wynikało to z faktu, że jestem nią dosyć średnio zainteresowany, ale przeważyła moja sympatia dla tego wydawcy. Nawiasem mówiąc, szykuje się kolejna akcja na Kickstarterze jakoś w kwietniu/maju, która już będzie mnie interesowała w stopniu znacznym. Na to poczekamy, a dzisiaj skupmy się na tym. „Za siedem dni koło losu się rozbije. Siedem dni na dobre i na złe…” „Without a Voice” („Bez głosu”) to intymna i nawiedzająca powieść wizualna w stylu Yuri-horror – mroczna fantazja o dwóch kobietach, których ścieżki krzyżują się w lesie i jak stamtąd ich losy się splatają. Oryginalnie została wydana wiosną 2020 roku przez zespół L³ pod szyldem Bellhouse Studio Élan, „Without a Voice” to darmowa (lub płać, ile chcesz!) gra do pobrania, dostępna już na Steamie i itch.io. Dzięki wsparciu naszych fanów z okazji 4. rocznicy powstania gry wydawca udostępni bezpłatną aktualizację gry — z pełnym podkładem głosowym, dodatkowym bonusem za pełne ukończenie i osiągnięciami do odblokowania! „Skoro jest ukończone, to po co ta akcja?”, ktoś spyta, i słusznie. Dla uczczenia rocznicy wydawca postanowił stworzyć fizyczne wydanie z gadgetami dla najbardziej zagorzałych fanów. Nakład raczej wielki nie będzie, stąd akcja. Wydanie tutaj sponsorowane będzie dodatkowo obszerniejsze, pomijając wspomnianą aktualizację. Dlaczego? Oprócz gry podstawowej i nowej, ekscytującej zawartości z nadchodzącej aktualizacji, edycja Blooming Edition dostępna w ramach tej kampanii będzie zawierać następującą zawartość dodatkową: wbudowana przeglądarka książek artystycznych, a także plik PDF z książką artystyczną znajdującą się w plikach gry, cztery zupełnie nowe opowiadania z epilogiem i dwie nowe ilustracje. W ramach wydania jest do zdobycia DVD z „grą”, książka artystyczna, zestawy kart i tym podobne. Wszystko w klimacie tego tytułu. Dodam, że 40 minut po rozpoczęciu akcji tytuł już został ufundowany z dwoma dodatkowymi osiągnięciami, a teraz przebiło to jeszcze parę razy. Nie wiem, co myśleli sobie twórcy, ale zdecydowanie przerosło to ich oczekiwania. W ramach dodatku więc otrzymamy książeczkę na osiem stron. Jeśli komuś podoba się ten tytuł, to moim zdaniem warto wesprzeć. Jest naprawdę tanio, a otrzymujemy coś unikatowego i starannie przygotowanego. To gratka, która dodatkowo daje energię dla twórców. Jak wspomniałem, można sprawdzić ten tytuł za darmo na Steam.

Sponsorujemy tutaj.
Podsumowanie: W głębi lasu wygnana księżniczka spędza czas w samotności. Pewnego dnia pojawia się tajemnicza, piękna dziewczyna, wytrącając jej świat z równowagi. Mroczna powieść wizualna fantasy podążająca za splatającymi się ścieżkami tych dwóch kobiet. „Za siedem dni koło losu się rozbije. Siedem dni na dobre i na złe…” Ten darmowy, klimatyczny tytuł z okazji swojej czwartej rocznicy proponuje fizyczną wersję z dodatkową i unikatową zawartością. Jeśli was zainteresował, może warto wesprzeć twórców i postawić sobie na półce coś unikatowego? To tyle na dzisiaj, miłego.

[MANGA PL] Kwiaty zła (TOM 1)

Ruszamy z kolejnym wpisem po „drobnym” opóźnieniu. Wszystko wynikało z mojego powrotu po wolnych dniach do pracy i nawału obowiązków. Potem była świetna pogoda i chciałem to wykorzystać, by na końcu otrzymać parę przesyłek (i jedną do reklamacji). Reasumując, trochę się działo. Jeszcze na dodatek dzisiaj otrzymałem informacje, że moja przesyłka z wyprzedaży jest opóźniona z powodu braku dokumentów do odprawy celnej. Pocieszam się faktem, że została wysłana w dwóch pudełkach i może w tym drugim są te brakujące dokumenty. Będę was informował. Pomijając ten pakiecik, w tym tygodniu powinni mi wysłać dwa pre-ordery, na które czekam od zapowiedzi — są muzyczne, gdyby ktoś pytał. Dobra, czas na zapowiedzi. Sentai zapowiedziało: Oshi No Ko – Season 1: Limited Steelbook Edition, My Love Story!! (BD, wznowienie) i Is The Order A Rabbit? – Season 1 (BD, wznowienie). W końcu Oshi No Ko, oczywiście biorę. Ciekawostką jest fakt, że w wersji limitowanej jest dodatkowa płyta z dodatkami, której nie ma w wydaniu standardowym. Dodatkowy powód, by zakupić właśnie taką edycję. Dalej mamy zapowiedź od GKids filmu The First Slam Dunk (BD) i informację o wersji Collector’s Edition wkrótce (z płytą UHD… może?). Spodziewam się kooperacji z Anime Ltd. Toei wyda Digimon Adventure 02: The Beginning (BD/DVD). Viz wyda: Sailor Moon Sailor Stars: The Complete Fifth Season (BD). Na końcu mamy Aniplex i Mashle: Magic and Muscles — Season 1 – Limited Edition (BD). Również na to czekam. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest pierwszy tom mangi „Kwiaty zła” od Oshimi Shuzo, a wydanej w naszym kraju przez wydawnictwo Waneko. Tak, moi drodzy, niejako nadrabiamy zaległości wydawnicze, ale nie takie znowu odległe, bo nie wydano jeszcze drugiego tomu. Ciekawe stwierdzenie w sumie, ponieważ mamy tutaj wydanie 3in1 (chociaż kolejne mają być 2in1). W sumie tutaj pojawia się mój największy zarzut dla tego wydawnictwa. Pomysł z wydaniem kilku tomów w jednym jest może i dobry, ale jego realizacja już zostawia trochę do życzenia. Ta cegła była klejona i odnoszę wrażenie, że za jakiś czas mi się rozpadnie. Zdecydowanie powinno to być wydane w twardej oprawie i szyte, bo jest na coś tak rozległego zbyt łatwe do „uszkodzenia”. Trochę tutaj pomarudziłem, a jak wypada sam komiks, bo przecież można o niego dbać jak o zabytek rodzinny? Głównym bohaterem tej historii jest sprawiający wrażenie zupełnie normalnego i przeciętnego nastolatka Takao Kasuga. Generalnie, nie rzuca się w oczy. Lubi czytać książki i pozostaje na uboczu klasy. Nie jest jednak odludkiem, ma kolegów, z którymi na bieżąco rozmawia, choć uważa, że większość rówieśników go nie rozumie. Podkochuje się też w najpiękniejszej i najmądrzejszej dziewczynie w klasie Saeki Nanako, którą idealizuje do granic możliwości. Historia zaczyna się może dość niepozornie, ale wszystko zmienia się w momencie gdy Takao znajduje po lekcjach pozostawiony przez Nanako strój gimnastyczny. Wtedy też daje się ponieść swoim żądzom, niewątpliwie związanym z okresem dojrzewania. Dotyka go i wącha, czując, że robi źle, ale nie mogąc się od tego powstrzymać. Ktoś jednak to dostrzegł, a spanikowany chłopak zabiera strój ze sobą i ucieka do domu. W tym momencie zaczyna się naprawdę nietypowa historia o dojrzewaniu i odnajdywaniu własnego ja. Tym właśnie są Kwiaty zła. Przynajmniej na podstawie pierwszego tomu można tak wywnioskować. Shuzo Oshimi idealnie uchwycił to jak skomplikowany i pełny turbulencji jest ten okres w życiu nastolatków. Zarazem stworzył naprawdę złożoną, oryginalną i wciągającą historię psychologiczną, która jest tym bardziej wiarygodna, że inspirował się w niej niektórymi osobami, miejscami, czy nawet doświadczeniami z własnej przeszłości. To niesamowite jak wyrzuty sumienia ścierają się z instynktem wewnątrz Takao. Z jednej strony chce wyznać wszystkie swoje winy, a z drugiej śmiertelnie obawia się tego, co się stanie gdy tego dokona. W tej atmosferze stresu, niepewności i pewnego zboczenia utrzymuje go pyskata, niedająca sobie w kaszę dmuchać koleżanka z klasy, outsiderka pełną gębą Sawa Nakamura. To ona poznaje jego tajemnicę i zawiera z nim kontrakt, który rozpoczyna naprawdę dziwaczną grę między dwojgiem nastolatków. Nakamura to wspaniała postać. Charyzmatyczna, oryginalna, charakterna, a jednocześnie nieprzenikniona. Drze kartkówki na oczach nauczyciela, wygarnia belfrom co o nich myśli, trzyma się z dala od wszystkich, a my nie mamy pojęcia dlaczego. Gdy nawiązuje nietypową relację z Takao pytań pojawia się jeszcze więcej, choć przynajmniej dostajemy pewien wgląd w jej psychikę. Zdaje się bowiem, że chciałaby uciec od wszystkiego, od szkoły i małego, zapyziałego miasteczka, w którym mieszka, ale czy aby na pewno? Kwiaty zła to niesamowita huśtawka emocji. Autor te emocje doskonale uchwycił i świetnie nimi balansuje. W jednej chwili Takao może myśleć, że w końcu wszystko zaczyna się układać tak, jakby tego chciał, by w następnej pojawiła się Nakamura i nakazała mu udać się na randkę z Nanako, nosząc pod ciuchami skradziony strój gimnastyczny. Mamy tu więcej takich naprawdę porąbanych scen, które pewnie większości filozofów się nie śniły, a one tylko zwiększają naszą uwagę i jeszcze bardziej wciągają nas w historię opisaną na kartach mangi. Fajnie, że autor nie spieszy się tutaj z niczym. Pozwala historii żyć własnym życiem i rozwijać się naturalnym tempem. To kolejny z plusów, który czyni lekturę wciągającą, na swój sposób przyjemną, ale momentami także straszną. Straszną, bo dzieją się tutaj rzeczy, których większość dorosłych nie chciałaby doświadczyć ze strony nastolatków, czy swoich dzieci. Z drugiej strony Kwiaty zła mogą odkryć przed nami prawdę o nas samych, bo kto w dzieciństwie, np. nie kłamał, bojąc się jednocześnie konsekwencji, jakie takie kłamstwa mogą przynieść? To tytuł, który emocjonalnie was wytarga, ale z pewnością zachwyci każdego miłośnika mangi [zinnegoswiata.com]. Tak to wygląda, moi drodzy. Reasumując kapitalna pozycja, która wciąga na długo i jest unikatowa zarazem. Przyszło nam sporo poczekać na obecność tego autora w naszym kraju, ale dzięki Waneko i Kotori otrzymaliśmy od razu dwie może i najbardziej rozpoznawalne w jego dorobku utwory. Nie zmarnujcie szansy na ich chociaż sprawdzenie. Dla mnie „Kwiaty zła” są dodatkowo bliskie, ponieważ Charles Baudelaire, surrealizm, mrok i temu podobne aspekty, które się w tej mandze pojawiają, są przeze mnie lubiane. Nawiasem mówiąc, „Kwiaty zła” („Aku no Hana”) przed laty miała dosyć nietypową adaptację anime, w której postaci wyglądały bardziej jak przerysowani prawdziwi ludzie. Pamiętam, że spotkało się to z dosyć dużą krytyką. Moim zdaniem tytuł był bardzo dobry — a ukazane tam szaleństwo niezwykle dosadne, ale rozumiem fanów, którzy oczekiwali określonego wyglądu. Niemniej, nawet jeśli komuś się podobało, była to adaptacja tylko fragmentu historii — chyba nawet tych pierwszych trzech tomów. Reasumując, i tak warto się zapoznać, a nowe wizerunki bohaterów będą dodatkowa gratka. Jeśli chodzi o sam przekład, to wydaje się niezwykle porządny, co mnie cieszy, bo to świetna historia. Cięty język również się pojawił. Największy zarzut mam do sposobu wydania i nieklejenia tego grubego komiku, o czym już wspominałem. Czas na standardowy opis od wydawcy i detale.
Takao Kasuga jest molem książkowym, a jego ulubiona poezja to tomik utworów Baudelaire’a pod tytułem Kwiaty zła”. Choć chłopak jest nad wyraz wrażliwy, nie wybija się na tle rówieśników. Kocha się w swojej koleżance z klasy, pięknej Nanako Saeki, ale nic nie robi z tym uczuciem. Pewnego dnia pod wpływem impulsu i nadarzającej się okazji zabiera strój gimnastyczny Saeki! Dziewczyna zgłasza kradzież, a klasę obiega plotka o zboczeńcu przywłaszczającym sobie garderobę dziewcząt. Ogarnięty rozterkami moralnymi oraz wyrzutami sumienia Takao postanawia, że musi zapomnieć o całej sprawie. Nie będzie mu to jednak dane, ponieważ pojawia się świadek jego występku! Nakamura, klasowa dziwaczka i outsiderka, obiecuje dochować tajemnicy, jednak za pewną cenę… Takao wkracza w świat skąpany w szaleństwie, pełny brudnej szarości, mrocznej czerni i łagodnej bieli. Dokąd zaprowadzi go relacja z niestabilną Nakamurą? Czy jego krucha psychika jest gotowa na następstwa tej znajomości i nadchodzące zmiany?
Czas na detale.

Specyfika wydania:
Liczba stron: 592
Format: B5 (19,5cm x 14,0cm)
Oprawa: miękka, obwoluta

Manga została wydana w naszym kraju tylko w edycji standardowej, więc nie mamy dylematu nad tym, którą wersję wybrać. Ukazała się w formacie B5, czy takim lekko powiększonym, ale ciągle standardowym dla tego wydawnictwa. W związku z tym, że kupowałem ją przedpremierowo (tak w sumie to mam ją od znajomego, ale na jedno wyszło), załapałem się na trzy dodatki. Jeden jest oficjalny, drugi trochę reklamujący, a trzeci typowo specjalny. Zaraz sobie to wyjaśnimy.

Podgląd na czarno-białe strony, czyli właściwa część komiksu. Strona wizualna mangi wypada całkiem dobrze. Mamy raczej realistyczny świat i naturalnie wyglądające postacie. Dużo uwagi poświęcone jest twarzom bohaterów i ich mimice. Ona często skrywa ich zakłopotanie i podniecenie, co ma spore znaczenie w kontekście tego, ze Kwiaty zła to historia o fascynacji, miłości i odkrywaniu siebie Niektóre panele są naprawdę pomysłowe i niezwykle klimatyczne, więc jestem z tego tytułu zadowolony [operacjapanda.pl].

Podgląd na trzy dodatki. Pierwszy i jedynym oficjalnym jest magnes. Dalej mamy zakładkę, którą dodawano do zamówień. Ostatnim dodatkiem jest specjalna karta z okazji rocznicy wydawnictwa, ale nawiązująca do tego komiksu.

Tylna część dodatków. Bez magnesu, bo tam nie ma nic ciekawego.
Podsumowanie: Głównym bohaterem mangi jest Takao Kasuga. To młody i raczej nieśmiały uczeń mieszkający w małym miasteczku. Chłopak jest pochłonięty przez literaturę i ma wrażenie, że nikt inny w małej mieścinie nie jest w stanie go zrozumieć. Po części to efekt lekkiej obsesji na punkcie ulubionej książki, czyli tomiku poezji Kwiaty zła Charles’a Baudelaire’a. Poza poezją i literatura Kasuga ma jeszcze jedną rzecz w głowie. Jest nią koleżanka z klasy Nanako, która jest obiektem fantazji bohatera. Pewnego dnia chłopak w przypływie impulsu kranie strój na WF Nanako. Kasuga jest tym niezwykle podniecony, ale ma też straszne wyrzuty sumienia. Bohater nie zdaje sobie sprawy, że tajemnicza i trzymająca się na uboczu dziewczyna z klasy Nakamura była świadkiem kradzieży. Koleżanka nie donosi jednak na chłopaka i zamiast tego proponuje mu nietypowy kontrakt. Poznanie Nakamury na zawsze odmieni życie chłopaka [operacjapanda.pl]. To tyle na dzisiaj, miłego.