Miesięczne archiwum: Kwiecień 2024
[FIGURKA] Azur Lane – New Jersey – B-style – 1/4 – Living Stepping (FREEing, Union Creative International Ltd)
Ruszamy z najnowszym wpisem, moi drodzy, mam nadzieje, że nie ostatnim w tym miesiącu. Jutro mam zamiar wrzucić podsumowujący, więc czujcie się poinformowani. Jak wspominałem ostatnio, prawdopodobnie zamknie się rzeczami, które do mnie dotarły. Wprawdzie pojawiła się szansa, że coś jeszcze dostane, ale emaila o wysyłce nie było, więc raczej odpada — chyba że jakiś błąd i jutro dostanę informacje, że jest do odbioru. Zakładam najbardziej realistyczny scenariusz, czyli wariant z dostarczeniem nieco później — w następnym miesiącu. Czas na nowinki. W związku z tematem głównym tego wpisu czas na nowinki typowo figurkowe. Good Smile Racing: Hatsune Miku GT Project Racing Miku 2023 15th Anniversary Ver. 1/6. Kadokawa wyda: No Game No Life: Zero – Schwi Dola – KDcolle – 1/7 (cudowne). WANDERER: Evangelion: 3.0+1.0 Thrice Upon a Time Asuka Langley Shikinami 1/7, Evangelion: 3.0+1.0 Thrice Upon a Time Mari Makinami Illustrious 1/7. MIMEYOI: Azur Lane Kashino Hot Springs Relaxation 1/4 (jakie to jest cudowne). Claynel: Frieren: Beyond Journey’s End Frieren 1/7, Atelier Ryza: Ever Darkness & the Secret Hideout Reisalin „Ryza” Stout Summer Adventure! Ver. 1/7, Chainsaw Man Power 1/7. FURYU: Yoshitoku x F:NEX Spice and Wolf Holo -Japanese Doll- 1/4 (piękne, wielkie i absurdalne wręcz drogie). Alter: Fate/Grand Order Alter Ego/Meltryllis 1/8. Bellfine: Date A Live Natsumi DX Ver. 1/7. Plum: Nekopara Vanilla -Lovely Sweets Time- 1/7 i Nekopara Chocola -Lovely Sweets Time- 1/7. Spiritale: The Angel Next Door Spoils Me Rotten Mahiru Shiina -Sailor One-piece Dress ver.- 1/7. Phat Company: Atelier Ryza 2: Lost Legends & the Secret Fairy Ryza & Klaudia Chinese Dress Ver. 1/6. No i FREEing, czyli ulubiona firma: Black Bunny Illustration by TEDDY 1/4, B-style Mobile Suit Gundam SEED Lacus Clyne Bare Leg Bunny Ver. 1/4, B-style Mobile Suit Gundam SEED Destiny Meer Campbell Bare Leg Bunny Ver. 1/4, Shinovi Master Senran Kagura NEW LINK Asuka Bunny Ver. 1/4, Shinobi Master Senran Kagura: New Link Homura Bunny Ver. 1/4, Goddess of Victory: Nikke Marian 1/4, B-style Azur Lane Chitose Summer Shine 1/4, Touhou Project Reimu Hakurei 1/4 (powrót), Rascal Does Not Dream of Bunny Girl Senpai Mai Sakurajima Bunny Ver. 1/4 (doczekałem się powrotu), Kakegurui xx Mary Saotome Bunny Ver. 1/4, Shinobi Master Senran Kagura: New Link Fubuki Bunny Ver. 1/4 (ładne), Toradora! Taiga Aisaka Bare Leg Tiger Ver. 1/4 i Shinobi Master Senran Kagura: New Link Ryobi Shinobi Transformation Bunny Ver. 1/4 (powrót z wersją po transformacji, czyli większym biustem). Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest figurka „New Jersey — Living Stepping” z Azur Lane w wersji B-style i skali 1/4 od duetu FREEing i Union Creative International. Tak, moi drodzy, nie samymi mangami człowiek żyje, czas na zmianę medium. Ostatnimi czasy „katowałem” was premierami mangowymi różnego typu, a trzeba tutaj nadmienić, że mamy tylko chwilowy zastój wynikający z opóźnionej paczki zaadresowanej do mojej skromnej osoby. Chciałem ten czas wykorzystać na zrecenzowanie wam czegoś naprawdę spektakularnego i wspaniałego zarazem. Tutaj na prowadzenie wysuwa się figurka New Jersey, która zapiera dech. Marzyłem o niej od dnia zapowiedzi i pierwszych protypów. Jakaż ona była wspaniała już na tym etapie, to aż trudno opisać. Fani prawie piszczeli w komentarzach, ale już w tym momencie pojawiły się obawy dotyczące ceny tego cacka. To będzie drogie i to na pewno, nie ma innej opcji. W końcu wystartowały zamówienia przedpremierowe i wszyscy zbierali szczęki z podłogi, bo aż takiej ceny się nie spodziewano. Mimo że jej pragnąłem, cena była zbyt zaporowa. Czas mijał, premiera się przesuwała i w końcu się odbyła. Kupujący wysoko ją oceniali, chociaż pojawił się pewien zgrzyt, który zaraz opiszę. Niemniej główne zarzuty były do ceny w ciągu dalszym — pogłębione wysokimi kosztami wysyłkowymi — pudło od tego jest ogromne — jak od jakiejś szafki. Wydawca obawiał się uszkodzeń i zwrotów. Podziękowałem w tym momencie, ale zerkałem. Wtedy, pamiętnego dnia w okolicach „Black Friday” na japońskim Amazonie cena spadła o bite 70%, a ja nie wytrzymałem i ją nabyłem — nawet pomimo drogiej wysyłki wypadało nadzwyczaj dobrze. Co ciekawe w tej chwili znowu cena spadła do podobnej, która zapłaciłem (ale jednak troszkę wyższej). Otrzymałem ją i podziwiam ciągle i powiem tyle — jest to cudowna wręcz figurka — naprawdę ciągle mnie zadziwia swoimi detalami, wykonaniem i całą dynamiką. Zanim będą detale… Trochę o postaci i całym Azur Lane. No właśnie, ale o co chodzi? Azur Lane to działająca w modelu free-to-play produkcja łącząca elementy klasycznego dwuwymiarowego shoot ’em upa z taktycznymi grami RPG. Deweloperem tytułu jest chińska firma Shanghai Manjuu Technology. Głównymi odbiorcami jej oprogramowania i gier są posiadacze urządzeń mobilnych z systemami Android i iOS. Azur Lane zadebiutowało w Chinach w maju 2017 roku, a kilka miesięcy później produkcja ukazała się w Japonii, gdzie z miejsca stała się olbrzymim hitem. Rok później tytuł oficjalnie trafił do użytkowników na Zachodzie. Popularność marki sprawiła, że w szybkim czasie doczekała się ona adaptacji pod postacią komiksów, książek, a także serialu anime oraz trójwymiarowej konsolowej gry Azur Lane: Crosswave. Akcja Azur Lane rozgrywa się w świecie, który kontrolują fikcyjne stronnictwa, odzwierciedlające realnie istniejące kraje, takie jak Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Chiny, Niemcy i Japonia. Wszystkie one tworzyły tytułowy sojusz o nazwie Azur Lane, jednak za namową najeźdźców spoza Ziemi, wyłamały się z niego Niemcy i Japonia, które powołały do życia tzw. Szkarłatną Oś (ang. Crimson Axis). Celem Osi jest zdobycie kontroli nad światem, przy wykorzystaniu broni oraz technologii dostarczonej przez tajemniczych mocodawców. W szeregach obu armii znajdują się młode dziewczyny, które są antropomorfizacjami rzeczywiście istniejących okrętów wojskowych, walczących w trakcie II wojny światowej. Na tym nie kończą się powiązania z największym zbrojnym konfliktem wszech czasów. Kolejne rozdziały kampanii gry nawiązują bowiem wprost do znanych operacji oraz bitew morskich toczonych na Pacyfiku. Fabuła została przedstawiona w formie przerywników wykonanych w formie znanej z gier typu visual novel [gry-online.pl]. New Jersey jest uosobieniem pancernika klasy Iowa New Jersey. Została nazwana na cześć amerykańskiego stanu New Jersey. New Jersey to pancernik, którego historyczna postać ma długą i wybitną karierę. Pancerniki klasy Iowa przeszły modernizację w 1981 r., 36 lat po zakończeniu II wojny światowej, i są rekordzistami wśród ostatnio używanych okrętów z II wojny światowej używanych w kampaniach wojskowych. Często nazywano ją Wielkim J lub Czarnym Smokiem, ponieważ była pomalowana na ciemnoniebieski kolor, co bardzo utrudniało widzenie w ciemności. No dobra, seria i postać sobie przedstawiliśmy, wracamy do figurki. Statuetka jest naprawdę spora i trzeba o tym pamiętać przed zakupem. Jest wysoka na czterdzieści centymetrów i szeroka na jakieś pięćdziesiąt. Do tego mamy głębokość (podstawy z włosami), która wynosi jakieś 22-29 centymetrów — zależnie od miejsca. Wydawca, pomijając główną podstawę, załączył nam dodatkowe trzy jako podpory dla włosów. Pamiętam, ze fani bluzgali po ujrzeniu ich na zdjęciach. Niepotrzebnie, bo tak naprawdę te dodatkowe nie są potrzebne. Sam „używam” jednej z nich, ale przy innej konfiguracji mógłby jej nie mieć lub użyć dwóch. Reasumując, są potrzebne, gdy to wolnostojąca postać. Kolejny zarzut był od różnicy miedzy protypem a finalnym produktem i dotyczący jej nogi oraz bliskości rurki — w pierwszej wersji właściwie się z nią stykała lub prawie tak było. Nie mam z tym problemu, a dodatkowo podobno utrudniało to jej składanie i psuło ogólny balans. Niemniej trochę rozumiem oburzenie. Ostatnia wpadka jest w sumie rzadko wymieniana. Mowa tutaj to „pończochach” na dekolcie, że tak ujmę. Z pozoru wydają się wykonane identycznie (czyli materiał na plastiku), ale nic bardziej mylnego — takie rozwiązanie mamy na nogach, ale nie na dekolcie, gdzie są wykonane z plastiku czy czegoś tego typu. Trochę szkoda, bo podniosłoby to unikatowość tej figurki. Więcej wpadek nie znam i sobie nie przypominam. Czas na fotki i detale.
Specyfika wydania:
-
- figurka
- wczepiane królicze uszy
- wczepiany ogon z harpunem
- wsuwana rurka
- podstawa główa i trzy dodatkowe
- wczepiane włosy
Oto cała New Jersey z Azur Lane. Czyż nie jest cudowna? Przyznam się bez bicia i ogródek, że uwielbiam tę postać z tej serii. Ogólnie Azur Lane słynie z cudownych postaci i można przynajmniej kilka wymienić, na których można zawiesić oko, delikatnie mówiąc. Niemniej New Jersey jest cudowna, a jej odwzorowanie naprawdę powala. Na samym końcu wpisu umieściłem obrazek, na którym się wzorowano. Podobała mi się od pierwszych zapowiedzi, a gdy ją otrzymałem, zbierałem szczękę z podłogi. Naprawdę niesamowicie wykonana, z dbałością o szczegóły i dopracowana pod wieloma względami. Kapitalna robota, co tu dużo pisać.
Czas na zbliżenia. Na początek takie ogólne, by lepiej zobaczyć tę postać, gdzie trzyma rękę i tym podobne.
Spójrzcie na tę twarz. Cudowne malowanie, grymas i kolorystyka. Kapitalna robota.
Wspomniany powyżej biust. Nie mówię, że zrobili to źle, ale tym detale by jeszcze bardziej pobajerowali tę figurkę. Inna sprawa, że nie byłoby to takie widoczne, chyba że na zbliżeniu.
Skoro już przy detalach jesteśmy, spójrzcie na but. Co ciekawe ten przy podstawie też ma takie malowanie.
Harpun przy podstawie. Też świetnie wykonany i dynamiczny — nawet jeśli tutaj wygląda minimalnie plastikowo.
Uwielbiam tę figurkę za masę takich nietypowych rozwiązań — jak te „skrzydełka/spódnica” na jej tyłeczki. Nawiasem mówiąc, fajne jest to, że jest przeźroczysta.
Podgląd od góry. Tak, rurka jest metalowa lub to jakieś aluminium — w każdym razie trochę waży.
Wspominałem o głębokości przy podstawie — tutaj widać te najbardziej wysunięte włosy.
Tutaj te dodatkowe podstawki. Znaczy jedna z nich, ale wiadomo, o co chodzi.
New Jersey z Azur Lane, czyż nie jest cudowna? Dynamiczna, pełna detali, wielka, nietypowa, wyróżniająca się i idealnie oddająca tę postać statuetka.
Podsumowanie: FRREing oddaje dla fanów wspaniale zrealizowana postać New Jersey znaną z Azur Lane. Wygląda nieziemsko, oszałamia kolorystyką i wykonaniem, czy skalą. Ma jakieś drobne wady, ale z częścią się nie zgadzam, a z inną można sobie poradzić. Podobała mi się, gdy ją zapowiadano, gdy ją otrzymałem i dzisiaj ponad rok po premierze. Nikomu jej nie oddam, nie ma takiej opcji. Wspaniała i polecam ją wszystkim fanom króliczków, pięknych postaci i figurek ogólnie. Bywa strasznie droga, ale dla wytrwałych polecam śledzić Amazon, gdzie jej cena czasem mocno spada i trafia do (powiedzmy) akceptowalnej ceny pomimo chorej wysyłki (teraz nawet droższej niż sam płaciłem). Jednak wynika to z ogromnego pudła. Kiedyś zrobię fotkę i sami zobaczycie — największe, jakie mam w ogóle, ale dzięki temu nie uszkodziła się w transporcie. Jedna z perełek kolekcji i basta. To tyle na dzisiaj, miłego.
[ANIME BD] Lupin III: The First – Collector’s Edition
Ruszamy z najnowszym wpisem, moi drodzy. Na koniec weekendu mogę się pochwalić urlopem, który już się rozpoczął i potrwa na dobrą sprawę do 6 maja, czyli sobie wypocznę. W jego trakcie będzie mały wyjazd, a tak to relaks, wypociny dla was i tym podobne sprawy. Będę też wykorzystywał pogodę do robienia zdjęć na przyszłe wpisy, co już zacząłem powoli czynić. Powoli mi się też kłębi w głowie pomysł na nietypowy wpis, czyli felieton. Zastanawiam się tylko, czy zrobić go już teraz, czy może poczekać do okolic końca maja/połowy czerwca — pomyślimy. Czas na stałe elementy. W piątek dotarła do mnie paczuszka z UK, która najprawdopodobniej zamknie już obfity miesiąc. Wprawdzie jest jakaś szansa, że coś jeszcze będzie, ale jakoś wątpię. Czas na zapowiedzi. Studio JG dosyć niespodziewanie poinformowało o wydaniu mangi „Elden Ring: Droga do Złotego Drzewa” od Nikiichi Tobita. Cytując wydawcę: Zmateo trafia do Pogrobna na terenach Ziem Pomiędzy bez broni, ekwipunku… czy choćby spodni. Trudne warunki oraz prześladujący go pech niemal od razu wpędzają mężczyznę do grobu — wtedy jednak staje przed nim tajemnicza kobieta imieniem Melina. Nakazuje mu podążać za przewodnictwem łaski i udać się w stronę Złotego Drzewa. Niezwykła podróż bohatera obfitować będzie w najdziwniejsze wyzwania, a na jego drodze stawać będą coraz to nowe osobliwości — Blaidd Półwilk, Margit, Upadły Omen, Godrick Zszywaniec czy wiedźma Ranni. Lecz najważniejsze pytanie brzmi: czy Zmateo zdoła dotrzeć do Zamku Burzowego Całunu w jednym kawałku? Dalej mamy Anime Ltd i start zamówień przedpremierowych na „Rental Magica Part 1 – Collector’s Edition” (BD) i „Rental Magica Part 2 – Collector’s Edition” (BD). Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest film „Lupin III: The First” w wersji kolekcjonerskiej od Anime Ltd. Tak, moi drodzy, dzisiaj padło na ten film. Po ostatnim seansie w kinie na filmie „Lupin III: Zamek Cagliostro” postanowiłem wam zrecenzować coś z uniwersum tego złodziejaszka i się okazało, że miał fotki do tego zestawu. Postanowiłem więc by tego dokonać, bo jest właśnie fajna okazja. To też dobry moment, by się podzielić z wami moją opinią, bo z tego co doczytałem, nie cieszy się tak dobrą opinią, jaka powinien. W pewnym sensie to rozumie, bo filmy w grafice pełnego CGI są dosyć słusznie karcone, ale tutaj muszę przyznać, że im się udało. „Lupin III: The First” to pierwsza wygenerowana komputerowo odsłona długoletniej serii opowiadającej o złodziejskich przygodach wnuka słynnego francuskiego złodzieja Arsène’a Lupina i jego wesołej bandy wrogów. I chociaż jego historia trochę za bardzo nawiązuje do starego podłoża, dobrze prezentuje się w nowym stylu animacji 3D. „Lupin III: The First” nie odchodzi daleko od swoich korzeni, opierając się w dużej mierze na filarach długoletniej serii. Najnowszą część serii wyreżyserował i napisał Takashi Yamazaki, który jest ekspertem w tego typu sprawach. Dzięki nowemu stylowi wizualnemu szczegółowe tekstury pojazdów, ubrań i innych obiektów występujących w filmie praktycznie wyskakują z ekranu. Zamiast całkowitego realizmu Yamazaki zdaje się dążyć do czegoś bardziej kreskówkowego, a niektóre z najlepszych ujęć wyglądają niemal jak płynna glina. Lupin zawsze skupiał się na skokach i ograniczeniach sprzecznych z grawitacją, a ten styl animacji pasuje idealnie. Kiedy skacze po ekranie, ciało Lupina wypacza się i rozciąga – nie do tego stopnia, że traci całe poczucie wagi, ale na tyle, aby pozostał wyraźnie Lupinem. Jest jednak ważny punkt, w którym nie ma animacji generowanej komputerowo: twarze. W niektórych ujęciach głos nie do końca pokrywa się z układem warg — jest to zjawisko, do którego fani anime 2D są przyzwyczajeni, ale które staje się jeszcze bardziej widoczne, gdy postacie są renderowane w 3D. Na innych ujęciach twarze są zbyt wyraziste: nawet jedno zdanie inspektora Zenigaty czy Mine Fujiko w niewytłumaczalny sposób powoduje, że ich usta poruszają się w 10 różnych kierunkach. Model Lupina może być tutaj najgorszym przestępcą: jego uśmieszek leci po całej jego twarzy i wydaje się zbyt, cóż, uśmieszkiem. To powiedziawszy, fajnie jest widzieć, jak stare zszywki Lupina odtwarzają się w formie 3D — co jest dobre, ponieważ Yamazaki prezentuje je jeden po drugim. Film to właściwie największe hity Lupina – jeśli widzieliście go już wcześniej, to jest tutaj. Lupin narodził się 52 lata temu jako ryzykowna, nieszablonowa manga autorstwa Kazuhiko Kato, alias Monkey Punch, a minęło 50 lat od pierwszej animacji serialu, który stał się wielopokoleniową japońską instytucją à la Godzilla lub Sazae-san. Liczne adaptacje, prowadzone przez obrotowych drzwi scenarzystów i reżyserów, uczyniły z Lupina półpustą kartę, podobną do Jamesa Bonda na Zachodzie: dopóki reżyserzy nie odejdą zbyt daleko od granic, mogą swobodnie tchnąć w siebie franczyzy z własną wrażliwością i stylem. Spośród wielu wybitnych reżyserów, którzy na przestrzeni lat rzucili się na Lupina, najbardziej zapadającym w pamięć pozostawił Hayao Miyazaki, którego kariera reżyserska przed Ghibli obejmowała kilka odcinków TV Lupin i film „Lupin III: Zamek Cagliostro”. Miyazaki przedstawił widzom milszego, łagodniejszego Lupina III, który nikogo nie zabił i którego miłość do filmowej damy w opałach była całkowicie czysta. Zdecydowanie tę wersję Lupina miał na myśli Yamazaki, tworząc „Lupin III: The First” (tak, tytuł brzmi dziwnie, gdy czyta się go na głos). Najnowsze ujęcia, takie jak Kobieta zwana kopalnią Fujiko czy Lupin III, przywróciły Lupina do jego surowych korzeni, ale Pierwszy jest skierowany wyłącznie do rodzin, na dobre i na złe. Tym razem damą jest Laetitia (Suzu Hirose), początkująca „Indiana Jones” z obsesją na punkcie Dziennika Bressona, napisanego przez archeologa zabitego przez nazistów podczas II wojny światowej za odmowę zdradzenia tajemnic zawartych w tym notatniku. Akcja filmu rozpoczyna się jakieś 20 lat później (wskazuje, że Yamazaki umieścił film w czasach przed-cyfrowych, w których Lupin sprawdza się najlepiej), gdy Laetitia próbuje ukraść pamiętnik. Manipuluje nią jej dziadek, raczej złowrogi facet, który ma powiązania z grupą nazistów na wygnaniu, przekonanych, że Führer żyje i ma się dobrze w Ameryce Południowej. W miarę rozwoju filmu początkująca złodziejka Laetitia łączy siły z mistrzem oszustwa Lupinem, aby poznać prawdę o pamiętniku, który, jak się okazuje, jest powiązany z przeszłością obu bohaterów. Powstała w ten sposób zabawa jest przyjemna, ale nie kryje wielu niespodzianek dla tych, którzy byli w kinie kilka razy. Szczególnie ostatnia część filmu zawiera bardzo wyraźne odniesienia do „Indiana Jones i ostatnia krucjata” – być może Yamazaki obliczył, że większość pociech tego nie widziała i że ich rodzice wybaczą to w ramach pełnego miłości hołdu. Naprawdę dobrze jest widzieć, jak ukochany bohater znów atakuje kilku nazistów. Jednak filmem, który jak dotąd cieszy się największą popularnością, jest „Lupin III: Zamek Cagliostro” Miyazakiego, zawierający końcową piosenkę przewodnią – i zakończenie – które celowo miało przywoływać ten film. W końcu Cagliostro pozostaje najwspanialszym ze wszystkich filmów Lupina, a w przypadku pierwszej zabawy komputerowej słynnego złodzieja, rozsądne jest trzymanie się tego, co najlepsze w serii. Ostatecznie „Lupin III: The First” gra bezpiecznie. Chociaż film dodaje nowego kopa wizualnego, nie ma w nim zbyt wiele innowacji w opowiadaniu historii. Ale może nie jest nam to potrzebne. W końcu ten film będzie wprowadzeniem wielu młodszych widzów do świata Lupina, a starsi fani będą się cieszyć, że znane sceny zyskają nowy wizualny wymiar. Trwający 93 minuty obraz pędzi w energicznym tempie, które przypomina słynny motyw Lupina Yuji Ohno – który, tak, powraca w całej okazałości. 2D czy 3D, niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. Tak to mniej więcej wygląda. Jeśli miałbym do czegoś przyrównać ten styl graficzny, to byłoby to oczywiście produkcja „Earwig and the Witch”, co jest naturalne. Dobra, czas na jakieś detale. Pod względem jakościowym mamy tutaj w sumie perełkę — trudno coś tutaj zarzuć. Mamy świetne kodowanie obrazu, dźwięku i świetne tłumaczenie. Film powstał w ramach kooperacji z Gkids, która tym razem ograniczyła się do przekazania materiałów na płytę. Czas na zdjęcia i detale techniczne.
Specyfika wydania:
Języki: japoński, angielski, francuski i hiszpański
Dźwięk: DTS-HD Master Audio 5.1 (japoński i angielski)(BD); Dolby Digital 5.1 (japoński i angielski)(DVD)
Rozdzielczość: 1080p HD (BD); 480p SD (DVD)
Format obrazu: 16:9
Region: B (BD); 2 (DVD)
Napisy: angielskie i angielskie dla niesłyszących, hiszpańskie i francuskie
Dyski: 1xBD i 1xDVD
Mamy tutaj standardowe wydanie od Anime Ltd, co oznacza mniej więcej tyle, że bardzo ładne. Do usztywnianego pudełka włożono DVD case z płytą Blu-ray i DVD, a do tego dodano nam bardzo ciekawą książeczkę. Całość jest bardzo w klimacie tego filmu. Pakiet został ograniczony do 1000 sztuk, jak to ma w zwyczaju wydawca. Omawiany tutaj pakiet jest edycją kolekcjonerską, jakie mam w zwyczaju nabywać, ale doczekał się też standardowej, jeśli ktoś takie preferuje.
DVD-case z płytami. Nawiązanie do przedmiotu z tego filmu.
Tylna jego część.
Podgląd na płyty.
Czas na jedyny dodatek w tym wydaniu, czyli książeczkę na sześćdziesiąt cztery strony. W środku mamy opisy postaci, przedmiotów, jakichś pomieszczeń i miejsc akcji. Wszystko okraszone opisami i fragmentami wywiadów oraz szkicami. Naprawdę fajna rzecz, która się miło przegląda i czyta.
Tylna część.
Podgląd do środka, byście sami ocenili.
Jeszcze jedna fotka.
Ta już ostatnia.
Podsumowanie: Arsene Lupin III — największy złodziej na świecie. Mistrz kamuflażu i dedukcji, strzelec wyborowy i wynalazca wielu przydatnych gadżetów. Są lata 60. XX wieku. Lupin III zostaje zatrudniony przez młodą panią archeolog Letizię, aby ukraść Bresson Diary. Niesławna księga zawiera sekret dostępu do potężnej i wiecznej energii. Sprawa jest niecierpiąca zwłoki, ponieważ księga wpadła w ręce złowrogiej organizacji o nazistowskich korzeniach. Jej wizja wskrzeszenia potęgi III Rzeszy może być katastrofalna dla świata. Księga jest pilnie strzeżona. Nawet słynnemu dziadkowi Lupina III nie udało się jej ukraść. To było jego niespełnione marzenie. Rozpoczyna się szalona, niebezpieczna przygoda, w której wszystko jest możliwe, a wszystko w grafice CGI. Przyjemne, w sumie rodzinne kino i nieco inne spojrzenie na Lupina. Ciągle możliwe do nabycia. To tyle na dzisiaj, miłego.
[MANGA PL] RG Veda (tom 1)
Ruszamy z najnowszym wpisem, moi drodzy. Tym razem bez większych przerw, więc planowo, że tak ujmę. Dobrze, że się udało, bo jutro idę do kina na „Spy × Family Code: White” i pewnie się nic nie pojawi. Skoro już mowa o seansach na srebrnym ekranie, to pojawiły się filmy Ghibli w repertuarze Cinema City. W moim mieście jest tylko jeden seans per film na chwilę obecną, więc bez szaleństw. Czas na nowinki. Paczka z UK, o której wspominałem, jeszcze nie dotarła, ale pewnie będzie jutro na miejscu. Trochę mang mi się zwaliło, więc muszę porobić brakujące fotki. Z nowinek warto wspomnieć o Waneko i powrocie ich kultowej mangi w nowym wydaniu. Mowa tutaj oczywiście o „Hiroszima 1945” od Nakazawa Keiji. Cytując wydawcę: Opowieść o życiu w Japonii tuż po wybuchu bomby atomowej. Tytułowy bohater, mały chłopiec traci część rodziny i musi bić się o przetrwanie w dramatycznej powojennej rzeczywistości. Stara się nie tylko przeżyć, ale zapewnić życie rodzinie i pomagać przyjaciołom. Komiks oparty na autentycznych przeżyciach autora. Wielki powrót serii sprzed lat. Twarde oprawy, zbiorcze tomiki i na pewno poprawione tłumaczenie. Od kiedy pamiętam, był to większy lub mniejszy artefakt do zbierania z drugiej ręki, która dużo sobie za niego liczyła, gdy chciało się dorwać komplet. Nie byłem też na to taki chętny, ponieważ był mały format i stare tłumaczenie. Dzięki, Waneko, na pewno sięgnę po te wznowienie. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest pierwszy tom mangi „RG Veda” od grupy CLAMP, a wydanej w naszym kraju przez wydawnictwo J.P.Fantastica. Tak, moi drodzy, dzisiaj lecimy z czymś z przeszłości. Dawno już miałem temu opisać te perełkę, ale zawsze było coś innego. W końcu mamy lekką przerwę z nowościami, bo czekam na przybycie premierowych tomików, więc mogłem ją wykorzystać na te recenzje. Nie ukrywam nawet, że zapowiedź mangi „Chobits” w wersji deluxe od tego samego wydawcy miała spory wpływ. W każdym razie ten dzień w końcu nastał. Gdy odbierałem pierwszą pozycję z tzw. „Clamp Premium Collection” wiedziałem, że wydania z tej serii są najzwyklej przepiękne. Nawiasem mówiąc, jest to debiutancka pozycja od grupy CLAMP. Ważny wkład w historię mają elementy mitologii wedyzmu, a sam tytuł jest alternatywną wersją Rygwedy, która powstała najwcześniej spośród czterech hinduskich sanskrytów zwanych Wedami. Może najpierw trochę o fabule, zanim zacznę się rozpływać nad stroną graficzną. Trzysta lat temu, Bóg Piorunów Taishakuten zbuntował się przeciwko Niebiańskiemu Władcy (Tentei). W wyniku rebelii Władca oraz jego boski strażnik Ashura-ō stracili życie. Bóg Piorunów z pomocą Shashi, żony Ashury-ou, objął nienależne mu miejsce na tronie i rozpoczął okrutną tyranię jako nowy Emperator. Jednakże została obwieszczona taka przepowiednia:
„Sześć gwiazd uderzy w ziemię. Ty jesteś ciemną gwiazdą, która sprzeciwiła się niebiosom. Twoja podróż rozpocznie się, gdy znajdziesz dziecię wymierającego rodu. Nie potrafię powiedzieć, czy dziecię będzie dobre czy złe, ale wiem tylko, że może ono obracać kołem niebiańskiego przeznaczenia…”
Podążając za słowami przepowiedni, Strażnik północnych ziem, Yasha-ō, budzi dziecko (nie ma jednoznacznie określonej płci) Ashury-ō, Ashurę, które spało pod wpływem magicznej pieczęci przez ostatnie trzysta lat. Wierząc, że słowa przepowiedni oznaczają, iż wspólnie Sześć Gwiazd może zdetronizować Taishakutena, wraz z Ashurą wyrusza w podróż, by je odnaleźć. Po pewnym czasie dołącza do nich Sōma, Ryu-ō i Karura-ō, troje z przepowiedzianych Sześciu Gwiazd, którymi są również Yasha-ō i Ashura. Tajemnicza postać zwąca się Kujaku, który się regularnie pojawia, daje im cenne rady, ale jego prawdziwa natura i intencje pozostają niejasne. Szlachetny, choć lekko dziecinny Ashura (który jest dla wygody zazwyczaj określany jako „on”, choć niektóre tłumaczenia w innych językach używały źeńskiej osoby) w niedługim czasie ujawnia swoje zabójcze alter-ego dzieciaka, który lubuje się w sianiu śmierci i destrukcji, ale ta jego mroczna strona pozostaje przez większość czasu bardziej lub mniej przytłumiona, również dzięki uczuciu, jakim darzy Yashę-ō. Pragnąc położyć kres panowaniu Taishakutena, Sześć Gwiazd ostatecznie wkracza do Zenmi-jō, pałacu Taishakutena. Napotykają się tutaj na trzech pozostałych przy życiu (jeden został wcześniej zabity przez Yasha-ō) Czterech Generałów (Shitennō), którzy przysięgli bronić Taishakutena i okrywają szokującą wiadomość, że szósta Gwiazda, Kendappa-ō, który jest przyjacielem większości z nich i pomagał im w przeszłości, jest pośród nich jako Jikokuten, ostatni i wcześniej nieznany spośród Czterech Generałów. W wyniku spotkania się wszystkich Sześciu Gwiazd, mroczna strona Ashury przejmuje kontrolę. Zabija swoją matkę, zdrajczynię Shashi i poprzez umieszczenie pieczęci z jej czoła na jego mieczu Shura-tō, przebudza się jako prawdziwy Ashura, Bóg Płomieni, Krwi i Wojny, którego celem jest zniszczenie nieba, ziemi i piekła. By dopełnić swoje przebudzenie, przystępuje do zabicia Sześciu Gwiazd (którzy jeszcze nie zostali zabici), dopóki przy życiu ostaje się już tylko Yasha-ō. Niespodziewanie jednak na drodze staje mu Taishakuten i wychodzi na jaw, że jego okrutne panowanie było tylko intrygą, którą uknuł wraz ze zmarłym Ashurą-ou, by zapobiec zgromadzeniu się Sześciu Gwiazd, a więc także przebudzeniu prawdziwego Ashury. Jednakże ostatecznie to nie Taishakuten powstrzymuje go. Gdy Ashura rusza, by zabić Yashę-ō, w ostatnim momencie przyjmuje pchnięcie mieczem na siebie. Wtedy zostaje owinięty w kokon i ponownie zapada w sen, by zostać przebudzonym setki lat później przez Kujaku, który poświęca swoje własne życie pod przysięgą Yashy-ō, że nigdy nie pozwoli by Ashura ponownie stał się Bogiem Destrukcji [Wikipedia]. Tak to mniej więcej wygląda. Myślę, ze pierwszym, co tutaj uderza, jest dosyć duża złożoność świata i jego mitologiczny charakter. Czytając tę pozycję, ma sio wrażenie obcowania z legendą zapisaną na starych rycinach. Do tego dochodzi porażająco dobra i szczegółowa kreska — ekstrawagancka wręcz. Powala to wręcz na kolana i ma się wrażenie, że każdy kadr mógłby być wykorzystany jako tapeta na pulpicie lub plakat na ścianie. Naprawdę aż trudno oderwać wzrok. Dalej mamy nietuzinkowych bohaterów i przeróżnych poglądach, powodach wzięcia udziału w konfliktach i poświęceniach — to wszystko wciąga jak diabli i nie pozwala się oderwać. Podobało mi się to do tego stopnia, że po przeczytaniu tomiku sięgnąłem po niego ponownie. Nie często tak mam, co nie znaczy, że nie wracam już do przeczytanych pozycji — oczywiście, że tak robię, bo bym tego nie kolekcjonował w przeciwnym razie. W każdym razie gorąco polecam tę pozycję przede wszystkim ze względu na oprawę graficzną — ale pod względem historii też jest bardzo mocna, co mogę potwierdzić dzięki znajomości całej historii i twistom fabularnym. Od strony tłumaczenia czy edycji tekstu mamy tutaj standardowy poziom, czyli bardzo na plus. Widziałem jakieś pojedyncze literówki, ale muszę oddać, że ta manga jest trudna w tłumaczeniu i finalny produkt i tak nudzi u mnie wielki respekt. Wielki brawa. Zaraz sobie spojrzymy na stronę graficzną, czyli zdjęcia, a najpierw standardowy opis od wydawcy:
Trzysta lat temu, Bóg Piorunów Taishakuten zbuntował się przeciwko Niebiańskiemu Władcy (Tentei). W wyniku rebelii Władca oraz jego boski strażnik Ashura-ō stracili życie. Bóg Piorunów z pomocą Shashi, żony Ashury-ou, objął nienależne mu miejsce na tronie i rozpoczął okrutną tyranię jako nowy Emperator. Jednakże została obwieszczona taka przepowiednia: „Sześć gwiazd uderzy w ziemię. Ty jesteś ciemną gwiazdą, która sprzeciwiła się niebiosom. Twoja podróż rozpocznie się, gdy znajdziesz dziecię wymierającego rodu. Nie potrafię powiedzieć, czy dziecię będzie dobre czy złe, ale wiem tylko, że może ono obracać kołem niebiańskiego przeznaczenia…” Podążając za słowami przepowiedni, Strażnik północnych ziem, Yasha-ō, budzi dziecko (nie ma jednoznacznie określonej płci) Ashury-ō, Ashurę, które spało pod wpływem magicznej pieczęci przez ostatnie trzysta lat. Wierząc, że słowa przepowiedni oznaczają, iż wspólnie Sześć Gwiazd może zdetronizować Taishakutena, wraz z Ashurą wyrusza w podróż, by je odnaleźć. Po pewnym czasie dołącza do nich Sōma, Ryu-ō i Karura-ō, troje z przepowiedzianych Sześciu Gwiazd, którymi są również Yasha-ō i Ashura. Tajemnicza postać zwąca się Kujaku, który się regularnie pojawia, daje im cenne rady, ale jego prawdziwa natura i intencje pozostają niejasne.
Czas na detale.
Specyfika wydania:
Liczba stron: 360
Format: A5 (14,5cm x 20,5cm)
Oprawa: twarda z obwolutą
Manga została wydana w naszym kraju w wersji standardowej i deluxe, czyli twardej oprawie. Oczywiście opisuję wam tę lepszą edycję, jak to mam w zwyczaju. Zawsze takie preferuję, a w przypadku tej pozycji był zastosowany ciekawy ruch przez J.P. Fantastica, który jest u nich w sumie powszechny. Twarde oprawy w zamówieniach przedpremierowych są w cenie tych w zwykłej, ale później nie ma dodruków takiej wersji, więc jest to swego rodzaju bonus. Dlatego właśnie jeszcze łatwiej mi było wybrać akurat taką edycję, więc bardzo mnie taki rozwój spraw cieszy. Mam tylko nadzieję, że nie podniosą ceny (lub tylko nieznacznie), bo pójdę z torbami, jak to mawiają. Dodatkowo w zamówieniu przedpremierowym dostaliśmy kartę i zakładkę z grafikami z tej pozycji. Prawie bym zapomniał, jest jeszcze jeden nietypowy aspekt mang od grupy CLAMP wydawanych w ramach tej kolekcji, który dodatkowo skłania do twardej oprawy. Mowa tutaj o obwolutach, których w wydaniu standardowym nie ma (tam obwoluta jest to, co mamy na twardej oprawie).
Okładka po ściągnięciu obwoluty. Przypomina oryginalny tomik.
Tylna jej część.
Podgląd na kolorowe strony, czyli piękny kadr. Szkoda, że nie trafił na kartę z dodatku.
Podgląd na czarno-białe strony, czyli właściwa część tomiku. Ogromną siłą „RG Vedy” jest oprawa graficzna. Kto zna Grupę CLAMP ten wie, że ich rysunki są magiczne. Pełne detali kadry, subtelne i pełne wdzięku postacie o pięknych oczach, dbałość o szczegóły. Postacie męskie są silnie i męskie do sześcianu, kobiece wiotkie i smukłe. Wszyscy mają talie osy, czasem aż za bardzo, i pajęcze, delikatne kończyny. Widać wiele wpływów secesyjnych, co typowe dla rysowniczek.
Podgląd na dodatki z zamówień przedpremierowych, czyli karta i zakładka. Bardzo przyjemne dodatki do już wspaniałego wydania.
Podsumowanie: Od zarania dziejów bogowie panują nad wszechświatem pod wodzą potężnego Tentei. Zostaje on jednak zabity przez okrutnego generała Taishakutena, który wprowadza swoje rządy. Dyktator deklaruje, że rozpoczyna się nowa era, a ci, którzy będą śmieli się mu sprzeciwić, umrą straszliwą śmiercią. Jedyną nadzieją ludzkości na uwolnienie się od tyrana jest legenda o lśniącej sześcioramiennej gwieździe. Zgodnie z opowieścią, sześciu wojowników, obdarzonych mocą zdolną poruszyć gwiazdy i serca ludzi, przywróci światu dawną świetność. Debiutancka manga w nowej linii wydawniczej J.P.Fantastica o nazwie „Clamp Premium Collection” – przepięknie wydawane pozycje od wspaniałej grupy CLAMP, które od lat co jakiś czas pojawiały się na rynku, ale nigdy w tak wspaniałej formie. Oczarowują czytelnika i są artefaktem w kolekcji, więc nie można ich przegapić. Nawiasem mówiąc, pozycja ta doczekała się adaptacji w formie OAV, ale ograniczała się tylko do początku tej historii, więc należy ją traktować jako rodzaj reklamy dla tej historii. To tyle na dzisiaj, miłego.
[ANIME UHD] Evangelion: 3.0+1.11 Thrice Upon A Time – Deluxe Edition
Ruszamy z kolejnym wpisem, moi drodzy. Miał się pojawić jeszcze wczoraj, ale nie dałem rady. Po pracy było wyjście integracyjne, a potem byłem, że tak to ujmę, „zmęczony”. W każdym razie dzisiaj lecimy już z nowymi wypocinami. Zacznijmy standardowo, czyli od nowinek wszelakich. Po pierwsze moje zamówienie przedpremierowe z UK już w kraju, więc jest duża szansa, że pojawi się przed zakończeniem kwietnia. Na coś jeszcze czekałem, ale przesunięto mi datę premiery o trzy miesiące. Rynek muzyczny bywa naprawdę złośliwy, jeśli chodzi o takie tematy. Czas na zapowiedzi. Amazon brytyjski wyjawił nowe wydawnictwo Anime Ltd – „Makoto Shinkai Anthology — Limited Edition (BD)” ze wszystkimi przez nich filmami tego autora (czyli bez Suzume). Ci, którzy ich nie mają, mogą piać z zachwytu. Czas na nasz ryneczek. J.P.Fantastica wyda: „Chobits” od CLAMP. Cytując wydawcę: Uczący się do egzaminów Hideki Motosuwa znajduje na pobliskim śmietniku komputer. Niestety, komputer potrafi powiedzieć jedynie „chii” – okazuje się, że nie ma w nim oprogramowania. Reedycja komedii romantycznej, w której komputery mają ludzką postać! Twarde oprawy, wydanie 2in1, obwoluty i piękne grafiki. Cudownie. Dalej mamy „Chobits: Your Eyes Only — artbook” też od Clamp. Książka artystyczna zawierająca kolorowe ilustracje z serii Chobits, czyli powrót tego cacka po latach. Bardzo mnie to cieszy, bo chiałem go mieć, a zdobycie tej starej wersji graniczy z cudem lub jest kosztowne — ta cena jest świetna. Dalej mamy „Ningen Shikkaku (Zatracenie)” od duetu Osamu Dazai i Junji Ito. Cytując wydawcę: Adaptacja powieści pod tym samym tytułem. Przedstawia tragiczne życie Yozo, wrażliwego człowieka, który nie potrafi odnaleźć się w otaczającym świecie. W tej wersji Yozo podczas leczenia psychiatrycznego spotyka Osamu Dazaia, który opowiada mu o swoim samobójstwie. Seria w trzech tomach w formacie A5. Na koniec mamy „Klan Poe — Ao no Pandora” z tomem 7 od „Moto Hagio”. Cytując wydawcę: Kolejna historia Edgara i Allana osadzona w Monachium 2016 roku. Poznajcie wielką tajemnicę klanu, ukrywaną od stuleci! Reasumując, jest na co czekać. Wszystko mnie z tych zapowiedzi interesuje. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest film „Evangelion: 3.0+1.11 Thrice Upon A Time” w wersji deluxe od Anime Ltd na płycie UHD. Tak, moi drodzy, w końcu wracamy do uniwersum Evangeliona i ostatniej jego odsłony. To też kolejna recenzja animacji z nosnika UHD, który w tym przypadku jest warty zakupu. Zanim jednak sobie to opiszemy i porównamy, porozmawiamy o filmie. Nawiasem mówiąc, Anime Ltd ma prawa do pierwszej i ostatniej odsłony cyklu „rebuild” co jest nieco zabawne. Gdzieś czytałem, że mogliby teoretycznie wydać trzecią odsłonę na nośniku UHD, bo istnieje coś takiego i jest to odrębna licencja. Czy się tego doczekamy? Kto tam wie, ale pewnie nieprędko. Napisałem też, że to ostatnia odsłona cyklu Evangelion, bo sam jej autor napisał, że się w końcu uwolnił. Wydaje się, że tak pozostanie — ale trzeba nadmienić, że pieniądz rządzi światem, więc ktoś będzie może chciał znowu sobie zarobić za lat kilka na popularnej marce i sięgnie po jakieś ekranizacji light novel lub zrobienie rebuild filmów w wersji serialowej lub kto wie czego jeszcze. Na obecną chwilę najwięcej sensu by miał serial na UHD lub wszystkie rebuildy na UHD (istnieją w Japonii tylko ostatnie dwa). To jednak jakaś tam przyszłość. Skupmy się na teraźniejszości o dzisiejszym gościu honorowym — a konkretniej fabule. Ostatni na ten moment, a według reżysera ostatni w ogóle, Evangelion zaczyna się mniej więcej tam, gdzie zakończono poprzedni (poprzedzając to kilkominutowym streszczeniem poprzednich trzech filmów). Dzięki poświęceniu Kaworu i szybkiej reakcji Mari, Czwarte Uderzenie ostatecznie nie ma tak opłakanych skutków, jakie mogłoby mieć. Ludzkość jest mniej więcej w tym samym beznadziejnym położeniu, w jakim znajduje się od czasu “Prawie Trzeciego Uderzenia” pokazanego w finale drugiego filmu. Pierwszy długi akt (rozpoczęty niespecjalnie jasnym i istotnym dla reszty filmu prologiem) ogranicza się właściwie w całości do tak zwanej Trzeciej Wioski, do której trafiają Shinji, Rei i Asuka. Tam każde z nich stara się znaleźć dla siebie miejsce, co sama lokacja ułatwia, ponieważ dzięki specjalnym zabiegom technologicznym dookoła niej rozpościera się chroniony przed skażeniem teren, na którym możliwe jest uprawianie roli i w miarę spokojne życie. Każde z trójki pilotów ma tutaj swój character arc, w którym z mniejszym lub większym sukcesem przepracowują traumę związaną z ostatnimi wydarzeniami. Rei, która, jak wiemy z poprzednich filmów, jest jedną z licznej linii klonów, które zostały wyhodowane celem pilotowania Evy i pomocy Shinji-emu, szuka swojej tożsamości, z początku bardzo starając się maksymalnie upodobnić do swojej poprzedniczki, by z czasem odkrywać, że nie jest to jedyna droga. I ta droga wydaje się o tyle interesująca, że nie okazuje się w żadnym razie oczywista. Dzięki Asuce wiemy na przykład, że uczucie, jakim “Panna Sobowtór” darzy Trzecie Dziecko, to celowy efekt i cecha, która została jej niejako zaszczepiona. Widz, podobnie jak sama “Rei”, nie ma za bardzo zasobów, by w jakiś sposób skonfrontować się z tym zarzutem. Niezależnie od źródła tych uczuć sprawiają jej one radość, więc z miejsca stają się prawdziwe i wartościowe. To bardzo odświeżające, chociaż oczywiście niezupełnie unikalne, spojrzenie na kwestię “ducha w maszynie”, czy jak w tym przypadku – ducha w klonie. Zamiast rozważać kwestie duchowe, debatować, trzymamy się blisko ziemi i zamiast kontestować rzeczywistość, po prostu ją przyjmujemy. Takie podejście jest zresztą widoczne również w zakończeniu, o czym dalej. Wątki Shinji-ego i Asuki to dla odmiany bardzo ciekawa gra z ich serialowymi “liniami czasowymi”. Charakterystyczny dla Ikari-ego paraliżujący strach przed działaniem zostaje spotęgowany, a jego codzienność ogranicza się do bierności absolutnej. Shinji siedzi lub leży, odmawiając przy tym jakiejkolwiek aktywności czy kontaktu z innymi. Asuka przynajmniej z początku, pomimo że aktywnie kontaktuje się z mieszkańcami Trzeciej Wioski, również odmawia brania udziału w typowych pracach, twierdząc cały czas, że jej zadanie jest inne i ma chronić, zabezpieczony przecież technologicznie, ludzki przyczółek. To może niespecjalnie pogłębiona, ale z pewnością udana próba przedstawienia tej postaci z innej strony i przekucia jej poczucia wyższości w całkiem zaskakującą rolę, jaką przyjęła w nowym otoczeniu. Tym, co najlepiej wyszło Hideaki-emu Anno, okazuje się jednak to wszystko, co dzieje się już po powrocie Asuki i Shinji-ego na Wundera i po tym, jak Gendo Ikari przystępuje do dokończenia Projektu Dopełnienia Ludzkości. Ten trwający prawie godzinę ostatni akt w absolutnie satysfakcjonujący sposób łączy wszystko, co dobre w zakończeniu serialowym i tym z End of Evangelion. Epickie, ilustrowane kwasowymi kolorami, mieszającymi różne style i techniki animacji kosmologiczne rozstrzygnięcia w zupełnie naturalny sposób łączą się z introspektywnymi próbami autoterapii kilku najważniejszych dla serii postaci. Niezwykłą drogę przebywa tutaj Gendo, który do tej pory w obu wersjach historii był prowadzony raczej leniwie. Brakowało tej postaci głębi i scenariuszowego podkreślenia samolubności pobudek, które pchały go do Projektu Dopełnienia Ludzkości. Dodatkowo kontrastuje to z samym potencjalnym następstwem projektu, czyli zjednoczeniem i połączeniem całego życia na ziemi. Tutaj wspomniane niedopatrzenie zostaje dostrzeżone i poprawione. Wreszcie mamy okazję mocniej zagłębić się nie tyle w myśli, ile w uczucia Gendo. Zrozumieć, co kryło się za okularami, od których tak złowrogo odbijało się światło. On sam również mierzy się z uczuciami i podczas prawdopodobnie pierwszej szczerej rozmowy z synem w życiu, akceptuje rzeczywistość i godzi się ze stratą ukochanej. Scena, w której szef NERV wysiada z dobrze znanego z serii wagonu i pozwala mu odjechać, pięknie ilustruje ten proces i pozwala zamknąć wreszcie klamrą ważny, a urwany w serialowej wersji historii wątek. Wspomniany moment, podobnie jak mnóstwo innych, dostarcza satysfakcji, o którą często trudno, gdy czekamy na coś długie lata. Jednak tym, co najbardziej zapamiętam z ostatniego Evangeliona, jest sposób, w jaki Shinji zdecydował się “ustawić świat”, korzystając z możliwości, jaką dostał. Wymazanie z historii Evangelionów odczytałem jako mocny wyraz buntu przeciwko gloryfikacji cierpienia i traumy, która przesiąka większość światowej kultury. Evangeliony stały się w moich oczach symbolem trudu i cierpienia, które miały się nieodzownie łączyć ze stawaniem się lepszym i braniem odpowiedzialności za własne życie. Shinji, który z tym wszystkim się mierzył, odrzucił wspomniany koncept i ułożył świat, w którym zło i negatywne emocje nie są elementami dominującymi, na których ma się koncentrować uwaga. Stają się za to po prostu jednymi z wielu odcieni życia. Nie bez znaczenia jest również to, iż dzięki “zresetowaniu świata” piloci i pilotki nieistniejących już Evangelionów po raz pierwszy mogli fizycznie dorosnąć. Ma to oczywiście dobre uzasadnienie, gdy weźmiemy pod uwagę nie tylko walczącego z depresją Anno, ale również negatywny, toksyczny, zawierający groźby śmierci feedback, jaki wywołało oryginalne serialowe zakończenie. Reakcja ta nie tylko była wyrazem zawodu wywołanego brakiem ostatniego epickiego starcia, ale również pozytywnym, pełnym samoakceptacji wydźwiękiem introspektywnego zakończenia. Widownia chciała krwi, smutku i depresji, a Anno chciał domknąć swoje dzieło, tak jak domyka się dobry proces terapeutyczny. I nawet jeśli założymy, że ostatni odcinek czy odcinki miały pierwotnie wyglądać inaczej, a zostały uproszczone przez cięcia budżetowe, to nie mam najmniejszych wątpliwości, że ich wydźwięk miał być dokładnie taki, jaki ostatecznie się w serialu znalazł. Wściekłość i żal spowodowane reakcją części publiczności reżyser i scenarzysta przelał na End of Evangelion. Teraz, 24 lata po tym filmie, dostaliśmy moim zdaniem najpełniejsze zakończenie, które formę i estetykę czerpie z EoE, pozytywny wydźwięk i introspektywność z serialu, a dodatkowo wzbogaca to wszystko warstwą meta-komentarza, który znajduje również fantastyczne uzasadnienie w samym scenariuszu i idealnie dopełnia przemiany, jakie dokonały się w Shinjim na przestrzeni lat – i tych w scenariuszu, i tych w rzeczywistości. O Thrice Upon a Time można mówić jeszcze bardzo wiele. O fantastycznych sekwencjach akcji, o kontrowersyjnych wstawkach 3D i jeszcze bardziej kontrowersyjnej ich jakości (wielka twarz Rei to jakiś mało zabawny żart). O mnóstwie szczegółów, o pewnych scenariuszowych dziurach, które pojawiają się wszędzie tam, gdzie nie chodzi o psychikę postaci i relacje między nimi. I jestem pewien, że rozmawiać będzie się o tym wszystkim jeszcze długo. Evangelion zniknął w powszechnej świadomości i cały czas wywołuje dyskusje, debaty i kontrowersje. Podczas gdy wiele, nawet powszechnie uznanych, dzieł kultury pojawia się w codziennym dyskursie raczej jedynie jako mem, tak Evangelion jest żywym przykładem dzieła eklektycznego, od początku do końca komercyjnego, a jednocześnie szczerze autorskiego, w którym akcja w świecie przedstawionym cały czas zdaje się mieć meta znaczenia. Odwiecznym tematem do dyskusji stała się, chociażby, chrześcijańska symbolika, która, chociaż przez samych twórców uważana jest raczej za setting i estetykę niż zabawę z kulturową świadomością widza, od lat bywa interpretowana na różne sposoby [filmawka.pl]. Reasumując, wielkie kino, które mnie mocno urzekło i sprawiło, że jeszcze bardziej polubiłem ten cykl „rebuild”. Nawet jeśli wolę serial i to zdecydowanie, cieszę się, że Hideaki pokusił się o stworzenie tego dzieła — wnoszącego coś nowego do uniwersum, nawet jeśli miało kilka kontrowersyjnych, spłaszczających znaną nam wizje zmian. W finale jest ukrytych kilkanaście symbolicznych momentów — wyjście z pociągu wspomniane wyżej czy zdjęcie obroży z Shinjego przez Marii na końcu. Obroża symbolizuje niewolę, z której bohater i sam autor się uwolnił. Wyjawienie wprost swoich uczuć między bohaterami po latach też jest satysfakcjonujące. Najłatwiej mi się tutaj przyczepić do tego CGI, które chwilami wygląda wręcz słabo. Wielkie kino, które po zakończeniu sprawia, że ronimy łzę i chcemy je zobaczyć ponownie. Tak też zrobiłem, by porównać wersję UHD z Blu-ray. Pierwsza sprawa, film wygląda lepiej niż w streamingu na obu formatach. Co ciekawe jest dłuższy o jakieś 10-15 sekund. Wersja 4K zwala z nóg piękną jakością, nasyceniem barw, ostrością krawędzi i dynamiką. Już do wydania na nośnikach przy użyciu programów i re-próbkowania poprawiano ten efekt, ale najlepiej jest widoczny właśnie na UHD. W scenie z „okrętami” lewitującymi wokół okrętu WILLE. Kolejna scena to „tłuczenie” przez Asukę Shinjego. Jest tego więcej, ale tutaj najlepiej to widać. Reasumując, warto zainwestować w wersję UHD, jeśli ma się możliwość jej odtworzenia, bo stanowi kapitalne wykorzystanie tego nośnika i najlepszą wersję tego filmu pod względem jakościowym ogólnie. Sama jakość wizualna na nośniku Blu-ray też jest wysokich lotów i trudno coś zarzucić wydawcy, ale płyta UHD wygrywa na tym polu i widać to bez porównywania. Pod względem tłumaczenia mamy tu w sumie najwyższy poziom — nawet fani potwierdzają, że są lepsze napisy od tych znany z platformy Amazon. Czas na detale dotyczące fizycznych aspektów i fotki.
Specyfika wydania:
Języki: japoński i angielski
Dźwięk: DTS-HD Master Audio 5.1 (japoński i angielski)(UHD); DTS-HD Master Audio 5.1 (japoński i angielski)(BD, film główny), Dolby Digital 5.1 (japoński) i Dolby Digital 2.0 (japoński) (BD, dodatki)
Rozdzielczość: 2160p HDR (UHD); 1080p HD (BD)
Format obrazu: 16:9
Region: free (UHD); B (BD)
Napisy: angielskie i angielskie dla niesłyszących (UHD), angielskie, angielskie dla niesłyszących (BD)
Dyski: 1xUHD i 2xBD
Mamy tutaj bardzo ładne wydanie od Anime Ltd. Podobnie jak w przypadku serialu, powstało na mocy połączenia z GKids — robili je wspólnie. Amerykański wydawca głównie odpowiadał za kwestie licencyjne i kodowanie z tego co pamiętam. W przeciwieństwie do wydanego i recenzowanego przeze mnie serialu tutaj wydanie USA i UK różni się z korzyścią dla wydania brytyjskiego. Dlaczego? W wersji USA mamy digipack z płytami, a tutaj steelbook, który jest śliczny. Tak, mamy twardy box, do którego go włożono, do tego książeczkę, karty z grafikami i plakat. Wszystko w klimacie filmu.
Wspomniany steelbook.
Tylna jego część. W sumie mam uwagę drobną. Film wydano w wersji deluxe, którą tutaj obserwujecie i „steelbook”. Jednak tylko w tej pierwszej występuje płyta UHD — żeby była jasność.
Podgląd na płyty. Mamy tutaj trzy dyski. Film na UHD i Blu-ray i płytę z dodatkami. Konferencja pracowa z komentarzami reżysera. Dokument o różnych etapach powstawania produkcji i wyzwaniach im towarzyszącym. Zwiastuny. „EVANGELION:3.0(-46H” – film krótkometrażowy skupia się na historii Kitakami, pilota Evy, jak Asuka ją uratowała, jej życiu po trzeciej fali i dlaczego chciała zabić Shinjiego. Część tego materiału została włączona do filmu fabularnego, ale większość nie. Zdecydowanie najlepszy dodatek. „EVANGELION:3,0(-120min)” – animowana manga opowiada o nieokreślonej, przynajmniej w filmie, relacji pomiędzy Mari i Asuką, gdy Mari próbuje ją przekonać, aby poszła z nią na misję. Potem pierwsze minuty z trzeciego filmu. Całkiem fajnie wypada i dzięki temu rozwiązaniu mogliśmy to poznać — oryginalnie rozdawano tę mangę przy premierze filmu, jeśli dobrze pamiętam.
Czas na pierwszy prawdziwy dodatek, czyli książeczkę na dwadzieścia osiem stron z grafikami, opisami, szkicami postaci czy mechów i dokładnym opisem dodatków na płycie. Szatką graficzną przypomina to, co widzieliśmy przy okazji wydania serialu — reasumując naprawdę przyjemna lektura i uzupełnienie pakietu.
Podgląd do środka.
Jeszcze jedna fotka.
Ta już ostatnia.
Kolejny dodatek to pięć grafik. Znane są z plakatów i promocyjnych reklam. W USA początkowo były w kiepskiej jakości, ale wysyłano fanom poprawione wersje. Ciekawa wpadka, nawiasem mówiąc.
Czas na ostatni dodatek, czyli plakat znany z grafik promocyjnych czy steelbooku. Bardzo fajna grafika.
Podsumowanie: Czwarty i ostatni film tetralogii. Misato i WILLIE – grupa sprzeciwiająca się działaniom NERV-u – docierają do obecnie czerwonego Paryża. Załoga statku Wunder ląduje na wieży bezpieczeństwa i ma zaledwie 720 sekund na uratowanie miasta. Gdy pojawia się rój Evangelionów NERV-u, Mari musi stawić im czoła w Ulepszonej Jednostce 08. Tymczasem Shinji, Asuka i Rei (imię robocze) wędrują po Japonii. Kończąc, chcę po prostu zakomunikować, jak szczęśliwy i usatysfakcjonowany jestem po seansie Thrice Upon a Time. To w pewnym sensie spełnienie filmowych marzeń o tytule, który kończy cykl. Tytule od początku do końca przemyślanym, niebojącym się iść konsekwentnie wytyczaną w poprzednich odsłonach drogą. Tytule, który jest w całości realizacją wizji reżysera. Evangelion to ogromne kulturowe zjawisko. Co więcej, Rebuild of Evangelion 3.0+1.0 zacementuje nieśmiertelność historii Shinji-ego, Asuki i Rei. To kapitalne dzieło otrzymało wyborne wydanie, które chciałbym mieć od każdej odsłony cyklu. Kapitalne zwieńczenie cyklu, które zdecydowanie warto mieć dla płyty UHD. Polecam ogromnie. To tyle na dzisiaj, miłego.
[MANGA PL] Atak Tytanów — Before the Fall (tom 1)
Ruszamy z najnowszym wpisem, moi drodzy. Miał się pojawić jeszcze na weekend, ale miałem trochę seansów i porządków do ogarnięcia, więc ląduje dopiero dzisiaj. Będę się starał, by kolejny pojawił się też i jutro, byśmy tutaj lekko nadgonili. Dodatkowo musiałem parę wpisów ze strony technicznej poprawić — przenoszenie fotek i linkowanie ponownie, czyli praca była, a efektów nie widać. Tak to już bywa. Czas na stałe elementy. Czekam sobie na parę rzeczy, ale termin ich przybycia ciężko określić. Mangi jakieś powinny pojawić się lada dzień, więc trochę dodatkowo ubarwię ten wpis na koniec miesiąca. Niebawem też ruszy wyczekiwana paczka z USA. Trochę ją z pewnego powodu przesunąłem, ale będzie dzięki temu bogatsza. Czas na zapowiedzi. Wydawnictwo Hanami ogłosiło wydanie mangi „Old Boy” napisanej przez Garona Tsuchiyę i zilustrowanej przez Nobuakiego Minegishiego, Cytując Wikipedię: Odurzony i zdezorientowany 25-letni Shinichi Gotō znajduje się w małym pokoju w prywatnym więzieniu po tym, jak został porwany i uwięziony pewnej nocy z nieznanych mu powodów. Pomimo błagań, żaden ze strażników nie chce mu powiedzieć, kto go porwał ani dlaczego jest przetrzymywany. W miarę upływu dni jego przymusowa izolacja powoli odbija się na jego zdrowiu psychicznym. Ujście znajduje poprzez trening umysłu i ciała, aby przygotować się na dzień, w którym będzie mógł dokonać zemsty. Po dziesięciu latach odosobnienia w celi o zaostrzonym rygorze, mając do towarzystwa jedynie telewizor, zostaje nagle zwolniony. Po wyjściu na zewnątrz napotyka bardzo zmieniony świat. Długie więzienie wyrwało go od społeczeństwa i uniemożliwiło mu normalne życie, którego pragnął. Nie mając nic do stracenia, rozpoczyna misję polegającą na odkryciu tożsamości swoich porywaczy i przyczyny swojego uwięzienia. Wydaje się jednak, że niezidentyfikowana osoba stojąca za uwięzieniem Shinichiego jeszcze z nim nie skończyła i w ten sposób rozpoczyna się pokręcona gra, w której przetrwa tylko zwycięzca. Tak, pierwowzór bardzo znanego filmu w końcu w Polsce. Nie bez powodu, bo zapowiedziano też serial. Dalej mamy Waneko i przywrócenie tytułu „Pandora Hearts” w pakietach. Kto szukał lub się zastanawiał, to wasza szansa. Na koniec najlepsza nowinka dla mnie, czyli 10 lipca tego roku będzie miał premierę najnowszy album Ado o tytule „Zanmu”. Czekam z niecierpliwością na ten dzień, jeśli mam być szczery. Pojawi się tam kilka znanych nam hitów z singli z ostatnich miesięcy („Show”, „Kura Kura” („SPY x FAMILY” opening theme), „Himawari”). Jak zwykle mamy kilka wersji do wyboru, gdzie najciekawsza jest z książką i płyta Blu-ray w mom mniemaniu. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest pierwszy tom mangi na bazie świata Hajime Isayamy, ale ze scenariuszem Ryō Suzukaze i rysunkami Satoshi Shiki o tytule „Atak Tytanów — Before the Fall” w wydaniu Deluxe, którą wydało w naszym kraju wydawnictwo J.P. Fantastica. Tak, moi drodzy, dzisiaj opisuję wam swoista nowość na rynku i w moich zbiorach, ponieważ jeszcze nawet nie trafiła do mojego podsumowania pod koniec miesiąca. Już nie chciałem zwlekać, bo wiem, że niebawem dotrą do mnie jakieś inne nowości. W każdym razie dzisiaj recenzuję wam najnowszą pozycję w portfolio J.P. Fantastica z uniwersum Ataku Tytanów, na które rzesze fanów czekało od dawna. Wydawca długo zwlekał z jego wydaniem, co w pewnym sensie trudno wyjaśnić (pierwotnie pytało o zainteresowanie tym tytułem w 2016 roku, czyli szmat czasu temu), ale widocznie chciał najpierw wydać główną serię i obawiał się o sprzedaż tej dzisiaj opisywanej. Trzeba dodać, że jest dosyć obszerna (17 tomów w oryginale, a u nas wydawane w wersji 2in1). Czy warto było czekać oraz dla kogo jest kierowana ta pozycja — postaram się jakoś odpowiedzieć na te pytania. Kilkadziesiąt lat przed upadkiem muru Maria, w wyniku działań fanatycznego kultu, do dystryktu Shiganshina dostaje się tytan. Z powodu pojawienia się pożerającego ludzi olbrzyma, w mieście zapanowuje chaos. Ku zaskoczeniu przebywających w pobliżu zwiadowców, po kilku godzinach nieproszony gość samodzielnie udaje się z powrotem za mury, pozostawiając po sobie znaczne zniszczenia oraz pełne ludzkich ciał wymiociny. Ze zwłok jednej ze skonsumowanych kobiet rodzi się dziecko. Postrzegany jako syn tytana Kuklo zostaje uwięziony i całe swoje wczesne życie spędza za kratami. Jako nastolatek zostaje wykupiony jako trofeum dla rodziny Inocencio, szlachetnego rodu zza muru Sina. Tam poznaje młodą córkę szlachcica, Sharle Inocencio, która uczy go zwyczajów oraz historii mieszkańców murów. Dzięki nowo nabytej wiedzy chłopak zyskuje determinację do wydostania się z niewoli i wyruszenia za mury, aby udowodnić sobie i światu, że nie jest dzieckiem tytana. Nie wie jednak jeszcze, że jak ważny okaże się dla niego kontakt z żołnierzami korpusu zwiadowczego, a także jak wielką rolę odegra w walce ludzkości przeciwko tytanom. „Before the Fall” ma zupełnie inne podejście do opowiadania historii niż główna seria. Akcja na wysokich stawkach, zawiłe budowanie świata, ekscytujące polityczne podteksty, mistrzowskie wykorzystanie tajemnicy i zapowiedzi nie są tutaj nigdzie widoczne. To nie znaczy, że prequel jest zły, po prostu opowiada o wiele bardziej osobistą i samodzielną narrację, która służy uszczegółowieniu mniej zbadanych elementów głównej serii, takich jak kto był pierwszą osobą, która zabiła tytana, jak Powstały korpusy i jak wynaleziono trójwymiarowy sprzęt, którego używają do zabijania tytanów. Sharle jest na chwilę obecną najciekawszą postacią — poświęca luksusy i bezpieczeństwo w imię ideałów i wolności. Początkowo widzi w Kuklo zło wcielone, ale po jego poznaniu uświadamia sobie, że to zwykły chłopak, a nie złowrogi tytan. Sharle jest zdominowana w domu przez ojca, dla którego jest przedmiotem do osiągnięcia większych wpływów — nie kocha jej jak córki, ale jako inwestycje do powiększenia majtku. Kuklo jest od małego bity i poniżany, więc nie wie, czym jest miłość. Po poznaniu Sharli chłonie wiedze historię i wszystko stara się wykorzystać do ucieczki, a potem poznania prawdy o swoim pochodzeniu. W dalszej części tego tomu obserwujemy pierwszą wyprawę po kilkunastoletniej przerwie Zwiadowców, do której przemyka się Kukio, by spotkać tytana i poznać prawdę. Tak to mniej więcej wygląda, moi drodzy. Nie jest łatwo polecić tę mangę, jeśli nie jesteście zagorzałymi fanami tego tytułu z dwóch powodów. Po pierwsze na chwilę obecną nie wnosi on do głównej historii wiele nowego, a jeśli w ogóle — bywa to lekko sprzeczne z tym oryginałem. Kult tytanów czy dziecko tytana się tam nie pojawiało nigdy — jak już to kult murów. Jednak mogło tam być, nie przeczę. Dalej mamy samą długość tej pozycji — zamknie się w ośmiu takich grubasach, co wymaga wyłożenia trochę grosza. Łatwiej było mi polecić jednak „Atak Tytanów — Lost Girls” – tam był jeden tom i w dodatku pojawiało się tam sporo znanych nam bohaterów. Tutaj tak nie jest, ale mogą pojawić się też w przyszłości — nie będę oszukiwał, nie znam tej historii i poznaję ja po raz pierwszy. Sam bardzo lubię oryginał i jestem trochę fanem poznawania takich pobocznych historii, więc się skusiłem i nie żałuję. Jestem ciekawy, jak się to rozwinie. W każdym razie na chwilę obecną polecam fanom oryginału, bo dla nich jest skierowana ta pozycja. Pod względem tłumaczenia, czy tam redakcji tekstu, mamy tutaj solidną robotę. Jakaś tam literówka się trafiła, ale generalnie jest mocno okej. Czas na standardowy opis wydawcy:
Kilkadziesiąt lat przed upadkiem Muru Maria, dziki tytan wkracza do Shiganshiny w wyniku działań fanatycznego kultu. Następuje chaos, a ze zjedzonych zwłok ciężarnej kobiety rodzi się chłopiec o imieniu Kuklo. Zawstydzony i zhańbiony za bycie synem Tytana, Kuklo boryka się z trudnościami przez całe swoje wczesne życie i ostatecznie zostaje zakupiony jako trofeum dla szlacheckiej rodziny. Tam spotyka Sharle Inocencio, córkę szlachcica, która uczy go historii i obyczajów mieszkańców Murów.
Czas na detale.
Specyfika wydania:
Liczba stron: 384
Format: A5 (14,5cm x 20,5cm)
Oprawa: twarda
Manga została wydana w naszym kraju w wersji standardowej i deluxe, czyli twardej oprawie. Oczywiście opisuję wam tę lepszą edycję, jak to mam w zwyczaju. Zawsze takie preferuję, a w przypadku tej pozycji był zastosowany ciekawy ruch przez J.P. Fantastica, który jest u nich w sumie powszechny. Twarde oprawy w zamówieniach przedpremierowych są w cenie tych w zwykłej, ale później nie ma dodruków takiej wersji, więc jest to swego rodzaju bonus. Dlatego właśnie jeszcze łatwiej mi było wybrać akurat taką edycję, więc bardzo mnie taki rozwój spraw cieszy. Mam tylko nadzieję, że nie podniosą ceny (lub tylko nieznacznie), bo pójdę z torbami, jak to mawiają. Dodatkowo w zamówieniu przedpremierowym otrzymałem kartę z grafiką z tej pozycji.
W środku jest kilka kolorowych stron, ale część z nich powtarza się z obwoluty czy wspomnianych dodatków. Postanowiłem więc wrzucić coś nowego.
Przejdźmy do właściwej treści, czyli podgląd kadrów z mangi. Kreska Satoshi Shiki odbiega lekko od oryginalnej, ale nie znowu jakoś tam mocno, więc od razu odnajdujemy się w tej pozycji. Można powiedzieć, że świetnie to wygląda. W sumie kreska przypomina tę znaną od Ryosuke Fuji z „Atak Tytanów — Lost Girls”. Aż się prawie pomyliłem. Dodam jeszcze, że mamy tutaj sporo takich grafik na całą stronę lub na dwie.
Czas na dodatek z zamówienia przedpremierowego. Otrzymałem jedną kartę z grafiką znaną z okładki, ale w lekko innej wersji. Zawsze miło, że coś nam dodano.
Podsumowanie: Nie tak dobra jak główna seria i nie dodaje zbyt wiele do świata ani do ogólnej historii, ale jest to przyjemna historia poboczna, która pozwala lepiej zrozumieć podstawy codziennego życia w otoczonych murami miastach i podstawy pojawiła się potęga militarna i zdolności do walki z tytanami. Prawdopodobnie nie spodoba się zwykłym czytelnikom serii, ale warto sprawdzić, jeśli jesteś już zagorzałym fanem Ataku Tytanów. Mimo wszystko warto podjąć w miarę szybko decyzję, bo twarde oprawy są na premierę i czasem zaraz po niej, a potem zanikają bezpowrotnie. To tyle na dzisiaj, miłego.
[ANIME UHD] Future Boy Conan: Part 2 – Collector’s Edition
Czas na najnowszy wpis, moi drodzy. Miał się pojawić jeszcze wczoraj, ale nie dałem rady. Pogoda nas ostatnio zdecydowanie nie rozpieszcza. Mamy przymrozki, opady i wszystko nas skłania do siedzenia na kanapie i czytania, słuchania lub oglądania, co też robię. Trzymam tylko kciuki na majówkę, bo mam tam zaplanowany wyjazd kilkudniowy. Nie, żeby coś spektakularnego, ale jednak. Czas na nowinki. Aniplex USA wyda „Gurren Lagann The Movie — Childhood’s End/The Lights in the Sky Are Stars (HD/BD), czyli odpowiednik mojego wydawnictwa z Japonii. Dodatkowo dodają płyty Blu-ray i usztywnianą okładkę. Dla pasjonatów mamy też angielski dubbing. Reasumując, nie jest mi to potrzebne, bo też swoje kosztuje. Anime Ltd uruchomiło pre-order od „The God of High School – Blu-ray Collector’s Edition (BD). W Japonii z okazji 5. rocznicy debiutanckiego albumu ReoNa ukarzą się cztery EP-ki/single na płytach winylowych jej najpopularniejszych piosenek, które zostały przygotowane do anime. Są to: Nainai [Limited Release], ANIMA [Limited Release], Forget-me-not [Limited Release] i Sweet Hurt [Limited Release]. Bardzo limitowane. Dalej mamy „Dragon Ball Super Vol. 1 (Original Soundtrack)” od duetu Norihito Sumitomo & Chiho Kiyooka na kolorowych płytach winylowych. Na koniec największa gwiazda tych zapowiedzi, która mnie zwaliła z nóg (i cały czas nie dowierzam). Niemiecka firma Black Screen Records uruchomi dzisiaj pre-ordery na wszystkie trzy albumy YOASOBI (Book 1-3) na kolorowych winylach. Będzie to ich wydawnictwo, a trzeba przy tym pamiętać, że świetnie sobie poradzili przy Radwimps: Forever Daze (tak, to też było od nich). Podobno będzie limitowane, ale ma wystarczyć dla wszystkich. Jednak planuje raczej w miarę sprawny zakup, by potem nie żałować. Reasumując, jest, na co czekać. Czas na część główną.
Dzisiejszym gościem honorowym jest serial „Future Boy Conan”, a konkretniej część druga, w edycji Collector’s Edition od Anime Ltd na płytach UHD. Tak, moi drodzy, jak się powiedziało „A”, to trzeba i „B”. Serial dzisiaj omawiany został podzielony na dwie części, jak tom a w zwyczaju robić Anime Ltd przy dłuższych pozycjach (chociaż i ten schemat zna przypadki złamania tej reguły — w jedną czy drugą stronę. Mam na myśli, że krótsza seria została podzielona na pół lub dłuższa w jednym pakiecie). Zazwyczaj przy takich okazjach pierwsza część zawiera pudełko na całość, a w drugim znajdujemy książeczki i nie inaczej jest tym razem. O tym sobie zaraz opowiemy, a na razie skupmy się na tej produkcji. Trochę będę pewnie się tutaj powtarzał, ale postaram się skupić nieco na innych aspektach i ciekawostkach. Serial, którego emisja miała miejsce w 1978 r., opierał się na założeniu, że ludzie zniszczą się nawzajem za 40 lat (2008 r.) za pomocą broni magnetycznej, która rzekomo była ZNACZNIE potężniejsza niż urządzenia nuklearne (fabula, która wywołuje u mnie chichot, ponieważ broń magnetyczna tak naprawdę nie może być używane jako „bomby”, tak jak to przedstawiają). Ziemia w zasadzie znika w jednej chwili, pozostawiając ją w ciągłym ruchu, gdy główne kontynenty rozpadają się i opadają na dno oceanu. Część ludzkości żyje na wyspach, pływających statkach i innych urządzeniach, podczas gdy bogaci mają swój własny sposób życia. Akcja serialu rozgrywa się 20 lat później na wyspie w wodnym świecie, gdzie dwoje ludzi (Conan i jego dziadek) wierzy, że są ostatnimi ludźmi na Ziemi. Dzieje się tak do czasu, gdy dziewczyna o imieniu Lana zostaje wyrzucona na plażę i dowiaduje się, że istnieje o wiele więcej niż tylko niekończący się ocean. Jednak Lana jest ścigana przez siły krainy zwanej „Industria”, które nie cofną się przed niczym, aby odkryć tajemnice energii słonecznej od jej dziadka, niejakiego doktora Lao. Tak zaczyna się przygoda, w której Conan próbuje chronić Lanę przed siłami Industrii, a także uratować swojego dziadka z ich szponów, gdy ten zostaje porwany. Dodajcie do tego trochę telepatii związanej z mutacją ludzi, dobrych, staroświeckich piratów i ogólne poczucie fantazji, czyli 100% Hayao Miyazaki. Chociaż serial ma technicznie 26 odcinków, to naprawdę przypomina film, a odcinki są po prostu przerwami dla widzów. Zawierająca wiele seriali i pozbawiona epizodycznego wypełniacza większości seriali anime, 780-minutowa „seria filmów” (jak ją z grubsza nazwałem) jest NAPRAWDĘ schludna i szczupła, tworząc jedną wciągającą historię. Mimo że jest to nadal anime z 1978 roku, zanim anime naprawdę wkroczyło w złote wieki lat 80. i 90., nadal jest to ogromne przedsięwzięcie jak na tamte czasy. Serial pokazuje, dlaczego Miyazaki stał się jednym z najbardziej innowacyjnych reżyserów narracyjnych w historii anime i jak utalentowany jest w opowiadaniu swoich historii, nawet przez prawie 13 godzin. Ma wszystkie cechy klasycznej przygody, tyle że bez dopracowania i niesamowicie wielowarstwowej scenerii, którą stworzyliby poprzednicy tego gatunku (a wcześniej mieliśmy niekończące się seriale, takie jak One Piece, InuYasha i Pokemon). Gkids po raz pierwszy wydało ten serial z angielskimi napisami w USA i na płytach Blu-ray. W dodatkach wrzucono tam zwiastun… Renowacji do UHD. Czyżby była to zapowiedź wydania Anime Ltd? Wszak obaj ci wydawcy dosyć często ściśle ze sobą współpracują (patrz NGE). Serial ten otrzymał naprawdę ładny remastering do UHD (a już przy nośniku Blu-ray jest mocno zadowalający). Muszę wyraźnie podkreślić, że jest to stary „film” animowany z lat 70., który powstał przy SUPER niskim budżecie, więc ostrzegam, że grafika liniowa i krawędzie mogą nie być idealne. Tu i ówdzie widać kilka plamek i drobnych problemów z drukiem, ale nowy Blu-ray/UHD wygląda zaskakująco dobrze. Kolory są ciepłe, z delikatnymi pastelami i jasnymi odcieniami podstawowymi zmieszanymi ze sobą. Czarne są w większości dobre, choć czasami wyglądają trochę kremowo. Krótko mówiąc, jest to OGROMNA poprawa w stosunku do starego mistrza sprzed kilkudziesięciu lat i bez wahania zadowoli większość fanów. Future Boy Conan to jeden z najczęściej kopiowanych i szanowanych seriali anime wszech czasów, a twórcy seriali takich jak Giant Gorg, Gurren Lagann i Xabungle twierdzą, że miał bezpośredni wpływ na w ich stworzenie. Miyazaki to prawdziwa legenda w świecie anime i niezwykle ekscytujące jest to, że jego długo odwlekany serial telewizyjny w końcu zyskał szacunek i traktowanie, jakiego potrzebuje, dzięki nowej renowacji i fantastycznemu wydaniu.
Wydanie kolekcjonerskie, część 2, gry Future Boy Conan zawiera odcinki 14–26 na dwóch płytach 4K Ultra HD i 2 płytach Blu-ray. Opcje audio dla obu formatów obejmują język japoński z angielskimi napisami oraz nowy angielski dub z Ocean Studios na zlecenie GKIDS. Dla obu formatów dostępne są także angielskie napisy SDH. Podobnie jak część 1, dyski 4K UHD są kodowane i tworzone przez ludzi z MediaOCD. Chociaż seria została poddana cyfrowej renowacji w rozdzielczości 4K, jest również prezentowana w formacie Standard Dynamic Range (SDR). Jeśli chodzi o odtwarzanie, białe napisy (oraz niebieskie napisy do tekstów wyświetlanych na ekranie) można odblokować podczas odtwarzania, a płyta jest w całości regionalna. Warto zauważyć, że dyski 4K są również używane we Francji (ponieważ Anime Limited ma również prawa francuskie), dlatego uwzględniono także francuski dub i francuskie napisy. Płyty Blu-ray zostały również zakodowane i opracowane przez firmę MediaOCD, co jest interesujące, biorąc pod uwagę, że płyty były już dostępne w Ameryce Północnej za pośrednictwem firmy GKIDS, która jakiś czas temu wydała serię na Blu-ray. Jeśli chodzi o odtwarzanie, napisy można odblokować podczas odtwarzania, a płyta jest zablokowana dla odtwarzaczy Regionu B. Czas na detale i fotki.
Specyfika wydania:
Języki: japoński, angielski i francuski
DTS-HD Master Audio 2.0 (japoński, francuski i angielski)(UHD);DTS-HD Master Audio 2.0 (japoński, i angielski)(BD)
Rozdzielczość: Native 4K (2160p)(UHD), 1080p (BD)
Format obrazu: 4:3 (1.33:1)
Region: free (UHD) i B (BD)
Napisy: angielskie oraz angielskie dla niesłyszących i francuskie (tylko UHD)
Dyski: 2xUHD i 2xBD
Lista odcinków z wydania:
14. A Day on the Island
15. Barren Land
16. The Hut for Two
17. Battle
18. Gun Boat
19. Giant Tsunami
20. Going to Industria Again
21. Residents Under the Ground
22. Rescue
23. The Solar Tower
24. Giganto
25. The End of Industria
26. Denouement
Mamy tutaj w sumie klasyczne wydanie Anime Ltd, które składa się z dwóch części. Znamy je na przykład z serii Gundam, które dotyczyły prawie każdej serii. W każdym razie wraz z częścią drugą opasłą książeczkę i BD-case z drugą połową odcinków. Bardzo polecam się zaznajomić z załączoną publikacją, bo opis jest niezwykle interesujący i wnikliwie wchodzi w tę produkcję.
Podgląd na płyty. Mamy tutaj zarówno płyty Blu-ray jak i UHD.
Czas na główny dodatek, czyli 92-stronicową książkę w formie eseju napisaną przez dr. Jonathana Clementsa i Andrew Osmonda. Opisuje szczegółowo serial od początku do końca, a także historię jego produkcji. Ten układ jest podobny do zestawu Momotaro firmy Anime Limited dla tych, którzy lubią tego typu format. W środku mamy bardzo szczegółowy opis wszystkich odcinków serialu wraz z jakimiś ciekawostkami z produkcji. Reasumując, ciekawy materiał dla fanów napisany przez osoby, które się znają na rzeczy.
Tylna jego część.
Podgląd do środka.