[FELIETON] Anime Summer 2023 – Lato 2023

Tak, moi drodzy, czas w końcu… Naprawdę „nareszcie” na ten wielce spóźniony, ale zapowiadany i jednak ostatecznie opublikowany felieton. Jest to, jak głosi szumnie tytuł, podsumowanie niejakie sezonu letniego. Tak, nie jesiennego, ale ten z zakańczanego sezonu już nie powinniście aż tak długo czekać, bo będę miał sporo dni wolnych i mam zamiar tutaj mocno nadgonić. Zawsze parę serii oglądam, a w szczególności takich, które nie znam lub bardzo mocno na nie czekam i najzwyczajniej nie mogę się powstrzymać (czekać na wydanie i zakup). Chociaż to raczej tyczy się rzeczy, które nie wiadomo, kiedy będą wydane (lub czy w ogóle). W każdym razie coś tam oglądałem, więc mogę skrobnąć parę słów na ten temat. Nie wiem, czy wspominałem, z czego wynika opóźnienie? Ogólnie rzecz ujmując z wyjazdów wszelakich i faktu mniej lub bardziej oczywistego — oglądanie sezonów to dla mnie jakiś tam dodatek — głównie stawiam na swoje fizyczne wydania. Dodatkowo nałożył się na to fakt spóźnionej edycji poprzedniej odsłony tego felietonu. Mógłbym jeszcze coś dodać, ale już mniejsza o to, bo trzeba wam opisać to i owo. Pamiętam, że przed laty miałem przeświadczenie, że najlepszymi sezonami są wiosenne i jesienne i w sumie zdania nie zmieniam, ale nie znaczy to od razu, że w innych nie można trafić czegoś naprawdę dobrego. Niemniej mniejsza liczba też się przekłada nieco na to stwierdzenie (nawet jeśli celowo parę pozycji opuściłem). Zaczynajmy więc — i od razu uprzedzam, kolejność mniej lub bardziej losowa.
Bleach: Thousand-Year Blood War — The Separation
Opis: Część druga BLEACH: Tysiącletnia Krwawa Wojna

Wiem, że ten opis za długi nie był, ale czy trzeba w sumie pisać więcej? Osobiście nie mogłem się już doczekać dalszego ciągu tej historii, a po jej obejrzeniu czuję taki niesmak wynikający z faktu oczekiwania na dalszy ciąg. Jeśli mam być szczery, twórcy naprawdę odwalają kawał kapitalnej roboty przy tej produkcji. Chyba nie mogło jej się przytrafić nic lepszego po tylu latach oczekiwania, jak adaptacja na tak wysokim poziomie, z klimatem, świetną kreską i masą smaczków. Wielki i wyczekiwany finał wykonany z klasą. Aż sobie człowiek myśli, że mogliby odnowić całość w tym stylu, co jest oczywiście niemożliwe. Chyba? W każdym razie mocno polecam.
The Girl I Like Forgot Her Glasses
Opis: Wraz z nowym rokiem szkolnym nadchodzi nowa klasa, nowi koledzy i nowe miejsce w ławce dla nieśmiałego Komury. Wszelkie obawy, jakie mógł odczuwać, szybko znikają, gdy spotyka Mie Ai, swoją nową koleżankę z ławki obok. Dziewczyna nosi grube okulary, które podkreślają jej piękne oczy i sprawiają, że serce Komury zaczyna bić szybciej! Niestety jest bardzo zapominalska i często zapomina zabrać ze sobą okularów na zajęcia. Ze względu na jej kiepski wzrok, ma niemałe problemy z przetrwaniem dnia w szkole. Na szczęście Kaede jest skory do pomocy nowopoznanej Mie. W momencie, gdy dziewczyna zaczyna na nim polegać, uczucia bohatera wobec niej rosną jeszcze bardziej. Uczucia Ai również się zmieniają. Dla bohaterki, pomimo jej krótkowzroczności, Kaede z czasem staje się osobą, którą zawsze ma nadzieję dostrzegać.

Nietypowa seria, która zauroczyłam mnie trailerem i pierwszymi grafikami promocyjnymi. Klimatem przywiodła mi nieco dzieła Kyoto Animation pokroju Hyouki. Czy bardzo się rozmyłem z oczekiwaniami w ostatecznym rezultacie? Tak i nie w sumie. Po pierwsze graficznie jest niesamowicie to przyjemne, bohaterowie łatwi do polubienia, a sam motyw miłości zawsze się dobrze ogląda. Problemem może być wiek bohaterów. Są w wieku szkolnym, więc ich zauroczenia i sprawy podnoszące temperaturę ciała do czerwoności mogą być trywialne. Niemniej śliczne i przyjemne, polecam dać szansę.
Atelier Ryza: Ever Darkness & the Secret Hideout The Animation
Opis: Atelier Ryza opowiada historię Reisalin Stout, dziewczyny mieszkającej na wyspie Kurken, marzącej o przeżyciu przygody… Pewnego letniego dnia odkrywa porzuconą łódź i wraz z przyjaciółmi Marslink Lent i Mongarten Tao wyrusza na stały ląd. Po drodze Ryza spotyka alchemika Vollmera Empela i jego towarzysza Decyrusa Lilę, przez co poznaje tajniki alchemii i, przeżywając wiele przygód, wkrótce odkrywa prawdę o swoim domu.

Skoro już przy ładnych graficznie seriach jesteśmy, muszę wspomnieć o Atelier Ryza. Czekałem na tę adaptację od w sumie dawna, bo znam ją z cyklu gier jRPG. Nawet nie chodzi o to, że w nie grałem, bo tak nie było, ale widziałem sporo grafik koncepcyjnych i wyglądały cudnie. Przed premierą adaptacji zapowiadano, że tak jak gra zauroczyła ładną grafiką, tutaj również będzie na czym zawiesić oko. Dopięli swego, przyznaję. Nie chodzi tutaj o skąpe chwilami stroje bohaterek z odpowiednim położeniem kamery, ale cały bajkowy i niezwykle urokliwy świat, bogate i pełne szczegółów stroje czy bronie i potwory. Sam motyw przygody jest również tutaj ładnie przedstawiony, nawet jeśli są to jakieś pierwsze kroki z wielu stojących przed bohaterami. Seria chyba nie spotkała się z wielką aprobatą z uwagi właśnie na ten jakby początek historii, który może nigdy nie doczekać się zakończenia i fakt, że sama gra też nigdy nie była uważana za coś niesamowitego pod względem fabularnym. Niemniej polecam spróbować, bo może was zauroczyć graficznie i przestaniecie się aż tak czepiać na całą resztę.
Zom 100: Bucket List of the Dead
Opis: W wypełnionym śmieciami mieszkaniu 24-letni Akira Tendou ogląda swoimi pozbawionymi życia oczami film o zombie. Po trzech ciężkich latach spędzonych w wyzyskującej go japońskiej korporacji stał się wrakiem człowieka. Nie potrafi nawet zebrać się na odwagę, by wyznać miłość swojej pięknej koleżance z pracy Ootori. Pewnego ranka natyka się na swojego właściciela jedzącego śniadanie, którym okazuje się być inny lokator! Całe miasto roi się aż od zombie, a Akira, mimo że ucieka w obawie o swoje życie, to nigdy nie czuł się bardziej żywy! A oto 100 rzeczy do zrobienia, zanim zostanie zombie!

Czas w końcu na jakieś adaptacje mang z naszego ryneczku. Lecimy z tytułem wydawanym u nas przez Studio JG, który się bardzo mocno rozpanoszył. Śmieję się tutaj trochę, ale faktem pozostaje, że jest niezwykle często oglądany czy tam wybierany przez fanów. Z uwagi na problemy przy produkcji (czy tam covidy i tego typu sprawy), ciągle nie został dokończony. 25. grudnia mają zostać wyemitowane ostatnie odcinki. Adaptacja to niezwykle udana, którą fanom mangi w sumie nie ma co nawet rekomendować. Całej reszcie — pamiętajcie, tyranka w korpo jest gorsza od ataku zombie i to wie nasz bohater. Seria trochę przypomina Highschool of the Dead, bo też są zombiaki, biuściaste dziewczyny i jakiś taki lekki brak realizmu mieszający się z taką niby analizą sytuacji przez bohaterów. Mnie się podoba, ale nie każdemu to podejdzie i część osób odpada po kilku odcinkach z różnych powodów.
Rurouni Kenshin: Meiji Kenkaku Romantan (2023)
Opis: Schyłek XIX wieku to dla Japonii czas wielkich zmian: początek industrializacji, kraj został zmuszony do otwarcia się na Zachód. Zmiany nie ominęły też sfery kultury: samuraj – symbol Japonii – został pozbawiony niemal wszystkich przywilejów. W takich warunkach rozpoczyna się barwna opowieść o przygodach ronina (wojownika bez pana), którego ciągle nawiedzają upiory przeszłości. Do Tokio przybywa Himura Kenshin – ubogi wędrowiec, który na lewym policzku ma szramę w kształcie krzyża – jedyny ślad przeszłości. Trudno uwierzyć, że ten mężczyzna o twarzy niewinnego nastolatka może okazać się bezwzględnym mordercą, który przed laty wywoływał przerażenie w całym kraju…

Rurouni Kenshin powraca po raz kolejny, czyli najnowsza adaptacja mangi Nobuhiro Watsuki, którą przed laty wydawał Egmont. Chciałbym, by ktoś od nowa zaczął, ale z pewnych powodów jest to mało prawdopodobne. Pamiętam, że z mieszanymi uczuciami się biłem, gdy zapowiedziano tę odsłonę, ponieważ zaczynanie wszystkiego po raz kolejny wydaje się niepotrzebne. Ostatecznie oceniam ją dobrze, ponieważ została wykonana solidnie. Porównując ją do pierwszej adaptacji, wygląda nieco poważniej, ale też jest ten lekko komediowy styl. To jednak nie poziom mroku OAV dziejącego się chronologicznie przed serialem. Fanom rekomendować nie trzeba, tym co adaptację ze względu na grafikę odrzucili, można wręcz polecić i całej reszcie zainteresowanych pozycjami z samurajami, bo Kenshin to chyba najlepszy lub jeden z najlepszych jej przedstawicieli.
My Happy Marriage
Opis: Miyo pochodzi ze szlacheckiej rodziny Saimori, która znana jest z tego, że jej członkowie posiadają nadnaturalne umiejętności. Sama bohaterka jednak żadnej nie ma, przez co jest poniżana i upokarzana przez swoją macochę oraz przyrodnią siostrę. W wieku 19 lat zostaje wydana za mąż za Kiyoka Kudou, dowódcę wojskowego ponoć tak bezdusznego i okrutnego, że wszystkie jego poprzednie wybranki uciekały od niego po zaledwie trzech dniach od zaręczyn. Nie mając dokąd uciec, Miyo postanawia pogodzić się z losem, ale po czasie okazuje się, że Kiyoka nie jest aż takim potworem, jak mówią…

Czas na coś nietypowego, czyli pozycja, której nie podejrzewałem o tak wysoki poziom. Połączenie historii kopciuszka z filmem „Incepcja” i walkami z demonami przy użyciu mocy opartych na telekinezie? Jakby to górnolotnie i nieco naciąganie nie brzmiało, w tym stwierdzeniu jest sporo prawdy. Nietypowa perełka, która odcinka na odcinek dodaje nowe elementy, bo w końcowym rozrachunku zaskakiwać do właściwie samego końca widza nowymi elementami świata przedstawionego. Zapowiedziano OAV i kolejny sezon, na który naprawdę mocno czekam. Świetna pozycja, którą rekomenduję i to mocno.
Fate/strange Fake: Whispers of Dawn
Opis: W Wojnie Świętego Graala, Magowie (Mistrzowie) i ich Heroiczne Duchy (Słudzy) walczą o kontrolę nad Świętym Graalem — nieomylnym urządzeniem spełniającym życzenia. Minęło wiele lat od zakończenia Piątej Wojny Świętego Graala w Japonii. Teraz znaki wskazują na pojawienie się nowego Świętego Graala w zachodnim amerykańskim mieście Snowfield. Jak się okazuje, Mistrzowie i Słudzy zaczynają się gromadzić … Brakująca klasa Sługi … Niemożliwe przywoływanie Sług … Kraj zasłonięty tajemnicą … I miasto stworzone jako pole bitwy. W obliczu takich nieprawidłowości Wojna Świętego Graala jest zakrzywiona i wciągana w głębię szaleństwa. Niech kurtyna wzniesie się na maskaradę ludzi i bohaterów, którzy zostali wystawieni na scenę fałszywego Świętego Graala.

Na koniec coś nietypowego, czyli OAV/Pilot lub alternatywna wersja kolejnej odsłony z niezwykle popularnego i przeze mnie lubianego uniwersum Fate. Wprawdzie może nieco trudno ocenić ją na podstawie czegoś tak mało rozbudowanego, ale jak zwykle wciąga bohaterami, możliwymi konfliktami i zawiłościami w połączeniach sługa-mistrz. Tym razem wszystkiemu towarzyszy masę nieprawidłowości. Długie nie jest, więc warto sprawdzić i wyczekiwać właściwej adaptacji w przyszłości.
To tyle, moi drodzy, więcej nie oglądałem. Wprawdzie jeszcze myślałem sprawdzić sobie dla przykładu Liar Liar lub Reborn as a Vending Machine, I Now Wander the Dungeon (poważnie, jakiego typu żartem było powstanie tego tytułu, a potem jego adaptacji?), ale ostatecznie odpuściłem. Jak już wspominałem na wstępie, bardziej się skupiam na oglądaniu pozycji z nośników – to jest takie przy okazji, że tak ujmę. Parę serii celowo pominąłem, bo i tak je sobie nabędę, więc nie widziałem w tym sensu. Aha, było jeszcze Edens Zero, ale zaczęło się już wiosną, więc nie dublowałem. Moim skromnym zdaniem był to naprawdę niezły sezon. Parę tutaj naprawdę dobrych serii, a inne przynajmniej przyjemnie się oglądało. Dodatkowo z tych celowo pominiętych były murowane hity, więc tym bardziej uznaję go za niezwykle udany. Życzymy sobie, by każdy przynajmniej taki był. To tyle na dzisiaj, miłego.

Dodaj komentarz